Każdy dzień dostarcza nowych atrakcji, które bezlitośnie obnażają poziom intelektualny i moralny postaci ze świecznika „ten kraju”. Tempo takie, że trudno za kompromitacjami nadążyć, za to dużo łatwiej zinterpretować.
Przede wszystkim trzeba wybić sobie z głowy „wpadkę’, choćby tę najnowszą z udziałem posła Myrchy z PO. Od rana czytam, że Myrcha zaliczył wpadkę myląc imiona trzech króli. Przepraszam bardzo, ale wpadką byłaby zamiana Baltazara na Bartłomieja albo Melchiora na Michała. Wymienienie Belzebuba jako jednego z Trzech Króli to nie jest żadna wpadka, ale wyznacznik wiedzy i inteligencji. Rozumiem, że można nie znać imion wschodnich władców, chociaż jest to wiedza nie tylko religijna, ale znacznie rozleglejsza, odnosząca się choćby do kulturoznawstwa. Pytanie, jak można za króla składającego pokłon Chrystusowi uznać Belzebuba?
Jedna, jedyna odpowiedź obsługuje to pytanie. Mamy do czynienia z klinicznym przykładem nieuka pozbawionego inteligencji. Nawet brak wiedzy na temat chrześcijańskiego święta, przeciętnie rozgarniętemu nie pozwoliłby wezwać Belzebuba na pomoc, bo równie dobrze można w mitologii Greckiej umieścić Ryszarda Petru. Myrcha nie jest ani pierwszym, ani ostatnim produktem negatywnej selekcji, nacechowanym brakiem rozumu i elementarnej wiedzy. Nie ma tutaj najmniejszego przypadku, że na wysokie stanowiska całymi latami wybierano, co tu dużo mówić, kompletnych osłów. Poczynając od Wałęsy, przez Komorowskiego, kończąc na Petru i Kijowskim. Oni nie tylko tacy są, jacy są, ale oni w założeniu tacy mieli być. Identycznie rozkładają się akcenty w mediach i co najgorsze w nauce.
Rzeczony Myrcha jest prawnikiem, a zatem musiał skończyć studia i wydawać by się mogło, że to po prostu niemożliwe, co on sobą reprezentuje. Możliwe, możliwe i zapewniam, że 20 lat temu pan poseł nie skończyłby mojego prowincjonalnego LO, bo by się do niego nie dostał. Złośliwi mówią, że wystarczy zabrać takim Wikipedię i nie mają pojęcia jak wyciągnąć pierwiastek z 4. Zgadza się, ale to współczesna wersja niemoty, wcześniej tacy dostawali wykształcenie za przysłowiową świnię albo masło. Pchało się na siłę nieuka na najwyższe urzędy z dwóch głównych powodów. Po pierwsze był swojak, po drugie carskim zwyczajem, urzędnik musi być od naczelnika dwa razy głupszy, aby naczelnikowi przykrości nie robić. Obie podstawy awansu składały się na łatwą sterowalność.
Tacy ludzie mądrzy nie są, ale swój rozum mają i doskonale wiedzą, że muszą być 100 razy bardziej wierni, żeby nadrobić swoją mierność. Negatywny dobór kadr nie niósł za sobą żadnego ryzyka, bo każdy egzemplarz był opatrzony opieką medialną. Pozwalało to z idiotów robić mędrców, ze złodziei filantropów i w skaranej wersji z bandytów bohaterów. W czasach PRL zajmowała się tym PRL, współcześnie funkcje przejęły polskojęzyczne media. Setki razy prowadzono debaty na temat własności mediów i za każdym razem padały te same śmieszne argumenty, które wykorzystywano przy kapitale – wolność słowa nie ma narodowości. Bajaczka dla Myrchy i jemu podobnych. Media to broń atomowa, która potrafi ogłupić całe narody i sprzedać prawie wszystko, na czym właścicielowi mediów zależy.
Przyczyna, która legła u podstaw wykupienia polskich gazet, stacji radiowych i wreszcie telewizji, nazywa się biznes plus polityka. Korelacja pomiędzy promowaniem miernot, które gotowe są nosem podcierać niemiecki, radziecki, czy europejski tyłek, a ich pozycją społeczną jest ściśle regulowana. Proste zasady gry, reprezentujesz interesy finansowe i polityczne właściciela mediów, to polskojęzyczne media zrobią z ciebie Senekę, chociaż do pięciu policzyć nie potrafisz. I odwrotnie, bijesz na głowę miernoty, ale bez litości demaskujesz wrogie wpływy polityczne i biznesowe, to zostajesz ostatnim idiotą, w najlepszym razie ksenofobem. Wniosek? Dość oczywisty, wyśmiewana repolonizacja mediów, to jeden z warunków koniecznych do pełnej suwerenności Polski.
Matka Kurka