„W ocenie obecnej wojny Rosji z Ukrainą papież Franciszek jest przede wszystkim politykiem i dyplomatą, który oferuje tym krajom rolę mediatora. Warto w tym miejscu dodać, że obecny Biskup Rzymu robi dla Ukrainy zdecydowanie więcej niż liderzy innych religii. Niestety, nie słychać wypowiedzi przedstawicieli judaizmu. Milczą liderzy hinduizmu i buddyzmu. Niektóre środowiska muzułmańskie są zdecydowanie po stronie Rosji” – ocenia w rozmowie z portalem Fronda.pl ks. prof. Andrzej Kobyliński.
Fronda.pl: Przyzwyczajamy się do trudnych świąt wielkanocnych. Dwie poprzednie Niedziele Zmartwychwstania spędzaliśmy w cieniu pandemii koronawirusa. W tym roku z niepokojem patrzymy za naszą wschodnią granicę. Jak interpretuje Ksiądz Profesor te znaki czasu? Była zaraza, jest wojna, a światowi przywódcy nie ukrywają, że w najbliższym czasie świat może zostać dotknięty głodem. Spełnia się proroctwo św. Jana?
Ks. prof. Andrzej Kobyliński, filozof, kierownik Katedry Etyki UKSW w Warszawie: Raczej nie. Jestem bardzo ostrożny, gdy chodzi o różnego rodzaju proroctwa. Nie można przywiązywać do nich zbyt dużej wagi. Za dużo ostatnio różnych dziwnych apokaliptycznych wizji i katastroficznych przepowiedni. Bóg dał nam rozum do właściwej interpretacji świata, w którym żyjemy. To największy dar Duch Świętego. Przede wszystkim trzeba zachować zdrowy rozsądek w ocenie tego wszystkiego, co dzieje się obecnie wokół nas. Owszem, z jednej strony grozi nam trzecia wojna światowa, z drugiej – w każdej innej epoce historycznej było zdecydowanie gorzej niż obecnie. W przeszłości ludzie cierpieli bardziej niż dzisiaj. Okrutne mordy były na porządku dziennym. Było więcej zbrodni, gwałtów i przemocy. W pewnym sensie całe dzieje ludzkości są historią niekończących się wojen, podbojów, zaraz, klęsk żywiołowych. Od kilkuset lat śpiewamy w suplikacjach jakże przejmujące i aktualne słowa: „Święty Boże, Święty mocny, Święty a nieśmiertelny, zmiłuj się nad nami. Od powietrza, głodu, ognia i wojny, wybaw nas, Panie. Od nagłej i niespodziewanej śmierci, zachowaj nas, Panie. My, grzeszni, Ciebie, Boga, prosimy, wysłuchaj nas, Panie”. „Powietrze” z suplikacji to oczywiście tzw. morowe powietrze, czyli różnego rodzaju zarazy, epidemie i pandemie. Warto zachować szerszą perspektywę historyczną w ocenie obecnych wyzwań, z którymi zmaga się nie tylko Ukraina, ale cała rodzina ludzka.
Świat radykalnie zmienia się na naszych oczach. Pewni osiągnięć współczesnej nauki upadliśmy przed potęgą wirusa. Pewni fundamentów, na których zbudowano europejskie bezpieczeństwo z przerażeniem patrzymy, jak łatwo ulegają one rosyjskiej agresji. Spełni się stare polskie przysłowie, wedle którego trwoga skłania człowieka ku Bogu? Razem z kresem bezpiecznego dobrobytu nadejdzie kres postępującej laicyzacji?
Obecnie w świecie zachodnim trwoga nie prowadzi do Boga. Mieszkańcy krajów zachodniego kręgu kulturowego pokładają swoją nadzieję nie tyle w religii, ile w nauce, technice i gospodarce. Ostatnie dwa lata pandemii nie przyczyniły się do ożywienia religijnego. Wprost przeciwnie, w niektórych państwach można zauważyć nawet osłabienie praktyk religijnych. Dotyczy to m.in. Polski, gdy chodzi o religijność dzieci i młodzieży. Wydaje się, że w najbliższych dziesięcioleciach poziom religijności na świecie będzie stabilny. To oznacza, że znakomita większość mieszkańców naszej planety zachowa wiarę religijną. Kryzys religijny dotyczy niewielkiej części świata, czyli przede wszystkich mieszkańców Europy. Natomiast na innych kontynentach można wręcz mówić o desekularyzacji, czyli wiośnie religijnej, ożywieniu postaw religijnych.
