Według trzech źródeł dyplomatycznych decyzja Waszyngtonu może oznaczać "potencjalnie dramatyczną zmianę w stanowisku" wobec największego konfliktu zbrojnego w Europie od II wojny światowej. Co istotne, USA były dotychczas współautorem niemal każdej rezolucji ONZ wspierającej Ukrainę.
Rezolucję poparło ponad 50 państw, choć nie podano jeszcze pełnej listy sygnatariuszy. „W poprzednich latach Stany Zjednoczone konsekwentnie wspierały tego typu rezolucje na rzecz sprawiedliwego pokoju na Ukrainie” – powiedziało jedno ze źródeł cytowanych przez Reutersa.
Tymczasem administracja Trumpa prowadziła w ostatnich tygodniach rozmowy z Rosją bez udziału Kijowa. Zdaniem analityków może to oznaczać próbę wypracowania nowej formuły negocjacji w sprawie zakończenia wojny, jednak pominięcie strony ukraińskiej wywołuje obawy o przyszłość wsparcia Zachodu dla Kijowa.
Zachodni analitycy wskazują, że decyzja USA może wpłynąć na globalne postrzeganie konfliktu. Dotychczasowe wsparcie amerykańskie – zarówno finansowe, militarne, jak i polityczne – stanowiło filar obrony Ukrainy przed Rosją. Odejście od tego kursu może utrudnić uzyskanie szerokiego poparcia w Zgromadzeniu Ogólnym ONZ.
Co więcej, Reuters zwraca uwagę na napięte relacje pomiędzy prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim a administracją Trumpa. Nie uzgodniono jeszcze, czy Zełenski weźmie udział w wirtualnym szczycie G7 poświęconym trzeciej rocznicy wojny.
To nie pierwszy raz, gdy polityka USA względem Ukrainy budzi kontrowersje. Jak podają źródła zachodnie, administracja Trumpa miała wcześniej sprzeciwić się umieszczeniu w oświadczeniu G7 bezpośredniego wskazania Rosji jako agresora.