W czwartek na Placu Piłsudskiego w Warszawie, jak co miesiąc odbywały się uroczystości związane z upamiętnieniem tragedii smoleńskiej. Jak co miesiąc również doszło do prowokacji i zakłócania tej uroczystości przez tzw. "Lotną Brygadę Opozycji".

Jak można zauważyć na nagraniu poseł PiS najwyraźniej dał się sprowokować i chcąc zdjąć maskę z twarzy jednej z uczestniczek, wyciągnął w jej kierunku rękę. Dla zawodowych prowokatorów była to doskonała okazja, żeby niewinną sytuację zamienić w burdę.

Demonstranci krzyczeli w stronę posła PiS Bartłomieja Wróblewskiego: "agent Putina". Stało się tak po tym, jak poseł podszedł do jednej z protestujących zwracając jej uwagę, że obraża uczucia ofiar katastrofy.

W wyniku zamieszania interweniować musiała policja.

Już po cały wydarzeniu poseł Wróblewski skomentował całe wydarzenie na Facebooku. Jak wyjaśnia, żaden atak nie miał miejsca, co próbują mu zarzucać uczestnicy prowokacji.

"(...) chciałem natomiast poznać tożsamość osoby ubliżającej, nie tylko mi. W dniu wspomnienia tragedii smoleńskiej grupa osób skryta za maskami profanowała krzyż, znieważała pamięć ofiar katastrofy, Prezydenta RP, Marszałków, Premierów, członków rządu" – napisał polityk w mediach społecznościowych.

"Uważam, że nie możemy się na to godzić. Wolność słowa ma swoje granice. A obrażający nie mogą się chować za maską. Byłem sam, a ubliżających wielu" – komentuje sytuację Wróblewski.

mp/twitter