Ostatnie protesty w wielu krajach Unii Europejskiej, które wywołane są m.in. polityką klimatyczną, dowodzą że wielu mieszkańców Europy nie godzi się na obniżanie poziomu ich życia. Widać zmianę jeśli chodzi o preferencje wyborcze, co według dziennikarki przełoży się na wyniki w wyborach do europarlamentu.
Zwróciła ona uwagę na to, że we Francji w wyścigu prowadzi Zjednoczenie Narodowe, we Włoszech z kolei Fratelli d'Italia Giorgii Meloni. Podobna sytuacja ma miejsce w Austrii, gdzie inne partie znacząco wyprzedza FPO. Dziennikarka zauważa na podobne procesy w Holandii czy Belgii. Dodaje:
„A to tylko wierzchołek góry lodowej, ponieważ w wielu innych państwach członkowskich konserwatywna i nacjonalistyczna prawica zajmuje drugie lub trzecie miejsce”.
Rovan jest zaniepokojona możliwym „triumfem skrajnej prawicy”, co w jej ocenie może doprowadzić do „destabilizacji PE i całej UE”. Dodała, że jeśli nie będzie niespodzianki, EPP wspólnie z socjaldemokratami z S&D zostaną wiodącymi siłami w europarlamencie i stracą jedynie kilka mandatów. Europejska Rada ds. Stosunków Zagranicznych zauważa jednak, że spodziewane jest zdobycie przez grupy EKR i ID po raz pierwszy większej liczby mandatów łącznie niż EPP czy socjaliści.
Podobnego zdania jest liberalny deputowany Nicolas Bay, który uważa, że może nastąpić „przesunięcie środka ciężkości”. Rovan zauważa, że EKR rośnie w siłę i zyskuje nowych członków.