O tym, że nie można wykluczyć, iż w przyszłości konieczne będzie podniesienie wieku emerytalnego, minister Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz mówiła wczoraj w Onecie. Dziś rozwinęła tę myśl w rozmowie z Marcinem Fijołkiem na antenie Polsat News. Szefowa resortu funduszy i polityki regionalnej przekonywała, że należy poważnie podejść do dyskusji na temat podniesienia wieku emerytalnego.

- „Minister w rządzie musi wnieść odpowiedzialność za rzeczy strategiczne dla Polski. Polacy oczekują poważnej rozmowy na poważne tematy. Mam wysokie mniemanie o Polakach. Polacy nie oczekują polityki rozdawania cukierków. To nie jest tak, że zawsze jest się pięknym i szczęśliwym”

- powiedziała.

- „Mamy bardzo poważny kryzys demograficzny. To są twarde dane. Musimy przyjąć to do wiadomości i zacząć się nad tym poważnie zastanawiać”

- dodała.

Wyjaśniła, że „15 lat temu na 1 osobę w wieku emerytalnym pracowały cztery osoby, teraz to są niespełna trzy, w 2050 r. będą mniej niż dwie”. Dlatego jej zdaniem polityka prorodzinna to za mało, a konieczna jest też dyskusja na temat wieku emerytalnego i zwiększenie efektywności pracy Polaków.

- „Potrzebne są polityki, które stymulują dzietność. Rodzice muszą mieć pewność zostawienia dziecka pod dobrą opieką, gdy idą do pracy. I trzecia sprawa, to praca. Wszyscy muszą pracować najwięcej jak się da

- stwierdziła.  

Podwyższanie wieku emerytalnego stało się swoistym symbolem rządów Donalda Tuska. W 2012 roku podniesiono wiek emerytalny dla kobiet i mężczyzn do 67 roku życia. W 2017 roku jednak rząd Zjednoczonej Prawicy przywrócił wiek emerytalny sprzed reformy Tuska: 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn.