W starciu z Rosją Putina politycy niemieccy wyglądają na zastraszonych - uważa komentator niemieckiej gazety Frankfurter Allgemeine Sonntagszeitung.
"Putin grozi wojną. Nie ma innego wytłumaczenia dla zmasowanej koncentracji rosyjskich oddziałów wokół Ukrainy. Skala koncentracji wojska z potencjałem atomowym w tle ma zasygnalizować Zachodowi: to będzie wielka wojna, jeśli nie będziecie uważali" - pisze autor komentarza Konrad Schuller.
Wskazuje także na ciekawą analogię z II Wojną Światową. "Mocarstwa zachodnie próbowały zapobiec wojnie, dając Hitlerowi wszystko, co chciał. Chciały go ugłaskać, a ośmieliły go jeszcze bardziej" - twierdzi Schuller.
W jego ocenie Europa stoi dzisiaj przed wyborem pomiędzy wojną z powodu nadreakcji a wojną z powodu wycofania się. "Linia między appeasementem a eskalacją jest cienka, Zachód próbuje utrzymać równowagę" - czytamy w FAS.
Autor wskazuje na twierdzenia Zachodu, że militarne rozwiązanie nie wchodzi w grę. Z drugiej strony jednak Zachód ostrzega, że atak na Ukrainę będzie wiązał się z ogromnymi sankcjami gospodarczymi.
Państwa zachodnie zapewniają także, że dozbroją Ukrainę. Zdaniem Schullera skuteczna jest przyjęta przez Zachód strategia polegająca na deeskalacji i groźbach sankcji.
"Głupio tylko, że Berlin znów stosuje dumping. Podczas gdy Ameryka oferuje Ukraińcom broń przeciwpancerną, Berlin postępuje tak, jakby można było poskromić Putina gałązką oliwną" - twierdzi publicysta.
Wskazuje, że ukraińskie prośby o broń są odrzucane. Niemieccy politycy wycofują się zaś rakiem ze składanych wcześniej obietnic. Jako przykład Schuller wskazuje na Roberta Habecka z Zielonych, który twierdzi obecnie, że jego wcześniejsze obietnice dozbrojenia Ukrainy "nie dotyczyły gorącego konfliktu".
"Tak mówią zastraszeni. Taktyka Putina działa" - konkluduje publicysta.
jkg/deutsche welle