Na początku artykułu opublikowanego na łamach „Tygodnika Solidarność” red. Staniszewski przywołuje popularny, opisany przez Oliviera Clarka syndrom gotującej się żaby. Wrzucona do wrzącej wody żaba natychmiast wyskoczy, aby ratować swoje życie. Kiedy jednak włoży się ją do delikatnie ciepłej wody i zacznie pomału podgrzewać, będzie dostosowywać temperaturę swojego ciała do warunków otoczenia, nie dostrzegając zagrożenia. Kiedy wreszcie to zagrożenie dostrzeże, nie będzie już w stanie wyskoczyć z wody, bo całą energię poświęciła na dostosowywanie temperatury ciała do otoczenia.

Tak właśnie, w ocenie red. Staniszewskiego, zachowuje się sympatyzująca z rządzącą koalicją część polskiego społeczeństwa, która ogrzewa się w atmosferze poniżania konserwatystów.

- „Nie zauważają, że ten ogień nie zgaśnie, bo rewolucja będzie potrzebować kolejnych wrogów. Po PiS staną się nimi wszyscy, którzy nie myślą jak władza”

- podkreśla autor.

Jego zdaniem „jesteśmy na drodze do totalitaryzmu”.

- „Oczywiście zmierzające do nowego totalitaryzmu rządy nie mają jeszcze w swoim arsenale środków – jak u Huxleya – tabletek, które stępiałyby prawdziwe pragnienia i odwodziły od myślenia. Dysponują jednak równie skutecznymi narzędziami, które ograniczają uczucia i zdolności krytycznego patrzenia na rzeczywistość”

- wyjaśnia.

W rękach Donalda Tuska tym narzędziem jest dostarczanie emocji, jak stało się choćby w przypadku odrzucenia sprawozdania finansowego PiS.

- „Istotne są emocje. Nie prawda, racja, argumenty, przestrzeganie prawa i zwykła sprawiedliwość. Lud musi dostać swoje igrzyska. Pigułkę szczęścia polegającą na skupieniu nienawiści na jasno określonym wrogu”

- podkreśla red. Staniszewski.

Zwraca przy tym uwagę, że nie dzieje się tak tylko w Polsce. We wszystkich państwach zachodu stosuje się podobne praktyki, aby wyeliminować z polityki formacje przywiązane do państwa narodowego. Dlaczego? Chodzi o przekształcenie Unii Europejskiej w superpaństwo.

- „Po serii sukcesów wyborczych partii prawicowych w wielu krajach Wspólnoty oraz po wyniku głosowania do Parlamentu Europejskiego brukselsko-francusko-niemiecka oligarchia zdaje sobie sprawę, że ma coraz mniej czasu na zrealizowanie swojego planu, czyli utworzenia federacji europejskich państw. Oczywiście pod przewodnictwem tandemu Berlin-Paryż”

- zauważa publicysta.

Dążenie do tego celu w Polsce „pozwala Tuskowi łamać wszelkie zasady praworządności przy aplauzie Komisji Europejskiej, liberalnych mediów, naukowców czy amerykańskich Demokratów”.

- „Po przeciwnej stronie jest demokracja, która pierwszy raz od czasu sukcesów dwóch totalitaryzmów jest poważnie zagrożona. Dziś niewielu ma obrońców”

- podsumowuje autor.