Z dokumentu podpisanego przez prokuratora Andrzeja Michalskiego skierowanego do obrońcy dziennikarza Romana Giertycha wynika, że Prokuratura Apelacyjna chce zastosować sprytny wybieg. Prokuratorzy proszą Giertycha, by odniósł się "do wystąpienia do sądu z wnioskiem o zniszczenie stenogramów z rozmów z kart wobec braku ich znaczenia dla postępowania". W dokumencie, do którego dotarł portal Fronda.pl wyszczególnione są cztery stenogramy z rozmów Sumlińskiego. W tym zapis rozmowy dziennikarza z "mecenasem".
Linia obrony Sumlińskiego? Żadna tajemnica
- Prokuratura niszczy dowody popełnionego przez siebie przestępstwa. Tym "mecenasem" jest Stanisław Rymar, z którym rozmawiałem przez ok. 30 minut. Nasza rozmowa dotyczyła nie tylko zmiany "środka zapobiegawczego", ale też linii obrony - mówi Sumliński w rozmowie z portalem Fronda.pl. – Mecenas Rymar potwierdził, że nasza rozmowa dotyczyła szeregu spraw, w tym także linii obrony – dodaje. Z mecenasem Stanisławem Rymarem nie udało nam się skontaktować.
Mecenas Rafał Kasprzyk, który wspólnie z Romanem Giertychem reprezentuje interesy Sumlińskiego tłumaczy nam, że takie stenogramy powinny być zniszczone natychmiast, jeśli oczywiście intencją prokuratury było ich zniszczenie. - Gdy zostaną usunięte ważne dla sprawy dowody, to sąd nie będzie miał na podstawie czego orzekać. Nie będzie mógł też stwierdzić, które dowody zostały zdobyte legalnie, a które nielegalnie. To jest działanie nieprawidłowe - mówi w rozmowie z nami.
- Jestem zdziwiony, że prokuratura podejmuje takie kroki w czasie, kiedy jeszcze nie uprawomocniła się decyzja Prokuratury Okręgowej w Poznaniu - mówi Roman Giertych. Obrońca Sumlińskiego odwołał się od decyzji poznańskiej prokuratury, gdy ta odmówiła wszczęcia postępowania w sprawie złamania prawa przez prokuratorów z Warszawy. - Gdyby sąd zdecydował o zniszczeniu stenogramu rozmowy Sumlińskiego z mecenasem Rymarem, podczas gdy inne obciążające stenogramy są przeniesione do tajnego śledztwa, nie ma dowodów, że prokuratorzy popełnili przestępstwo - potwierdza.
Prawo do obrony i tajemnica adwokacka zostały naruszone
To nie pierwszy przypadek pozaprawnych działań prokuratury – twierdzi Wojciech Sumliński. 27 października Prokuratura Krajowa wystosowała komunikat, w którym informuje, dlaczego nie zniszczyła stenogramów rozmów z dziennikarzami Cezarym Gmyzem ("Rzeczpospolita") i Bogdanem Rymanowskim (TVN). - Prokuratura tłumaczyła, że chciała mi dać możliwość jako podejrzanemu, abym zapoznał się w całości z materiałem dowodowym – tłumaczy dziennikarz.
Gdy 10 listopada Sumliński chciał się zapoznać z tym materiałem, okazało się, że znajdują się tam również stenogramy z jego rozmów z adwokatami. O tym fakcie poinformował Naczelną Radę Adwokacką i razem ze swoim pełnomocnikiem wystąpił o skopiowanie akt. Sprawę skandalicznego podsłuchiwania rozmów adwokatów z klientem opisały media.
- Jest to pogwałcenie ustawowego prawa do obrony i tajemnicy adwokackiej – oceniła w specjalnej uchwale NRA. Wskutek nagłośnienia sprawy prokuratorzy nie zgodzili się na skopiowanie przez Sumlińskiego akt sprawy. - W ten sposób miałbym dowody na popełnienie przez nich przestępstwa – mówi dziennikarz.
Prokuratorskie "tańce" wokół akt śledztwa
Prokuratura nie zgodziła się, by Sumliński skopiował materiał dowody. Podjęła za to inne kroki. 16 listopada kluczowe dowody obciążające prokuratorów zostały wyłączone z akt śledztwa i przeniesione do dokumentacji innej sprawy. Dotyczy ona sprawdzenia, czy z Komisji Weryfikacyjnej WSI wyciekały do mediów informacje mające rangę tajemnicy państwowej. To śledztwo jest tajne i wgląd do jego akt mają jedynie prokuratorzy. - Prokuratorzy ukryli dowody swojego przestępstwa – ucina Sumliński. To wyłączenie stenogramów nastąpiło w czasie gdy poznańska prokuratura okręgowa badała, czy prokuratorzy z Warszawy złamali prawo.
- Jeśli zniszczony zostanie jeszcze stenogram mojej rozmowy z mecenasem Rymarem, to znikną dowody na popełnienie przez prokuratorów przestępstwa – Tak wybrakowane dokumenty prokuratura chce przekazać do sądu. Sąd ma stwierdzić, czy prokuratorzy popełnili przestępstwo, a z akt sprawy zniknęły dowody jego popełnienia – mówi Sumliński.
Zastanawiające, że do tych wszystkich stenogramów, do których nie miał wglądu dziennikarz, dostęp umożliwiono osobie postronnej. Chodzi o mecenasa Jacka Siłakiewicza, który reprezentuje interesy wiceszefa ABW, płk. Jacka Mąki, w jego prywatnym procesie "Rzeczpospolitą".
Mariusz Majewski, MiWi