Bł. ks. Jerzy Popiełuszko został zamordowany przez funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa 19 października 1984 roku. Zamordowali go trzej pracownicy Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Zanim to jednak zrobili, bestialsko torturowali swoją ofiarę. Zmasakrowali ks. Jerzemu twarz, odcinając mu nawet język. Za swoją „pracę” byli godziwe wynagradzani. Do niedawna otrzymywali emerytury w wysokości przynajmniej czterech tysięcy złoty.
W porwaniu, torturowaniu i morderstwie kapelana „Solidarności” bezpośrednio uczestniczył kpt. Grzegorz Piotrowski, por. Leszek Pękala i por. Waldemar Chmielewski. Ich przełożonym był płk Adam Pietruszka, który już w 1985 roku został skazany na 25 lat za tzw. sprawstwo kierownicze w zabójstwie duchownego. Dzięki interwencji Czesława Kiszczaka, rok później zamieniono mu jednak karę na 15 lat więzienia. W grudniu 1987 karę złagodzono do 10 lat i Pietruszka wyszedł na wolność w 1995 roku.
Po wyjściu na wolność Pietruszka otrzymywał od państwa emeryturę w wysokości 4 100 zł. Dwa razy tyle, 8 tys. zł miesięcznie, w ramach swojego świadczenia emerytalnego otrzymywał gen. Władysław Ciastoń, którego oskarżono o podżeganie do tej zbrodni.
W odróżnieniu od swoich ofiar, kaci aparatu terroru PRL żyli w III RP „jak pączki w maśle”. Po skończeniu „służby” otrzymywali emerytury, które pozwalały im wygodnie żyć. W kontekście zbrodni, których się dopuszczali, zmniejszenie ich świadczeń emerytalnych do 2,1 tys. zł, co jak na polskie warunki nie jest wcale niską emeryturą, można określić jedynie jako akt łaski.
kak/ prawicowyinternet.pl