W tym roku cofniemy wskazówki nieco wcześniej niż zazwyczaj. W 2024 roku zmiana nastąpiła 27 października, a w 2023 dopiero 29 października. W praktyce oznacza to, że tej jesieni szybciej przywitamy krótsze dni, dłuższe wieczory i niższe temperatury.
Choć dla wielu osób to zaledwie symboliczna operacja, zmiana czasu potrafi wprowadzić spore zamieszanie – szczególnie w transporcie, logistyce i pracy zmianowej. Linie kolejowe, przewoźnicy lotniczy i operatorzy sieci teleinformatycznych co roku muszą dostosowywać swoje systemy, by uniknąć błędów związanych z „podwójną godziną”.
Początki przestawiania zegarków sięgają pierwszej połowy XX wieku. System wprowadzono z myślą o oszczędzaniu energii elektrycznej, by lepiej wykorzystywać światło dzienne. W Polsce rozwiązanie to po raz pierwszy zastosowano w 1939 roku, a na stałe powróciło w 1977 roku – po kryzysie energetycznym.
Z biegiem lat coraz więcej ekspertów zaczęło jednak podważać zasadność takiego systemu. Współczesne badania wskazują, że różnice w zużyciu energii są minimalne, natomiast skutki zdrowotne – w tym zaburzenia snu, obniżenie koncentracji i gorsze samopoczucie – odczuwa znaczna część społeczeństwa.
– Zmiana czasu to pozostałość po epoce przemysłowej, która dziś przynosi więcej szkody niż pożytku – komentuje dr Anna Kuczyńska, ekspertka ds. zdrowia publicznego cytowana przez portal „Euronews”.