Nie brakuje dziś osób, których od powrotu do Kościoła skutecznie zniechęca postawa Stolicy Apostolskiej. Wobec wojny na Ukrainie Watykan zajmuje dość dwuznaczne stanowisko. Tłumaczy się to racjami dyplomatycznymi, koniecznością pozostawienia otwartych drzwi do dialogu. Ta wojna nie wymaga jednak bardziej ewangelicznego podejścia? Nie wymaga mowy „tak, tak; nie, nie”?
Watykan ma status państwa neutralnego. W tym przypadku można mówić o tzw. neutralności wieczystej, która charakteryzuje takie państwa jak Szwajcaria czy Austria. Państwo wieczyście neutralne to państwo, którego neutralność jest stanem trwałym. Trwała neutralność wynika z umowy międzynarodowej lub decyzji samego państwa, ale akceptowanej przez społeczność międzynarodową. Papież jako prezydent Watykanu zachowuje się dokładnie tak, jak inni liderzy państw neutralnych. W latach 754-1870 istniało Państwo Kościelne. Przez ponad 1100 lat papieże mieli swoje armie, brali udział w wojnach, tworzyli określone koalicje wojskowe. W 1929 roku zostały podpisane Traktaty Laterańskie. Określiły one obecny kształt Watykanu jako państwa neutralnego.
Czy papież Franciszek kontynuuje postawę wszystkich swoich poprzedników, którzy troszczyli się o zachowanie neutralności państwa watykańskiego?
Zdecydowanie tak. To kontynuacja działań podejmowanych przez Benedykta XVI, Jana Pawła II, Jana Pawła I, Pawła VI, Jana XXIII, Piusa XII i Piusa XI. Być może warto w przyszłości oddzielić funkcję religijną następcy św. Piotra i głowy Kościoła katolickiego od przywódcy politycznego Watykanu. W ocenie obecnej wojny Rosji z Ukrainą papież Franciszek jest przede wszystkim politykiem i dyplomatą, który oferuje tym krajom rolę mediatora. Warto w tym miejscu dodać, że obecny Biskup Rzymu robi dla Ukrainy zdecydowanie więcej niż liderzy innych religii. Niestety, nie słychać wypowiedzi przedstawicieli judaizmu. Milczą liderzy hinduizmu i buddyzmu. Niektóre środowiska muzułmańskie są zdecydowanie po stronie Rosji.
Można podać jakiś przykład?
17 marca 2022 roku duchowi przywódcy muzułmanów z Północnego Kaukazu, Tatarstanu, obwodu saratowskiego i Krymu w pełni poparli rosyjski najazd na Ukrainę. „My, przedstawiciele głównych religijnych organizacji muzułmańskich Rosji, chcemy wyrazić swe poparcie dla kierownictwa naszego kraju i w pełni uznajemy rosyjską doktryną wojskową jako obronną” – stwierdza oświadczenie ogłoszone 17 marca 2022 roku po spotkaniu liderów islamskich w Północnej Osetii. Zdaniem liderów islamskich rosyjska operacja zbrojna w Ukrainie w celu zmuszenia agresora do pokoju jest wymuszonym środkiem obronnym i zapobiegawczym, aby chronić Rosję i wszystkich jej obywateli przed rzeczywistą groźbą użycia broni jądrowej i biologicznej przez wojska NATO.
Papież Franciszek od początku swojego pontyfikatu poświęca bardzo dużo uwagi sprawie pokoju na świecie, międzyludzkiego braterstwa, konieczności zakończenia wszelkich wojen. Robi to jednak w sposób, w jaki Kościół do tej pory tego nie robił. Ojciec Święty zerwał z pojęciem „wojny sprawiedliwej”. W trakcie obecnej wojny sprzeciwia się dozbrajaniu Ukrainy. Franciszek zdaje się budować wspólnotę pacyfistów. Chrześcijaństwo w swojej naturze jest pacyfistyczne?
Osobiście jestem radykalnym przeciwnikiem pacyfizmu. Ale trzeba pamiętać o tym, że wielu chrześcijan opowiada się za pacyfizmem. Gdy chodzi o Kościół katolicki, mamy obecnie w tej sprawie głęboki chaos doktrynalny. Z jednej strony, w październiku 2020 roku papież Franciszek opublikował encyklikę „Fratelli tutti” (Wszyscy bracia), w której twierdzi, że nie istnieje wojna sprawiedliwa. Z drugiej strony, doktryna wojny sprawiedliwej jest bardzo precyzyjnie opisana w obowiązującym obecnie Katechizmie Kościoła Katolickiego. Zawiera ona dokładne warunki usprawiedliwiające obronę z użyciem siły militarnej. Teoria wojny sprawiedliwej wskazuje cztery następujące warunki: A) Szkoda wyrządzana przez napastnika narodowi lub wspólnocie musi być długotrwała, poważna i niezaprzeczalna; B) Wszystkie pozostałe środki zmierzające do położenia jej kresu okazały się nierealne lub nieskuteczne; C) Muszą być uzasadnione warunki powodzenia użycia siły militarnej; D) Użycie broni nie może pociągać za sobą jeszcze poważniejszego zła i zamętu niż zło, które należy usunąć.
Na początku wojny nie brakowało osób, które wierzyły, że cały ten dramat jest efektem szaleństwa Putina, że wystarczy zmienić w Rosji prezydenta i wszystko będzie w porządku. Wiemy jednak, że to nie pojedynczy przywódcy, ani nawet nie pieniądze i gospodarka rządzą światem. Światem rządzą idee. Jaka idea stoi za rosyjską agresją? To problem wciąż nierozliczonego komunizmu czy sięga on jeszcze dalej?
Pełna zgoda: światem rządzą idee. Z jednej strony, idee, z drugiej – pieniądze. Niestety, nie brakuje kompletnie idiotycznych komentarzy, które sprowadzają problem obecnej wojny do rzekomego szaleństwa Władimira Putina. To kompletny nonsens. W kontekście agresji Rosji na Ukrainę wyróżniłbym dwie warstwy interpretacyjne. Gdy chodzi o warstwę zewnętrzną w stosunku do tej wojny, główny problem ideowy ma charakter geopolityczny. Sprawa dotyczy konieczności stworzenia nowego porządku międzynarodowego. W 2021 roku, wraz z wycofaniem wojsk amerykańskich z Afganistanu, skończył się jednobiegunowy model świata, w którym przez ponad 30 lat dominującą rolę odgrywały Stany Zjednoczone. Obecnie rodzi się model wielobiegunowy, w którym władzą nad światem podzielą się takie potęgi gospodarcze i wojskowe jak USA, Chiny, Rosja, Niemcy czy Indie. Gdy chodzi o warstwę wewnętrzną w stosunku do obecnej wojny, warto wskazać na cztery elementy dotyczące Federacji Rosyjskiej, które w pewien sposób utorowały drogę dla inwazji militarnej. Pierwszym czynnikiem jest dziedzictwo komunizmu i brak potępienia zbrodni tego systemu. Obecna Rosja jest w dużym stopniu kontynuacją Związku Radzieckiego. Drugi element to dziedzictwo imperialnej Rosji. Prezydent Putin buduje wielkie imperium na wzór wielu rosyjskich carów. Trzeci element to rosyjska oligarchia. Współczesna Rosja nie jest państwem demokratycznym. System komunistyczny został przekształcony w postkomunistyczną oligarchię. Czwarty element ma charakter religijny. Dotyczy on wykorzystywania prawosławia do celów politycznych.
Jak w tym kontekście należy ocenić przemówienie Władimira Putina z 18 marca 2022 roku na moskiewskim stadionie Łużniki?
To jawne bluźnierstwo. Tego dnia zorganizowano w Moskwie wiec-koncert z okazji ósmej rocznicy aneksji Krymu i Sewastopola. W swoim przemówieniu Władimir Putin przekonywał, że głównym powodem tzw. specjalnej operacji wojskowej w Ukrainie jest „ludobójstwo”, którego Ukraińcy mieli się rzekomo dopuścić na prorosyjskich mieszkańcach Donbasu. „Nasi chłopcy – twierdził rosyjski przywódca – walczą ramię w ramię. Pomagają sobie i wspierają się nawzajem, a w razie potrzeby osłaniają się ciałem przed kulami na polu walki. Dawno nie było takiej jedności”. W celu religijnego wzmocnienia tych słów, Putin zacytował wypowiedź Jezusa Chrystusa z Ewangelii według św. Jana: „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J 15, 13).
