Rozwija się czwarta fala koronawirusa. Zdaniem lekarzy i epidemiologów jej rzeczywista skala jest niedoszacowana, a w celu powstrzymania epidemii konieczne jest objęcie obostrzeniami osób niezaszczepionych.

- Liczby zakażonych są dramatycznie niedoszacowane, bo ludzie nie chcą się testować. Myślę, że chorych jest sześć–siedem razy więcej - uważa dr Paweł Grzesiowski.

Póki co rząd nie zdecydował się jednak na wprowadzenie obostrzeń.

- Nie ma obostrzeń dla samych obostrzeń. Jeżeli będziemy widzieć, że perspektywy dostawiania kolejnych łóżek są zagrożone, będą podejmowane decyzje - mówił rzecznik resortu zdrowia Wojciech Andrusiewicz.

Resort zapowiedział jednak wzmożone kontrole i egzekwowanie obowiązku zakrywania nosa i ust w miescach publicznych. Andrusiewicz zapowiedział, że Policja odejdzie w tym zakresie od pouczeń i zacznie wystawiać mandaty. Policja rozpoczęła także kontrole pojazdów transportu miejskiego - funkcjonariuszy można zaobserwować m. in. w warszawskim metrze.

- Nad wschodnią granicę, ze względu na stan wyjątkowy, sprowadzono wojsko, Straż Graniczną i policję z całego kraju. Nie wiadomo, czy wszyscy są zaszczepieni. Bardzo prawdopodobne, że jeśli wyjadą na święta do domów, rozwiozą wirusa po kraju - przewiduje dr Grzesiowski.

W ocenie ekspertów najlepszym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie obostrzeń dla osób niezaszczepionych i szersze zastosowanie paszportów covidowych.

- Powinniśmy pójść drogą francuską czy włoską, czyli maksymalnie wykorzystać to, co dają nam szczepienia i certyfikaty. Każdy, kto był w ostatnich miesiącach w tych krajach, widział, że nie da się nigdzie wejść, do restauracji czy kina, bez takiego dokumentu. I tamtejsze społeczeństwa zaakceptowały te regulacje - powiedział prof. Robert Flisiak, prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych.

Jego zdaniem certyfikaty powinny obowiązywać w czerwonych strefach.

- Jeśli powiat by do niej trafił, z automatu byłyby uruchamiane obostrzenia - postuluje Flisiak.

Podobnego zdania jest dr Grzesiowski.

- Ograniczenie mobilności i interakcji międzyludzkich, dezynfekcja, szerokie testowanie i maseczki w pomieszczeniach zamkniętych to nadal najlepszy sposób, by ograniczyć transmisję wirusa - powiedział.

- Ale nie musimy wprowadzać takiego głębokiego lockdownu jak w ubiegłym roku. Ograniczony dostęp do restauracji, kin czy na imprezy masowe powinien dotyczyć wyłącznie osób bez certyfikatu szczepienia, ozdrowieńca czy aktualnego testu. Bo właśnie te osoby musimy chronić przed wirusem. Dla nich wariant delta jest najgroźniejszy - dodał.

Zdaniem dra Grzesiowskiego konieczne może być przejście części szkół do trybu nauki hybrydowej bądź nawet nauki zdalnej.

- Coraz częściej otrzymujemy informacje o chorujących dzieciach. W Polsce już powinna być wprowadzona nauka hybrydowa, a w powiatach, gdzie jest najwięcej zakażonych, zdalna. To nie musi trwać cały semestr, zdalne nauczanie wystarczy wprowadzić na kilka tygodni, aby przerwać krążenie wirusa - powiedział dr Grzesiowski.

Nauki zdalnej jednak za wszelką cenę chciałby uniknąć resort edukacji. Nie sposób się temu dziwić - jest ona bardzo szkodliwa dla rozwoju dzieci i młodzieży oraz ich kondycji fizycznej i psychicznej. Mówił o tym niedawno minister edukacji Przemysław Czarnek.

- Nie wracajmy do nauki zdalnej. Ale, żeby do niej nie wracać – szczepmy się. I przestrzegajmy zasad sanitarnych - stwierdził Czarnek - więcej czytaj tutaj.

jkg/rp