Niby to oczywista oczywistość, ale nie mieści się w głowie zwolenniczkom zabijania dzieci. Dużo mówią te panie o wyborze, o prawach kobiet, tyle że to tylko medialna przykrywka. Ich celem jest legalizacja zabijania dzieci do 12. tygodnia życia, bo to ponoć standard europejski. Nie wiem, dlaczego panie te ustalają taką a nie inną granicę. Czy po 12. tygodniu jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki coś się zmienia? Czy może nagle do brzucha wskakuje jakieś inne dziecko? Od dawna staram się znaleźć na to pytanie odpowiedź i nie znajduję. Być może dlatego, że parokrotnie oglądałam swoje dzieci na USG. W siódmym, ósmym, dziesiątym czy dwunastym tygodniu ciąży. Widziałam i słyszałam bijące serca tych dzieci. Nie zygoty, nie zlepka komórek, nie „bytu ludzkiego czysto potencjalnego”, ale właśnie dziecka, jak najbardziej realnego. Ale żeby mieć tego świadomość, nie trzeba samemu doświadczyć ciąży czy rodzenia. Wystarczy bycie człowiekiem, dla którego każde życie jest nienaruszalne. I tego małego rozwijającego się pod sercem matki dziecka, i pani Szczuki, pani Środy i innych „obrończyń praw kobiet”. Dlatego zupełnie nietrafione są porównania obrońców życia do islamskich fanatyków, które – żeby zasiać strach – przywołuje Kazimiera Szczuka w najnowszych „Wysokich Obcasach”: „Przed nami kolejna odsłona działań, które bez wahania nazwać można zamachem religijnych fundamentalistów na zdrowie i życie kobiet. To nasi rodzimi fanatycy. Nie trzeba ich wskazywać wśród wyznawców islamu”. Islamscy fanatycy niosą śmierć, zabijają niewinnych ludzi. Obrońcy życia wręcz przeciwnie, walczą o to, by wyrwać niewinne dzieci ze szponów śmierci, która dla nich ma być ponoć wielkim dobrodziejstwem.
Kazimiera Szczuka brnie dalej i wylewa swoje żale. Że brak neutralnej światopoglądowo edukacji seksualnej (a coś takiego w ogóle istnieje?), że polskie rządy nie refundują antykoncepcji (a niby z jakiej racji?), że z zapłodnienia in vitro do niedawna refundowanego przez państwo nie mogą korzystać pary homoseksualne, że prof. Chazan każe rodzić kobietom chore dzieci, a Wanda Półtawska pisze o syndromie postaborcyjnym, którego w świecie zwolenników aborcji przecież nie ma. I w końcu że w szpitalach pracują lekarze, którzy korzystają z przysługującej im klauzuli sumienia. „Już teraz jesteśmy kuriozum w Europie i całym zachodnim świecie. Stanowimy czerwoną plamę na zielonej mapie europejskich praw reprodukcyjnych” – pisze Szczuka. A ja mam nadzieję, że ta czerwona plama pozostanie jak najdłużej, bo symbolizuje ona normalność. Normalność, której nie ma już w zachodniej Europie. Chyba że za normalny stan uznamy… zabijanie ludzi. Wszystkich, bez wyjątku. No bo skoro matce przeszkadza dziecko, to dlaczego sąsiadowi nie może przeszkadzać sąsiad, który ma inne poglądy? No dlaczego? Skoro to moje samopoczucie się liczy, tylko moje ja, to mogę robić wszystko, co mi się podoba. Tylko, że to dopiero jest chore. To jest nienormalne. To jest zbrodnicze. I temu należy położyć kres.
