Jestem zdumiona tym wyrokiem, gdyż w sposób jaskrawy ogranicza on konstytucyjną wolność wypowiedzi, zwłaszcza w przypadku zjawiska niezwykle kontrowersyjnego, jakim jest tzw. zmiana płci. Z medycznego punktu widzenia taka zmiana nie jest możliwa, płci zmienić nie można, jest to w medycynie bezsporne. Możemy jedynie z ideologicznych powodów stworzyć sztuczną konstrukcję prawną, w ramach której umówimy się, że osoba podająca się za kobietę/mężczyznę będzie korzystała z praw i statusu innych, niż ma wpisane do aktu urodzenia.
Sąd nie może jednak nakazać zafałszowania rzeczywistości i wydawać poprawnych politycznie wyroków, zakazujących odnoszenia się do naturalnego, medycznego stanu.Tym bardziej, że w Polsce nie ma żadnej ustawy o tzw. zmianie płci, która regulowałaby skutki prawne, w tym zakaz dyskusji i krytyki czy własnej, niezależnej oceny problemów związanych z tzw. zmianą płci. Na dzień dzisiejszy procedura tzw. zmiana płci odbywa się pozakonstytucyjnie, właśnie dlatego, że nie ma ustawy, regulującej tę kwestię, a jednocześnie zakazującej komukolwiek czegokolwiek. W związku z tym, zakaz dla red. Terlikowskiego nie ma podstawy w ustawie. Ochrona godności nie może chronić zaburzonych i szkodliwych działań człowieka.
Człowiek, który zaskarżył red. Terlikowskiego, wobec braku ustawowej regulacji, regulującą tzw. zmianę płci, skorzystał z proceduralnego przepisu KPC, który pozwala jedynie wnieść sprawę do sądu. A sąd uznał to za merytoryczną (materialną) podstawę ustalenia nowej tożsamości tego człowieka. Zapis ten nie tworzy jednak żadnej procedury prawnej zmiany płci. Sprawę niewłaściwości dotychczasowej procedury tzw. zmiany płci podnosił Rzecznik Praw Obywatelskich, informując o tym ministra sprawiedliwości. Założenia do projektów regulujących takie kwestie (tzw. korekty płci) są dopiero poddawane wstępnym dyskusjom w ramach resortu. Nie ma zatem żadnej ustawowej, materialnej podstawy prawnej, by komukolwiek zakazać mówienia o skutkach tzw. zmiany płci, o tym, kim dany człowiek był przed taką zmianą i kim, dla osoby krytykującej, taki człowiek nadal pozostaje.
W sytuacjach spornych powinny, moim zdaniem, decydować obiektywne względy medyczne, a nie ideologiczne i prowadzona polityka obyczajowa. Prawnie możemy oczywiście nakazać, żeby osobę czarnoskórą nazywać białą Chińczyka Indianinem albo też dziecko dorosłym, ale to będzie fikcja, upokorzenie zdrowego rozsądku. Tym bardziej, że Anna Grodzka wcale nie ukrywa swojej przeszłości. Jest w internecie wiele zdjęć, filmów. Sama wystąpiła w filmie dokumentalnym na temat swojej przemiany. Niedawno miała być nawet wystawiana operetka, finansowana przez marszałka Struzika, z librettem redaktora "GW" na kanwie przygód Anny Grodzkiej. Nie można więc mówić o jakimkolwiek narażeniu dobrego imienia tej osoby, bo ona sama robi sobie reklamę ze "zmiany płci", dzięki której przecież weszła do Sejmu. O przygodach związanych ze swoją zmianą szeroko opowiada również za granicą.
Trzeba mocno podkreślić, że sąd nie miał podstawy prawnej, materialnej by zakazać przypomina przeszłości Anny Grodzkiej , osoby publicznej, która musi zaakceptować, że jej życie będzie bardzo szczegółowo analizowane. Ustawy o uzgadnianiu płci nie ma! Dlatego uważam, że sąd w rażący sposób naruszył konstytucję, gdyż ograniczył wolność wypowiedzi red. Terlikowskiemu (i nie tylko jemu), bez istnienia odpowiedniej ustawy, wymaganej przez konstytucję. Działanie sądu, ograniczające wolność wypowiedzi, pozostaje w sprzeczności z ustaleniami medycyny, która jak wspomniałam, stwierdza o niezmienności rasy i płci człowieka. Ten wyrok jest nie tylko absurdalny, obraża zdrowy rozsądek, ale przede wszystkim budzi poważne wątpliwości ze względu na to, że schlebia poprawności politycznej. Sąd w istocie przyznał, że każda mniejszość seksualna, z poparciem różnych instytucji może terroryzować, również prawnie, większość. Redaktor Terlikowski, subiektywnie uznając Grodzką za mężczyznę, stoi nie tylko na gruncie medycyny, ale także na gruncie prawa. Nie ma żadnej ustawowej podstawy prawnej, zgodnie z którą sądy mogłyby orzekać o tzw. zmiany płci, a tym samym zgodnie z Konstytucją (na podstawie ustawy) wymierzyć karę red. Terlikowskiemu.
Wyrok ws. Tomasza Terlikowskiego nie tylko zdumiewa i zaskakuje, ale także przeraża. Jestem przerażona skalą przyjęcia przez sądownictwo maniery poprawności politycznej w wymiarze sprawiedliwości, ponieważ wymiar sprawiedliwości sprzęga się w realizację politycznego terroru. To jest dramat, bo okazuje się, że jesteśmy bezbronni wobec szaleństw zaburzonej mniejszości. Można narzucić ideologiczne powody orzekania, sposób rozumowania, odbiegające od zdrowego rozsądku. Aż trudno przewidzieć, kiedy i za co możemy zostać ukarani. Wyrok ogranicza red. Terlikowskiemu wolność wypowiedzi o problemach, które są aktualnie żywo, publicznie dyskutowane. To znaczy, że sąd zamknął tym wyrokiem usta większościowej opinii publicznej, niegodzącej się na obyczajowe szaleństwa mniejszości i to na samym progu tworzenia pierwszej w Polsce regulacji prawnej w tej materii.W Sejmie złożono projekty ustaw, ale już teraz zamyka krytykom usta, pod pojemnym pretekstem ochrony godności człowieka. Czy widząc kobietę, mamy mówić, że to mężczyzna i odwrotnie, bo inaczej zostaniemy sądownie skazani? Mam nadzieję, że będzie odwołanie w tej sprawie, bo dziś wstydzę się, że jestem prawnikiem.
Not. MaR
Czytaj również:
A jednak cenzura i odrzucenie genetyki. Mam zakaz wypowiedzi na temat [cenzura sądowa]
Ks. prof. Paweł Bortkiewicz dla Fronda.pl: Sąd opowiedział się za duchem mainstreamingu genderowego