Teologia świadectwa
Zagadnienie „świadectwa” jest szerokie. Przekład Biblii Tysiąclecia wymienia to słowo w różnych kontekstach 67 razy. W tym tekście zastanawiam się nad „świadectwem” rozumianym jako postawa głoszenia bliźnim o swoim spotkaniu z Jezusem. „Świadectwo to podstawowe narzędzie ewangelizacji jak naucza o tym Paweł VI w adhortacji Evangelii nuntiandi (EN 21, 22, 24, 41). Ewangelizować to przede wszystkim "świadczyć zwyczajnie i wprost o Bogu objawionym przez Jezusa Chrystusa, w Duchu Świętym, świadczyć, że Bóg umiłował ten świat w swoim Synu..." (EN 26). Ewangelizacja, "zarówno świadectwem życia, jak i słowem, nabiera swoistego charakteru i szczególnej skuteczności przez to, że dokonuje się w zwykłych warunkach właściwych światu" (KK 35).” Por. Agnieszka Pomykała, Teologiczne rozumienie świadectwa ( http://archidiecezja.lodz.pl/agnes/p3b.html).
O „słowie świadectwa” mówi ważny 12 rozdział Apokalipsy Św. Jana, w którym opisana jest walka pomiędzy Niewiastą, czyli Najświętszą Maryją Panną i jej potomstwem, czyli nami, a szatanem. „I usłyszałem donośny głos mówiący w niebie: "Teraz nastało zbawienie, potęga i królowanie Boga naszego i władza Jego Pomazańca, bo oskarżyciel braci naszych został strącony, ten, co dniem i nocą oskarża ich przed Bogiem naszym. A oni zwyciężyli dzięki krwi Baranka i dzięki słowu swojego świadectwa i nie umiłowali dusz swych - aż do śmierci. Dlatego radujcie się, niebiosa i ich mieszkańcy!” (Ap. 12.10). Każdy z nas zatem w jakiś sposób powołany jest do dawania świadectwa, przede wszystkim własnego zwykłego chrześcijańskiego życia. Pan Bóg daje różnym osobom różne doświadczenia i powołania, niektórym daje szczególne okoliczności przejścia przez doświadczenie cierpienia, które zawsze jest tajemnicą i nie od razu rozumiemy jego sens. Jezus zapytany o sens doświadczenia pewnej osoby odpowiedział: "Ani on nie zgrzeszył, ani rodzice jego, ale stało się tak, aby się na nim objawiły sprawy Boże. J.9,3” Zatem nie istnieje cierpienie bezsensowne, ono w ostateczności jest po to, aby „objawiły się na cierpiącym sprawy Boże”. Jakie są „sprawy Boże” w przypadku opętanych? Jest to dawany nam od Pana Boga poważny sygnał o istnieniu zła, szatana jako realnej osoby. Jest to też zawsze opowiadanie o wyzwoleniu, rzeczywistość najpiękniejszego z możliwych spotkania z Panem Bogiem.
Ewangelie mówią nam, że Jezus sam nakazał wyzwolonemu z opętania, które jest szczególnego rodzaju cierpieniem, aby opowiadał o swoim doświadczeniu dla nawrócenia bliźnich: “Gdy przyszli do Jezusa, ujrzeli opętanego, który miał w sobie "legion", jak siedział ubrany i przy zdrowych zmysłach. Strach ich ogarnął. A ci, którzy widzieli, opowiedzieli im, co się stało z opętanym (...). Wtedy zaczęli Go prosić, żeby odszedł z ich granic. Gdy wsiadł do łodzi, prosił Go opętany, żeby mógł zostać przy Nim. Ale nie zgodził się na to, tylko rzekł do niego: «Wracaj do domu, do swoich, i opowiadaj im wszystko, co Pan ci uczynił i jak ulitował się nad tobą». Poszedł więc i zaczął rozgłaszać w Dekapolu wszystko, co Jezus z nim uczynił, a wszyscy się dziwili.” por. Mk 5,1-20. Nie można zatem uważać, że opowiadanie o doświadczeniu mocnej relacji z demonem jest jakimś współczesnym wymysłem, pogonią za sensacją czy zaspokajaniem potrzeb tabloidów. Jest to bez wątpienia coś więcej, to ma poważną teologię. Potrzeba to robić, ciągle twórczo poszukując na to sposobów.
