Poseł PiS Marcin Romanowski poinformował na serwisie X, że złożył zawiadomienie do prokuratury w tej sprawie. „To nie tylko obejście prawa – to przestępstwo z art. 248 pkt 6 k.k., które polega m.in. na manipulacji przy listach poparcia” – napisał były wiceminister sprawiedliwości. Romanowski wskazuje, że podpisy mogły być zbierane „in blanco”, czyli bez podania nazwiska kandydata i komitetu, co – jego zdaniem – wypełnia również znamiona fałszerstwa dokumentów (art. 270 §1 k.k.).

Zgodnie z Kodeksem wyborczym (art. 265 §4), podpisy poparcia muszą być składane świadomie, na rzecz konkretnego kandydata i z pełną wiedzą o komitecie wyborczym. Jeżeli podpisy zebrane przez Giertycha zostały wykorzystane do rejestracji Gawłowskiego bez zgody sygnatariuszy – mamy do czynienia z możliwym naruszeniem fundamentalnych zasad demokracji. „Demokracja opiera się na uczciwych wyborach. Tu złamano fundamentalne zasady” – podsumował Romanowski.

W ślad za ujawnionymi materiałami, działanie zapowiedział również Dariusz Matecki, inny polityk Prawa i Sprawiedliwości. „Do Państwowej Komisji Wyborczej wpłynie wniosek o zbadanie, czy podpisy zebrane przez p. Gawłowskiego zostały oddane przez osoby mające świadomość komu podpisują poparcie. Istnieje taka procedura. Wystarczy sprawdzić u 100 wybranych losowo osób” – napisał Matecki na X.

„Gdyby nie to, że ja miałem podpisy, a ja nie startowałem (...), ponieważ dostał moje podpisy, to zarejestrował komitet” – relacjonował mecenas.

Roman Giertych zareagował na publikację taśm, grożąc pozwami wobec dziennikarzy i mediów, które nagrania opublikowały. Nie odniósł się jednak wprost do zarzutów dotyczących samego mechanizmu przekazania podpisów.

Jeśli podejrzenia się potwierdzą, sprawa może mieć nie tylko wymiar polityczny, ale i karny – za przestępstwa wyborcze grożą bowiem nawet kary pozbawienia wolności. Państwowa Komisja Wyborcza może również unieważnić mandaty, jeśli okaże się, że kandydat został zarejestrowany z naruszeniem prawa.