Sama droga stawiała przed tymi ludźmi wiele wyzwań, ponieważ brakowało im np. paliwa. W Armenii otrzymują trochę wsparcia rządowego, ale boją się mieszkać w otrzymanych w ramach takiej pomocy domach, ponieważ znajdują się one w pobliżu granicy z Azerbejdżanem. Christina Petrosyan opowiada Radiu Watykańskiemu, jak uchodźcy cierpią zewnętrznie i wewnętrznie, utraciwszy wszystko.
Pośród słabej nadziei, iż otrzymają pomoc, Ormianie, którzy uciekli z Górskiego Karabachu, odczuwają mnóstwo strachu – zaznacza ponadto Christina Petrosyan.
„Mają wiele obaw. I to nie tylko oni, ale wszyscy ludzie w Armenii, każdy z nas ma wiele obaw. Po pierwsze, lękamy się kolejnego ataku wojskowego ze strony Azerbejdżanu. Bo odnotowano już w ostatnich dniach dwa przypadki wymiany ognia. Więc pierwszym strachem jest prawdopodobna napaść wojskowa ze strony Azerbejdżanu i powiązana z tym możliwa wielka wojna, w którą może się wmieszać Turcja. Część ludzi obawia się tego najgorszego koszmaru. Ci ludzie odczuwają lęk, że dotychczasowe wydarzenia to nie wszystko, co ich jeszcze spotka. Często widzieli oni już trzy wojny w swoim życiu i chcieliby, aby do tego już nie dochodziło, jednak czują, iż może się tak stać, iż to nie koniec, a to, co nadchodzi, będzie gorsze – zauważa Christina Petrosyan. Po drugie obawiają się, że pozostaną w obecnym stanie aż do śmierci. Ale te obawy nie są aż tak duże, bo nasz naród zaczyna od zera, nie poddaje się i tworzy swoje nowe życie. I nawet kiedy mówią «zmęczyły nas bardzo wojny, zmęczyło nas rozpoczynanie od zera za każdym razem, gdy to się dzieje», po prostu kontynuują pracę i po prostu budują swoje nowe domy. Więc największy strach to, że nie widzieli jeszcze najgorszego, nawet teraz.“