Ceny gazu w regionie Waha w Teksasie w USA spadły w tym tygodniu do... minus 26,8 centów za milion brytyjskich jednostek cieplnych. I cały czas podążają w tym kierunku. Rurociągi nie mają odpowiedniej przepustowości i producenci przepychają się o miejsce w kolejce. Jak podaje Bloomberg, to symptom nadmiaru, który może przekształcić rynki energetyczne na całym świecie.

 

Według Bloomberga sprzedaż surowców po cenach ujemnych nie jest wcale zaskakująca; przykładowo olej opałowy jest odpadem powstającym po produkcji benzyny i oleju napędowego, stąd producenci często sprzedają go po cenach ujemnych, traktując jako odpadł właśnie, nadający się jedynie do zarobienia kilku dodatkowych dolarów.

Dziennik przekonuje, że gaz ziemny ma w USA taki sam status. Obecnie spora jego część jest wytwarzana tylko jako produkt uboczny wydobycia ropy z łupków. Operatorzy nie dbają o cenę gazu, bo mają dodatnią marżę z produkcji ropy.

"Chociaż występowanie tego efektu miało jeszcze kilka lat temu lokalny charakter, to zmienia się to wraz z rozwojem globalnego rynku skroplonego gazu. Ceny gazu na różnych obszarach były od dawna powiązane ze sobą w niewielkim stopniu, ale sytuacja ta zmienia się. Jednolita globalna cena jest ustalana w coraz większej mierze przez eksportową cenę gazu z USA powiększoną o koszty transportu surowca oraz jego konwersji z i do postaci LNG" - podaje Bloomberg.

bsw/forsal.pl