Jeszcze niedawno wydawało się, że jedynie w islamie wciąż żywa jest idea nawracania przemocą, usprawiedliwiania wojny religią. Zdawało się, że chrześcijaństwo ostateczne poradziło sobie z tym problemem. Jednak sobie nie poradziło. Patriarcha Cyryl wzywa rosyjskich żołnierzy do mordowania na Ukrainie, powołując się na konieczność obrony chrześcijańskiej cywilizacji przed zachodnimi ideologiami. Być może to zwykły cynizm byłego współpracownika KGB, dla którego chrześcijaństwo było jedynie drabiną do kariery. Jego postawa nie pokazuje jednak, że religia również dziś może zostać wykorzystana do usprawiedliwienia zbrodni?
Oczywiście nie wolno wykorzystywać Boga i religii do usprawiedliwienia wojny, zbrodni i przemocy. W trudnym dziele swego rodzaju oczyszczania religii wielką rolę odegrała Polska, prowadząc długi spór z Krzyżakami. Byli oni przekonani, że można ogniem i mieczem nawracać ludy pogańskie na wiarę w Jezusa Chrystusa. Twierdzili, że Prusowie, Litwini czy Żmudzini nie mają prawa do swoich ziem. Krzyżacy uważali, że prowadzą świętą wojnę w imieniu Boga i Kościoła katolickiego. Co więcej, mieli po swojej stronie znakomitą większość ówczesnej zachodniej Europy. Zwrot w sporze Polski z Krzyżakami nastąpił w lipcu 1416 roku na Soborze w Konstancji, gdy swoją wielką i przełomową mowę wygłosił ks. prof. Paweł Włodkowic. Polski prawnik i filozof przedstawił przekonujące argumenty za tym, że nie wolno zabijać innych ludzi w imię Boga. Gdy chodzi o współczesne chrześcijaństwo, zasadniczo ten problem został już rozwiązany. Rosyjskie prawosławie jest tutaj negatywnym wyjątkiem. Natomiast ogromnym problemem jest obecnie ciągle ścisłe połączenie religii z przemocą w islamie czy hinduizmie. Mrożą krew w żyłach przerażające informacje o prześladowaniach religijnych, jakie docierają ostatnio z takich krajów jak Nigeria, Pakistan, Afganistan, Indie czy Sudan.
Dzisiejsza Niedziela przypomina nam o potędze Boga, który z największego zła wyprowadza największe dobro. Przez zbrodnię zabójstwa Syna Człowieczego Bóg ofiarował światu zbawienie. Możemy dziś z tą nadzieją patrzeć na dramat Ukrainy? Bóg wyprowadzi z tej wojny jakieś dobro?
Istotą świąt Wielkiej Nocy jest nadzieja. Jeśli Chrystus powstał z martwych, to wszystkie jest możliwe. Apostoł Narodów mówi bardzo zdecydowanie: „Jeśli nie ma zmartwychwstania, to i Chrystus nie zmartwychwstał. A jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, daremne jest nasze nauczanie, próżna jest także wasza wiara” (1 Kor 15, 13-14). Dzisiaj bardzo potrzebujemy nadziei wyrastającej z wiary w zmartwychwstanie. Owszem, patrząc religijnie na świat, można żywić nadzieję, że Bóg potrafi wyprowadzić dobro nawet z piekła wojny. Wierzę głęboko, że dzielny naród ukraiński nie przelewa krwi nadaremno. Trzeba jednak pomóc Bogu w tym, żeby po obecnej wojnie został stworzony sprawiedliwy ład w całej Europie Środkowo-Wschodniej. Nie będzie to łatwe. To brutalna wojna o władzę i pieniądze. Nie ukrywam, że patrzę z przerażeniem na negocjacje prowadzone między Rosją i Ukrainą, którym przewodniczy rosyjski oligarcha Roman Abramowicz. Mam nadzieję, że nasz wywiad i kontrwywiad śledzą operacyjnie te wydarzenia. Z pewnością warto wiedzieć, jaka przyszłość świata jest obecnie projektowana przez rosyjskich i ukraińskich oligarchów, wspieranych przez swoich przyjaciół ze Stanów Zjednoczonych, Niemiec, Izraela czy Szwajcarii. Owszem, módlmy się i powierzajmy Bogu naszą przyszłość. Ale warto też mieć głowę na karku, żeby właściwie rozumieć – z perspektywy naszego interesu narodowego – obecne przegrupowanie sił w wymiarze globalnym.
Rozmawiał Karol Kubicki