Były minister transportu w rządzie Donalda Tuska Sławomir Nowak został zatrzymany w lipcu 2020 roku, w ramach śledztwa prowadzonego wspólnie z ukraińskimi służbami. Usłyszał zarzuty związane z korupcją, praniem brudnych pieniędzy i kierowaniem zorganizowaną grupą przestępczą. Przestępstw tych miał dopuścić się w okresie, w którym kierował ukraińską Państwową Agencją Drogową Ukrawtodorw. Kilka miesięcy spędził w areszcie. Ostatecznie opuścił areszt po wpłaceniu milionowej kaucji. W ub. roku ruszył proces w jego sprawie, który został podzielony na kilka wątków. Jednym z nich był tzw. „wątek polski”, który dotyczył podejrzenia przyjmowania korzyści majątkowych w zamian za intratne stanowiska w spółkach Skarbu Państwo. Sprawą zajął się Sąd Rejonowy Warszawa-Mokotów, który jednak, powołując się na „oczywisty brak podstaw oskarżenia”, zdecydował o umorzeniu sprawy. Wnioskowała o to obrona, a do jej wniosku przyłączył się… prokurator. Co znamienne, prokurator referent tej sprawy zmienił się po przejęciu władzy przez rząd Donalda Tuska. Dalej toczy się tymczasem główny proces, dotyczący domniemanej korupcji, do której miało dochodzić na Ukrainie.

O sprawę swojego dawnego współpracownika w czasie dzisiejszej konferencji prasowej zapytany został premier Donald Tusk.

- „Dzięki temu co zdarzyło się 2023 roku, a więc dzięki wygranej Koalicji 15 października, to już nie politycy, nie szefowie partii, nie premier decyduje o tym, kto jest winny, a kto nie, tylko sądy. Nie wnikam w szczegóły tej sprawy, nie mam ani satysfakcji, ani mi smutno, ani wesoło, to nie jest w tych kategoriach”

- przekonywał.

- „Mam zamiar szanować wyroki sądu niezależnie od tego, czy one się mnie, czy komukolwiek innemu podobają. Jestem szczęśliwy, że z trudem, to jest bardzo trudny proces, ale odbudowujemy Polskę, w której wyrokami zajmują się sady, a nie politycy”

- dodał szef rządu, który notorycznie lekceważy wyroki sądu konstytucyjnego.