Zgromadzenie Synodu Biskupów poprzedziły trzydniowe rekolekcje głoszone m.in. przez kontrowersyjnego dominikanina o. Timothy'ego Radcliffe'a, zaangażowanego w promocję postulatów ruchu LGBT. To teolog znany m.in. z zachęcania duszpasterzy do „oglądania filmu Tajemnica Brokeback Mountain, czytania gejowskich powieści, mieszkania z naszymi przyjaciółmi gejami, wsłuchiwania się w to, co mają do powiedzenia”. Od omówienia tych rekolekcji kard. Ryś rozpoczął swoje wczorajsze wystąpienie w katedrze.

- „Te rekolekcje uważam za bardzo ważne, dlatego że one z przyszłych uczestników synodu stworzyły, w konkretnym doświadczeniu, rzeczywistą wspólnotę. Mieliśmy takie poczucie, że Duch Święty faktycznie pokazuje nam, że jesteśmy jednym ciałem i stajemy się sobie bliżsi”

- powiedział.

Wskazał, że w czasie tych rekolekcji termin „synodalność” wyjaśniano za pomocą słowa „dom”.

- „Wszyscy szukają domu, ale to, co my mamy w świecie dzisiaj, to o. Radcliff nazwał tsunami samotności. Jest tsunami, które rozwala świat, rozwala ludzi i to tsunami nie ma innej nazwy jak samotność. Więc, tak, chcemy budować dom dla ludzi”

- wyjaśnił hierarcha.

Metropolita łódzki odniósł się do niepokoju towarzyszącego wiernym, którzy wskazują, że w czasie synodu „została zburzona jakaś hierarchia, rozchwiany model Kościoła, że mamy teraz w Kościele demokrację, że wszyscy są traktowani jak równi”.

- „No idzie właśnie o to, żeby Kościół zbudować u siebie jako wspólnotę, a najlepiej, żeby zobaczył siebie tak, jak siebie zdefiniował bardzo mocno na Soborze Watykańskim II. Sobór Watykański II, dobre 60 lat temu, był tak naprawdę poświęcony jednemu pytaniu: Kościele Boży, co ty mówisz sam o sobie? I odpowiedź, jaką wypracowano, to że Kościół jest ludem Boga”

- powiedział.

Kard. Ryś odniósł się też do twierdzeń, wedle których papież Franciszek „buduje nowy Kościół”.

- „We mnie przez cały synod narastało takie przekonanie, że problemem nie jest to, jakiego my Kościoła chcemy, tylko to, jakiego Kościoła my nie chcemy. To jest rzeczywisty problem. Problem polega na tym, że my nie chcemy takiego Kościoła, jaki nam zadaje Pan Jezus w Duchu Świętym, jaki Jezus powołał do życia i ciągle powołuje, i ciągle stwarza w Duchu Świętym”

- stwierdził.