Jak przekazał płk Jurij Ihnat z ukraińskich Sił Powietrznych, rosyjskie ataki były wymierzone w wiele regionów, od Zaporoża po Iwano-Frankiwsk i Lwów. Operacja rozpoczęła się od startu bombowców Tu-95 z lotniska w obwodzie murmańskim oraz MiG-31K z obwodu niżnonowogrodzkiego, niosącego groźne pociski Kindżał. Mimo tej intensywności, większość rakiet i dronów została unieszkodliwiona – co podkreślają zarówno ukraińskie władze, jak i lokalne raporty.
„To był najbardziej zmasowany nalot, ale także najbardziej nieskuteczny” – przekazał mer Lwowa, dodając, że w jego mieście nie było żadnych ofiar, a uszkodzenia infrastruktury okazały się minimalne. Podobne informacje napływają z innych regionów – w Mikołajowie i Czerkasach doszło do drobnych uszkodzeń, a jedyną śmiertelną ofiarą okazał się cywil z Chersonia, który zginął w wyniku ataku drona.
W odpowiedzi na rosyjską agresję, polskie i sojusznicze myśliwce zostały poderwane, a systemy obrony powietrznej RP postawiono w stan najwyższej gotowości. Polska przestrzeń powietrzna nie została jednak naruszona.
Największym ciosem dla Ukrainy była utrata doświadczonego pilota F-16 – płk Maksym Ustymenko, który zestrzelił siedem rosyjskich celów, zginął, nie zdążywszy się katapultować. Jego śmierć jest symbolem ofiary, jaką Ukraińcy ponoszą w walce o wolność i bezpieczeństwo.
Prezydent Zełenski po raz kolejny zaapelował do międzynarodowych partnerów o pilne zwiększenie dostaw systemów obrony powietrznej, podkreślając, że Rosja nie zrezygnuje z terroru bez realnego odstraszania.
„Potrzebujemy tarczy – nie tylko na papierze, ale w działaniu. Każde opóźnienie to kolejne zagrożenie dla życia” – dodał ukraiński prezydent.