Wczoraj Sąd Najwyższy poinformował, że do czasu wyznaczenia przez prezydenta sędziego wykonującego obowiązki prezesa Izby Pracy, jej pracami pokieruje I prezes SN. Decyzję tę zakwestionowała część sędziów, wedle których pracami izby powinien kierować najstarszy stażem przewodniczący wydziału, a więc sędzia Dawid Miąsik. Następnie prof. Manowska to właśnie go upoważniła do wykonywania czynności związanych z organizacją i kierowaniem pracą Izby.
Przejęcie obowiązków prezesa Izby przez I prezes SN skomentował na konferencji prasowej premier Donald Tusk.
- „Jestem po konsultacjach z Ministrem Sprawiedliwości, sprawa jest jasna. Będzie skierowanie o podejrzenie o popełnienie przestępstwa, nie pierwsze u pani Manowskiej, niegdyś wiceministerki u Ziobry w latach 2005-2007, oddanej sercem PiS-owi, która dzisiaj przejęła kontrolę nad Izbą Pracy w SN”
- powiedział.
W wywiadzie dla portalu wPolityce.pl wypowiedź szefa rządu skomentowała prof. Anna Łabno, konstytucjonalistka z Uniwersytetu Śląskiego, która podkreśla, że z uwagi na konstytucyjną zasadę trójpodziału władzy, wypowiedź ta jest „niedopuszczalna”. Prawniczka przywołała art. 10 ustawy zasadniczej.
- „Ten artykuł wyklucza możliwość, aby premier w jakikolwiek sposób groził sędziemu. Obojętnie, czy będzie to sędzia Sądu Najwyższego, czy np. Sądu Rejonowego. Konstytucja RP bardzo wyraźnie ustanawia rozdział władzy wykonawczej i sądowniczej. Rozdział dotyczy ten przede wszystkim uprawnień pomiędzy władzą wykonawczą: np. premierem RP, czyli Donaldem Tuskiem a każdym sądem i jakimkolwiek sędzią”
- wyjaśniła.
- „Wypowiedź premiera w sposób wyjątkowy łamie tę zasadę. Jak dotąd, poczynając od roku 1989 r., nie przypominam sobie, by premier Rzeczpospolitej publicznie groził – bo tak przecież należy to odebrać – I prezes Sądu Najwyższego”
- dodała.
W ocenie prof. Łabno, „premier straszy prezes Manowską”, bo kieruje ona jedną z ostatnich instytucji, której dotychczas nie udało się przejąć jego rządowi.
- „Podkreślić trzeba jeszcze, że władza wykonawcza – czyli w tym wypadku premier – nie jest uprawniona do oceny działań sędziego. Co więcej, w całym sądownictwie polskim, z uwagi na pozycję Sądu Najwyższego, I prezes SN zajmuje szczególne miejsce. Władza wykonawcza nie jest uprawniona do tego typu wypowiedzi, do ocen, a już tym bardziej gróźb (zresztą nikt nie jest przecież uprawniony do gróźb wobec jakiegokolwiek sędziego). To jest fundamentalna zasada demokracji. Podkreślę: fundamentalna”
- powiedziała rozmówczyni wPolityce.pl.
- „To sądy są powołane do przywracania stanu zgodności z prawem. I jeżeli premier mówi o zamachu, to od powołania obecnego rządu mamy do czynienia z zamachem na sądy. Dokonywanym przez władzę wykonawczą”
- dodała.