Obniżenie ratingu kredytowego Polski dokonanej przez skompromitowaną agencję Standard & Poor spowodowała, że w pierwszych minutach notowań na warszawskim parkiecie główny indeks WIG20 tracił 1,5 proc., do 1709 punktów. W poniedziałek o godz. 10.22 za jedno euro trzeba było zapłacić 4,47 zł, za franka 4,08 zł, a za dolara 4,10 zł.

- Agencja S&P, tnąc rating, nie dokonała żadnego szarlataństwa. W dużym uproszczeniu agencja ostrzega, że Polska pójdzie "węgierską ścieżką". Z punktu widzenia inwestorów zagranicznych oznacza to spore ryzyko inwestycyjne. Ryzyka tego zresztą już doświadczają. Chociażby właściciele banków, które z jednej strony będą musiały zapłacić podatek bankowy. Z drugiej zaś zmierzyć się z zaprezentowaną w ostatni piątek przez prezydenta, a jeszcze nie policzoną (nie znane są koszty), ustawą o pomocy dla frankowiczów - komentuje Marcin Kiepas, główny analityk Admiral Markets.

Zdaniem analityków Ministerstwo Finansów przyjęło zbyt optymistyczne szacunki wzrostu gospodarczego w Polsce. S&P prognozuje, że PKB w 2016 roku wyniesie 3,4 proc., a nie - jak prognozuje rząd - 3,7 proc., a w kolejnych latach będzie jeszcze niższy. Według agencji dług do PKB w tym roku wzrośnie do 3,2 proc.

Ministerstwo Finansów napisało w komentarzu po komunikacie S&P, że "to niezrozumiała decyzja jednej z agencji". Agencja Fitch pozostawiła bowiem rating dla Polski bez zmian i stabilną perspektywę. W komunikacie analitycy tej agencji napisali, że ryzyka dla ratingu są obecnie zrównoważone. Lepszą ocenę Polska może dostać, jeśli będzie działać w kierunku obniżania deficytu, długu publicznego, zadłużenia zagranicznego. A gorszą, jeśli będziemy obserwować poluzowanie fiskalne - wynika z oświadczenia Fitch

Pytany w poniedziałek w TVN 24, jaki ma pomysł, by zapobiec ewentualnemu spadkowi wartości złotego i wzrostowi kosztów obsługi długu, minister Paweł Szałamacha powiedział, że "pomysłem jest wykazanie wiarygodności, czyli działania w ciągu roku, które pokażą, że budżet jest wiarygodny i zostanie zrealizowany w pełni", a także "działania, byśmy jako kraj odbudowali własne źródła dochodów podatkowych i byli w mniejszym zakresie zależni od finansowania długiem". Odnosząc się do doniesień, że rząd miał przed publikacją informacje, co znajdzie się w ratingu i mógł się do niej odnieść, Szałamacha powiedział, że rząd otrzymał notę i na nią odpowiedział. - Odpowiedzieliśmy argumentami, one wszystkie zostały odrzucone, nie wzięto ich pod uwagę - powiedział minister. - Agencje ratingowe zajmują się wiarygodnością kraju na poziomie finansowym, ekonomicznym, tym, co zależy od ministra finansów. W tym przypadku agencja rozszerzyła swoje pole zainteresowania i zaczęła się interesować polską polityką. To było działanie zupełnie niestandardowe, ale są z tego znani - powiedział Szałamacha.

mm/TVN24.pl/gazeta.pl