Świadectwa a Fronda
Teologię można uprawiać na wiele sposobów. Można też różnie definiować „Frondowy” sposób poruszania się po tym temacie. Pierwszy numer Frondy (wiosna/lato 1994) poświęcony był tematowi szatana i należy mieć świadomość, że było to prawdziwe przełamanie panującej wówczas powszechnie tendencji do uprawiania teologii jedynie w sposób naukowy, z katedr uniwersyteckich, lub w sposób uproszczony, z ambon. Znajdował się w tym numerze bardzo ważny wywiad „Chrystus Był O.K. Rozmowa z Robertem Tekielim i Cezarym Michalskim, redaktorami pisma "bruLion" http://www.pismofronda.pl/wp-content/uploads/2011/09/Fronda01.pdf zawiera świadectwo Roberta Tekieli, który było osobą zniewoloną demonicznie. Wywiad rozpoczyna się pytaniem Redakcji, na które nadal pozostaje otwarte, choć przez lata próbowano na nie dawać różnego rodzaju odpowiedzi „Fronda: Jak rozmawiać o szatanie, żeby nie wyjść na wariata?”. „Cezary Michalski: - Spróbuję odwrócić postawione tu pytanie, ponieważ myślę, że nie ma na nie odpowiedzi. Dlaczego człowiek, jeżeli poważnie zajmuje się problemem szatana, musi od razu ubezpieczać się przed językiem, który jest obowiązujący? Ubezpieczać się w ten sposób właśnie, że musi znaleźć jakiś nowy - racjonalny (?) język, którego używanie sprawi, źe nie zostanie od razu nazwany idiotą i wariatem.” Świadectwo Roberta Tekieli dojrzewało i głoszone było w różnych formach i okolicznościach i jest dziś ono powszechnie znane, stało się zarzewiem kilku dzieł, które już nie były związane z Frondą. Niemniej są punkty styczne. Wydawał on także we współpracy z wydawnictwem Fronda niektóre swoje książki, niektóre nadal można kupić w księgarni XLM. Te publikacje z reguły opierały się na świadectwach, np. książka o homeopatii opierała się na świadectwie dr. Agnieszki Pokora, pediatry ”Na kursie homeopatii, w którym uczestniczyłam, wykładowca mówił o jakiejś kuli energetycznej wokół przyjmującego lek, tym większej, im mniejsze jest stężenie leku. Ta kula może mieć średnicę do 9 metrów...Substancje sprzedawane w aptekach to glukoza nasączona „potencją”, energią niewiadomego pochodzenia.” Był też taki czas, że poświęcone świadectwom audycje Roberta Tekieli miały swoje miejsce na portalu fronda.pl. Świadectwa osób konfrontowane były z opiniami ekspertów od poruszanych w książkach spraw, cytuję z obwoluty: ”Książka Roberta Tekielego o homeopatii sprawia, że Czytelnik przestaje się czuć bezpiecznie. Biorąc leki homeopatyczne, sądził dotychczas, że ma do czynienia z medycyną naturalną i bezpieczną. Duża liczba nieznanych ogółowi faktów zawartych w tekście zmusza do przemyśleń i nowych decyzji co do tej formy leczenia.” Później drogi Roberta Tekieli i Frondy rozeszły się, lecz zainteresowanie Frondy tego typu przekazem nigdy nie minęło. Publikowane były także inne świadectwa, portal fronda.pl od pewnego czasu prowadzi na nie specjalny dział, są w nim różne wypowiedzi, często kapłanów egzorcystów. Są tam też świadectwa wyzwolenia z okultyzmu, np. świadectwo Leszka Dokowicza, przedrukowane z czasopisma „Miłujcie się”czy pisane specjalnie dla naszego portalu anonimowe świadectwo osoby znanej Redakcji „Egzorcyzm z mediumizmu”. Publikowane na portalu świadectwa są nie tylko okazją do intelektualnej dywagacji, często w komentarzach pojawiają się osobiste świadectwa użytkowników portalu, którzy dzielą się własnymi doświadczeniami. Obecnie w środowisku Frondy powstaje książka – świadectwo, która będzie opatrzona profesjonalnym komentarzem i analogiami ze środowisk nie tylko katolickich.
Jak rozmawiać o szatanie, żeby nie wyjść na wariata?
