W tym roku minie kolejna, 36. rocznica zamordowania ks. Jerzego Popiełuszki, kapelana "Solidarności". Przypominamy, że oprawcy duchownego, który uczył nas "zło dobrem zwyciężać", jeszcze w wolnej Polsce nie ponieśli zbyt dotkliwej kary, co więcej, otrzymywali wysokie emerytury.
Adam Pietruszka, oskarżony o sprawstwo kierownicze, otrzymywał co miesiąc 3,9 tys. zł. Jeszcze więcej, bo po 8 tys. zł miesięcznie, dostawał Władysław Ciastoń, oficjalnie oskarżony o podżeganie do tej zbrodni! Bezpośrednio, w porwaniu i morderstwie ks. Jerzego uczestniczyli trzej oficerowie MSW: kpt. Grzegorz Piotrowski (naczelnik wydziału osławionego Departamentu IV), por. Leszek Pękala i por. Waldemar Chmielewski. Ich przełożonym był natomiast płk Adam Pietruszka. Pietruszka został w 1985 r. skazany na 25 lat pozbawienia wolności za sprawstwo kierownicze. Rok później, po interwencji Czesława Kiszczaka, jednego z "architektów" stanu wojennego, wyrok- poprzez zastosowanie częściowej amnestii- karę zamieniono na 15 lat. Za rok doszło do kolejnego złagodzenia kary, tym razem do 10 lat. Ostatecznie Pietruszka wyszedł na wolność w roku 1995, a więc już w "wolnej" Polsce.
Po nabyciu praw do emerytury Pietruszka otrzymywał od państwa świadczenie w wysokości prawie 4 tys. zł miesięcznie. Jeszcze bardziej sowitych emerytur doczekali się tacy, jak Władysław Ciastoń, który został oskarżony o podżeganie do tej odrażającej zbrodni.
Zanim został zamordowany, ks. Jerzy Popiełuszko przeszedł prawdziwą gehennę. Oprawcy torturowali kapelana "Solidarności", potwornie zmasakrowali jego twarz. Duchowny miał nawet odcięty język.
Mimo to kaci ks. Popiełuszki i oficerowie aparatu terroru przez lata żyli na przyzwoitym poziomie, w odróżnieniu od wielu ich ofiar.
yenn/PAP, Fronda.pl