Dla każdego, kto obserwuje rzeczywistość polityczną, jest jasne: tzw. edukacja zdrowotna to ideologiczny taran, który ma w symboliczny sposób zapoczątkowań i zwieńczyć zarazem przebudowę polskiej szkoły.
Minister Barbara Nowacka nie robi niczego sama z siebie. Realizuje globalistyczno-brukselską agendę lewicową. W jej założeniach jest rewolucja antropologiczna. Człowiek, mówi ta agenda, nie został stworzony przez Boga i nie w Nim powinien pokładać swoje nadzieje. Według rewolucjonistów nasze zaistnienie w świecie jest przypadkiem, a w związku z tym nie ma przed człowiekiem żadnych granic – wszystko, co uważamy za przyjemne, jest dozwolone, o ile tylko nie zaburza wąsko rozumianego porządku publicznego.
Właśnie w tym skrajnie antykatolickim, materialistycznym paradygmacie osadzona jest tzw. edukacja zdrowotna. Prawie w ogóle nie mówi o małżeństwie. Związki między ludźmi są w niej nakierowane na czerpanie przyjemności. Ciąża to coś, co może się „przytrafić”, ale przecież nie musi czy nawet nie powinna, by nie zaburzać równowagi życiowej – od tego jest antykoncepcja. Jeżeli już się „przytrafi” – dziecko zawsze można zabić. Tak, tak, to trudny temat, pełen różnych opinii, mówi tzw. edukacja zdrowotna – ale każdy musi podjąć własną decyzję, zamordować małego człowieka, czy nie…
Męskość i kobiecość? To pojęcia, ugruntowane w biologii i kulturze, ale jednak w jakiejś mierze plastyczne. Dlatego nikt nie może czuć się na zawsze i kategorycznie „zamknięty” w swojej płci, zawsze jest jeszcze droga wyjścia.
Najważniejsze, to czuć się dobrze – i kochać. Kochać, kogo się chce, czy to mężczyzna, czy kobieta, czy jest stary, czy młody – nieważne. Związki mogą tworzyć wszyscy ludzie w dowolnych konfiguracjach, najważniejsze, by nawzajem się akceptowali i szanowali granice, które sami sobie wyznaczą arbitralnym aktem wyzwolonej woli.
Powyższy opis jest oparty na programie tzw. edukacji zdrowotnej. Niczego nie wymyślam – te treści po prostu tam są. Jest oczywiste, że dobry, katolicki nauczyciel może tak je przedstawić, by ominąć najgroźniejsze skały. Jednak większość nauczycieli, idąca za „mądrością etapu”, wykona po prostu robotę, do jakiej zostanie wynajęta przez Barbarę Nowacką i jej mocodawców – i z całą powagą autorytetu szkoły wyprowadzi dzieci z moralności chrześcijańskiej ku antropologicznej pustce nihilizmu.
Na coś takiego nie może zgadzać się żaden odpowiedzialny ojciec. Dlatego cieszę się, że prezydent Karol Nawrocki wypisał swojego syna z tzw. edukacji zdrowotnej i powiadomił o tym wszystkich Polaków. W swoim wpisie wskazał na zasadnicze, najpoważniejsze przyczyny: chrześcijański fundament cywilizacji, prawo rodziców do decydowania o kształceniu własnych dzieci. Wszystko to jest przez Barbarę Nowacką zagrożone, ba – ostatecznie przeznaczone do likwidacji. Tzw. edukacja zdrowotna, dziś dobrowolna, docelowo miałaby stać się przecież przedmiotem obowiązkowym. Na to nie można pozwolić.
Dlatego wszyscy musimy zrobić to samo, co Karol Nawrocki – wypisać z niej swoje dzieci. Proszę nie ulegać żadnym złudzeniom – dobre elementy programu tzw. edukacji zdrowotnej, a jest ich przecież całkiem sporo, są tylko przykrywką, która ma zmylić naiwnych. Kiedy zwyrodnialec zaprasza gości na ucztę z zamiarem ich otrucia, nie podaje im cyjanku w czystej postaci, ale ukrywa go pod atrakcyjnym pozorem smacznych dań i napojów. Tak samo jest w tym przypadku – ochrona dzieci przed zagrożeniami w sieci, troska o ich zdrowie psychiczne i zdrowotne, to wszystko ukrywa duchową truciznę ideologii rewolucyjnej.
Nie jestem w stanie zrozumieć tych rzekomo katolickich publicystów, którzy bronią tzw. edukacji zdrowotnej i krytykują Karola Nawrockiego. Przedmiot Barbary Nowackiej jest po prostu złem – i dla dobra dzieci własnych i całego polskiego narodu należy powiedzieć mu kategoryczne „nie”.
To można zrobić do 25 września – proszę, byście o tym Państwo nie zapomnieli i poszli w ślady prezydenta Karola Nawrockiego.