Powtórzę to pytanie, jakie zadano w pierwszym numerze Frondy. Praktyczne próby nadal trwają i nikt nie może upierać się, że zawsze są one zupełnie udane. Składanie świadectwa niesie zawsze ze sobą to ryzyko, że pewna część odbiorców narysuje sobie kółko na czole, wzruszy ramionami, wyśmieje. Jest to ryzyko. Ale czy Pana Jezusa też to nie spotykało? Podejmowanie tego ryzyka jest więc swoistym sposobem naśladowania Chrystusa. Czy o nim też nie mówiono, że oszalał? „Mówiono bowiem: - Odszedł od zmysłów.” (por. Mk. 3,21). Podejmujemy zatem to ryzyko, może dziś ktoś uzna osobę głoszącą świadectwo za szaleńca, ale po czasie zaowocuje to w jego sercu. Nie ogarniamy umysłem na samym początku jak to działa, czemu Pan Bóg powołuje nas do głoszenia. Po pierwsze, róbmy to dla Jezusa i z wiarą. Nie należy się bać, ale ufać że Duch Święty jest realnie działającą osobą i że On jest w stanie pokierować zarówno naszym słowami jak i ich zrozumieniem „nie martwcie się o to, jak ani co macie mówić. W owej bowiem godzinie będzie wam poddane, co macie mówić, gdyż nie wy będziecie mówili, lecz Duch Ojca waszego będzie mówił przez was.” (Mt. 10.19) Myślę, że przed „wychodzeniem na wariata” chroni nas autentyzm przekazu. Staramy się być prawdomówni, modlimy się i liczymy, ze prawda obroni się sama, Duch Święty ją wspomoże. Głosząc świadectwo nie należy udawać nikogo innego, niż się jest, ani lepszego, ani gorszego, ani bardziej pokornego. Ludzie, niezależnie od tego, czy wierzący, czy niewierzący, mają wrodzone wyczucie, kto mówi prawdę. Jesteśmy otoczeni fałszywymi przekazami, aktorami, politykami których opracowane medialnie wypolerowane w Photoschopie wizerunki ciągle nas otaczają. Wszyscy jesteśmy tym zmęczeni, znam agnostyka, który chętnie słuchał audycji ze świadectwami z Radia Maryja „bo tam mówią prawdziwi ludzie o ludzkich sprawach”. On tego treściowo nie popierał, to jeszcze nie jest dla niego czas zrozumienia, ale wyczuwał w tym autentyzm.
Her true story?
Słynna książka o księżnej Dianie nosiła podtytuł „Her true story”, „Jej prawdziwa historia”. Czy nie ma w tym podobieństwa, że nowy miesięcznik „Egzorcysta” nosi podtytuł ”Prawdziwe historie” ? Wydana niedawno przez wydawnictwo Fronda książka dziennikarzy Christina McKenna, David M. Kiely „Czarny Sakrament” – „Prawdziwe historie opętań i egzorcyzmów” jest na podobnej zasadzie. Skąd to określenie? Podczas konferencji prasowej towarzyszącej edycji pierwszego numeru czasopisma „egzorcysta” zadano o to nieco złośliwie o to pytanie ks. Andrzejowi Grefkowiczowi, egzorcyście, streszczę, bo nie nagrywałam, że Gazeta Wyborcza nie pisze na okładce dopisku „piszemy prawdę”, odpowiedział, że w wypadku tej gazety mogło by się pewnego dnia mogło by się okazać, że jest inaczej, a twórcy tego tygodnika zapewniają że są to prawdziwe historie. Ten dopisek jest po to, żeby ktoś nie pomyślał, że jest to kolejna fikcja. Założenie, które wydaje się być programowe w tym czasopiśmie, dział świadectw mocno związanych z życiem, jest bardzo cenny dla tzw. zwykłego czytelnika, który może łatwo porównać doświadczenia osób dających świadectwo z własnymi. Może sam uda się do egzorcysty lub psychologa chrześcijańskiego, albo poradzi komuś innemu To że dzieje się to tu i teraz uwiarygadnia przekaz teologiczny.
Wracaj do domu, do swoich, i opowiadaj im wszystko (Mk.5,1 i nast.)
