Mołdawia, kraj o jednym z najniższych PKB w Europie, boryka się z ogromnym kryzysem energetycznym. Władze mołdawskie zwróciły się do Ukrainy o dostarczenie 15 milionów metrów sześciennych gazu. Mołdawia szuka także pomocy w Polsce.

Mołdawia boryka się z ogromnym kryzysem energetycznym. Prośbę skierowaną do Ukrainy potwierdził Andriej Gierus z mołdawskiej Naczelnej rady do spraw energetyki i usług komunalnych.

W lipcu tego roku w Mołdawii, tradycyjnie traktowanej przez Rosję jako lenno, wybory wygrała proeuropejska i prozachodnia Partia Działania i Solidarności skupiona wokół urzędującej prezydent kraju Mai Sandu. Partia Działania i Solidarności uzyskała 52,5 proc. głosów, niemal dwa razy więcej od prorosyjskiego Bloku Wyborczego Komunistów i Socjalistów, który uzyskał poparcie 27,4 proc. Mołdawian.

- Obecnie Mołdawia prowadzi trudne negocjacje z Gazpromem dotyczące przedłużenia kontraktu, zmniejszono dostawy, w kraju fizycznie brakuje gazu, w szczególności dla obiektów krytycznej infrastruktury - powiedział Gierus.

O tym, że Ukraina otrzymała taką prośbę od Mołdawii poinformował sekretarz ukraińskiej Rady Narodowego Bezpieczeństwa i Obrony Aleksiej Daniłow. Zgodnie z jego słowami, Kijów jest gotów pomóc Kiszyniowowi, jednak gaz nie będzie przesłany w zamian za pieniądze, a na zasadzie zwrotu. Zdaje się to tylko dowodzić, że ukraińskie zasoby gazu są w słabej kondycji. Od jakiegoś czasu politycy rosyjscy robią "podchody" w stronę Ukrainy. Najpierw Władimir Putin zasugerował, że Ukraińcy i Rosjanie to jeden naród. Panslawistyczne nawiązania nie są w rosyjskiej polityce niczym nowym. W ten sposób Rosja realizuje także swoje wewnętrzne cele, starając się wzbudzić w Rosjanach przekonanie o istnieniu rdzennie rosyjskich ziem, które zagarnęła zagranica. W takich kategoriach można potraktować także, być może inspirowaną przez Kreml, wypowiedź Aleksandra Łukaszenki, że Białystok i Wilno to białoruskie miasta.

Jeszcze na początku października mołdawski operator „Mołdowagaz” poinformował, że zapotrzebowanie na gaz w kraju przewyższa dostawy z Rosji oraz wezwał do oszczędnego gospodarowania paliwem. Sytuację utrudnia to, że Mołdawia dotychczas nie zawarła z Gazpromem długoterminowego kontraktu. 1 października Gazprom przedłużył podpisaną jeszcze w 2008 roku umowę o miesiąc. Według Gazpromu ceny gazu kształtują się w zależności od światowych cen nafty. Dla Mołdawii ceny te wynoszą 790 dolarów za tysiąc metrów sześciennych.

Stanowi to przyjętą przez Kreml strategię doprowadzania do podpisywania kolejnych długoterminowych kontraktów z Gazpromem przez kraje europejskie. O tym, że Polska takiej umowy nie zawrze poinformował jakiś czas temu rządowy pełnomocnik ds energii Piotr Naimski. W przypadku Polski taka decyzja ma związek z mającym rychło nastąpić uruchomieniem gazociągu Baltic Pipe oraz dostawami skroplonego gazu ziemnego.

W tym tygodniu miała miejsce kolejna runda negocjacji na temat kontraktu. Jak poinformowała rosyjska oficjalna agencja informacyjna RIA Nowosti, Gazprom zaproponował Mołdawii „sprawiedliwą cenę rynkową” z dodatkową zniżką wynoszącą 25 proc. w zamian za dług wynoszący około 700 milionów dolarów.

Jednak mołdawska delegacja nie wyraziła zgody na te warunki. Dodatkowo, co zapewne boli Rosję, Kiszyniów nie uznaje historycznych długów wobec Rosji. Mołdawia nie chce także płacić za dostawy gazu dla mieszkańców Naddniestrza.

Naddniestrze to terytorium o skomplikowanym stanie prawnym. 2 września 1990 roku Naddniestrze jednostronnie oderwało się od Mołdawii i zadeklarowało pozostanie w rozpadającym się Związku Radzieckim. Naddniestrze nie zostało uznane za niepodległe państwo przez społeczność międzynarodową. Otwarta prorosyjskość tego regionu (we fladze Naddniestrza znajduje się sierp i młot) jest wykorzystywana przez Rosję w negocjach z proeuropejskimi władzami mołdawskimi.

Pojawia się coraz to więcej dowodów na to, że Rosja potraktuje gazociąg Nord Stream 2 jako narzędzie służące odbudowie strefy wpływów w Europie.

Mołdawia szuka wsparcia nie tylko na Ukrainie. W dniach 18-19 października wicepremier i minister rozwoju regionalnego Mołdawii Andrei Spinu udał się z wizytą do Warszawy.

- W Warszawie spotkałem się z prezydenckim ministrem do spraw międzynarodowych Jakubem Kumochem oraz przedstawicielem polskiego rządu ds Mołdawii Adamem Eberhardtem. Poinformowałem ich o obecnej sytuacji na Mołdawii w zakresie zapotrzenia kraju w gaz. Spotkałem się także z polskim pełnomocnikiem ds energetyki Piotrem Naimskim. Przedyskutowałem długoterminowe partnerstwo, które jest dla nas sprawą wielkiej powagi, ponieważ naszym celem jest dywersyfikacja źródeł energii tak duża, jak to możliwe dla powstrzymania nadchodzących kryzysów energetycznych - powiedział Spinu dla mołdawskiej agencji informacyjnej Moldpres.

Spinu spotkał się także z wiceprezesem PGNiG Arturem Cieślikiem, z którym dyskutował na temat technicznych aspektów pozyskiwania gazu przez Mołdawię z Polski.

- Rozmawialiśmy z prezesem polskiego operatora Gaz-System Tomaszem Stępniem (Gaz-System to jeden z inwestorów Baltic Pipe - przyp. red.). Po rozmowach omówiliśmy techniczne rozwiązania, które możemy zaimplementować wspólnie z polskimi partnerami w celu zaopatrywania Mołdawii w gaz. Polska to przyjazne państwo i zaufany partner Mołdawii w Unii Europejskiej, na którym możemy polegać w zaistniałej sytuacji - powiedział Spinu.

Polsce po 1990 roku nie udało się wykorzystać tranzytowego położenia w relacjach z państwami wschodnimi, takimi jak Ukraina i Białoruś. Czy obecna sytuacja na rynkach energetycznych może być wykorzystana przez Polskę do zapewnienia sobie pozycji mecenasa krajów wschodnich w ich starciu z rosyjskim imperializmem?

Grzegorz Grzesik za: ria.ru, tass.ru, moldpres.md