Wbrew propagandowym hasłom o „dobrowolnym zgłoszeniu się do służby”, źródła donoszą o silnej presji i zastraszaniu. Rekruci z chorobami zakaźnymi, niezdolni do podjęcia pracy w normalnym życiu, stają się narzędziem w rękach rosyjskiej machiny wojennej. Nikt nie oczekuje, że ten batalion odniesie sukces militarny – jego celem jest wyłącznie biologiczna „utylizacja” ludzi uznanych przez reżim Putina za zbędnych.

To nie pierwszy raz, gdy Kreml sięga po podobną taktykę. Wcześniej wysyłał na front więźniów, narkomanów, osoby bezdomne, a nawet ludzi z zaburzeniami psychicznymi. Teraz do tej grupy dołączają osoby z ciężkimi chorobami – wystarczy opaska na ręku z oznaczeniem „HIV+” lub „WZW-C”, by wiedzieć, kogo przeznaczono na śmierć.

Eksperci porównują te działania do najciemniejszych kart historii XX wieku – czystek Hitlera z lat 30., kiedy eksterminowano osoby niepełnosprawne i chore psychicznie w imię „oczyszczania narodu”. Obecne działania Rosji również wzbudzają międzynarodowe oburzenie i rodzą pytania o naruszenia praw człowieka oraz międzynarodowych konwencji wojennych.

W sieci pojawiają się komentarze pełne sarkazmu i gniewu: „Może czas na batalion deputowanych z Putinem na czele?” – piszą użytkownicy. Inni zwracają uwagę, że wysyłanie ludzi zakażonych groźnymi wirusami na front może być interpretowane jako forma ataku bronią biologiczną.

Putinowska Rosja, stawiająca wszystko na jedną kartę w swojej inwazji na Ukrainę, zdaje się nie cofać przed niczym – nawet przed cynicznym wykorzystaniem najbardziej bezbronnych obywateli jako jednorazowego mięsa armatniego.