No dobrze, wróćmy jednak do obrońców życia, bo tu dopiero Kazimiera Szczuka popłynęła w odmęty absurdu. Błysnęła żartem i ukuła nowe określenie na tych, którzy bronią życia. Panie i panowie, oto ZYGOTAIANIE. A ich najbardziej rozpoznawalni przedstawiciele to prof. Chazan i dr Wanda Półtawska i Tomasz Terlikowski. Jeszcze załapali się Mariusz Dzierżawski i ks. Dariusz Oko. Zygotarianie – zdaniem Kazimiery Szczuki – wyznawcy „zygoty” mają jeden cel i bynajmniej nie chodzi im o życie dzieci. Oni są żądni władzy. Władzy nad kobietami: „Ideałem jest dla nich świat, w którym kobiety są istotami niższymi, jakby bez własnego sumienia, wolnej woli, rozumu. Mają być zależne, zastraszone, a ich płodność i seksualność pozostawać ma pod kontrolą księdza i prawodawcy”. Nie wiem, czy śmiać się, czy płakać. Czy według tej pani rozum przysługuje tylko zwolenniczkom aborcji, a wszystkie inne kobiety są go pozbawione? Podobnie z sumieniem i wolną wolą? To jakieś kuriozum. To obrażanie kobiet, które zabijać dzieci nie chcą. Choćby dlatego, że używają rozumu oraz sumienia.
Zygotarianie nie dość, że chcą przejąć władzę nad kobietami i ich płodnością, to na dodatek chcą im zgotować piekło. Rajem jest bowiem dostęp do zabijania dzieci, piekłem – zakaz ich zabijania. A że to całkowite pomieszanie pojęć, to nie ma znaczenia dla zaślepionych ideologicznie zwolenniczek aborcji. Świat widziany oczami Kazimiery Szczuki, w którym dzieci na najwcześniejszym etapie życia są chronione to świat wieszaków służących do wywoływania poronienia, świat „bękartów” i podrzutków (dzieci, które mogą żyć dzięki „okom życia”). W końcu to świat, w którym pozbawione praw reprodukcyjnych kobiety za pomocą wehikułu czasu zostaną przeniesione do średniowiecza. Zygotarianie bowiem nie chcą przyjąć do wiadomości, że ludzka cywilizacja zmieniła się dzięki środkom antykoncepcyjnym i legalnej aborcji. I tu się zgodzę, bardzo się zmieniła. Tyle że nie na lepsze, a na gorsze. I obrońcy życia to doskonale widzą. Cena za ten quasi-postęp jest bardzo wysoka: „Nastąpiło zredukowanie stosunków seksualnych do swego rodzaju higienicznej rekreacji, na którą mogą sobie pozwolić dorośli ludzie” – pisze socjolog Mary Eberstadt. „Takie podejście spowodowało, że ludzie wcześniej zaczynają prowadzić życie seksualne, później zawierają małżeństwa, wzrosła liczba rozwodów, wolnych związków. Mężczyźni zostali „wyzwoleni” z konieczności brania odpowiedzialności za kobietę, z którą uprawiają seks, i za ewentualne dzieci. Stąd kryzys ojcostwa i kłopoty z męską dojrzałością. Na to wszystko nakłada się zalew pornografii, która powoduje zdemolowanie wrażliwości, emocjonalności i moralności, zwłaszcza najmłodszych. Dzieci wychowywane przez samotnych rodziców, często doświadczające traumy rozwodu, mają gorszy start w życie pod każdym względem (psychicznym, edukacyjnym, finansowym) niż dzieci dorastające w normalnej rodzinie. To kobieta zostawiona przez mężczyznę bierze na siebie zwykle ciężar wychowania dzieci, ona też bardziej traci na rozwodzie ekonomicznie. Nie mówiąc już o kosztach zdrowotnych i psychicznych aborcji” – pisze ks. Tomasz Jaklewicz w recenzji książki „Adam and Eve after the Pill. Paradoxes of the Sexual Revolution”. Fanatyczne zwolenniczki praw reprodukcyjnych ślepe są jednak na tę wiedzę.
Kiedy rozum śpi, budzą się upiory. I nie mam wątpliwości, że tak jest, kiedy czytam tekst Kazimiery Szczuki. To, co pisze, to satanizm w pełnej krasie. Bo jak inaczej nazwać tę pełną ideologii walkę o możliwość zabijania dzieci?
Małgorzata Terlikowska (zygotarianka)