Kierunek „inkulturacji” prawdziwych świadectw egzorcyzmów w literaturę popularną, drukowaną dla milionów wytyczyła mało cytowana z powodu kontrowersji wokół autora książka byłego jezuity, egzorcysty ks. Malachiasza Martin (1921-1999) „Zakładnicy Diabła: Opętanie i egzorcyzm pięciu żyjących Amerykanów” (Hostage to the Devil: The Possession and Exorcism of Five Americans, 1976). Zacytuję inspirujący fragment w którym autor, podobnie jak my dzisiaj, zastanawia się nad sposobem mówienia o tych sprawach: „Nawet gdy uporamy się z tymi trudnościami i zaczniemy myśleć o duchach jako o tworach bezcielesnych, staniemy przed kolejnym problemem. Skłaniamy się ku uważaniu wszystkich niesamowitych i szokujących zdarzeń, występujących podczas egzorcyzmów, za efekty obecności złego ducha. Naszemu całkiem zrozumiałemu zafascynowaniu tymi wrzaskami, latającymi przedmiotami, zapachami, odpadaniem tapet i trzaskaniem drzwi, towarzyszy tendencja do utożsamiania tych incydentów z samym duchem. A to przypomina nieco pomylenie piłki z graczem”. Jak więc opowiadać o złym duchu, aby nie poprzestać na niesamowitościach? Pokazać to wszystko na tle życia, wracać do domu, do swoich i opowiadać. Można więc śmiało powiedzieć, że wysokonakładowe wydawnictwa sprzedawane na dworcach kolejowych, a w takich wydawnictwach wydawana była książka Malachiego Martina, była jedynym nośnikiem prawdziwej wiedzy o egzorcyzmach. Oficjalna literatura teologiczna nie zajmowała się tym tematem. Zatem niekiedy tzw. niepoważna strefa kultury jest narzędziem, którym na pewnym trudnym etapie posługuje się Pan Bóg. Niektórzy czują się zbulwersowani, że miesięcznik „Egzorcysta” jest w Empikach i kioskach z prasą. Moim zdaniem to bardzo dobrze, że następuje odarcie tej tematyki z otoczki niesamowitości, bajkowej atmosferki i przejście do życia i praktyki codzienności. Przestaje być to wiedza wyłącznie dla zamkniętego grona. Jak pisał Malachi Martin „Prawda jest taka, że te trzy czynniki – opętany, zły duch i egzorcysta są ściśle związane z rzeczywistością życia i jego sensem, takim jakiego wszyscy codziennie doświadczamy.”
BHP świadectwa
Na końcu podzielę się wnioskami do jakich doszło środowisko mojej dawnej wspólnoty, która towarzyszyła osobom dającym świadectwo na różnego rodzaju rekolekcjach. Osoby te zapraszane były do opowiadania o swoich doświadczeniach do różnych środowisk. Zastanowiłam się teraz nad sposobem naszego myślenia i spróbowałam sformułować takich kilku zasad, jest to tylko szkic: 1. Nie może być wątpliwości, że robimy to dla Pana Jezusa i dla bliźnich. Nie dla sławy, pieniędzy, czy podniesienia własnej wartości. 2. Nie można przynaglać osób, namawiać ich zanadto na składanie świadectwa, nawet, jeżeli obiektywnie jest ono bardzo ciekawe. Musi to być wolna decyzja tej osoby, żeby później nie żałowała. 3. Historia tej osoby musi być już zamknięta, a w każdym razie musi być zamknięty etap, o którym mówi. 4. Potrzebny jest pewien dystans czasowy. Nie jest to jednoznacznie określone. Jedni mogą mówić niemal od razu, inni potrzebują jak O. J. Verlinde dziesięciu lat. 5. Osoba powinna mieć na mówienie zgodę swojego spowiednika. 6. Musi być może nie tyle konieczne we wspólnocie, bo różne są powołania, ale musi być w kontekście duchowym i środowiskowym w którym czuje się bezpiecznie i ma w razie trudności duchowych do kogo się zwrócić. 7. Składanie świadectwa trzeba też przygotować od technicznej strony, zadbać o dowiezienie osoby na miejsce, towarzyszyć jej miła obecnością. Niech czuje otoczona się miłością i modlitwą 8. Organizatorzy zapraszają kilku głoszących świadectwa na wypadek, gdyby kogoś nagłe trudności został jak to mówimy „zepchnęły” i nie dojechał. Po co te zabezpieczenia? Po prostu, jest to walka, która ma bardzo realny charakter. Jakbyśmy wystawili na chwilę głowę z okopu.
Natalia Kaniewska