Szkoda, że nie zrobiła tego wcześniej oraz że nie są to wciąż jeszcze wyniki pełne - brakuje ich wciąż dla Mazowsza. Tym niemniej ogłoszone dotąd rezultaty mogą być podstawą do analizy przebiegu ostatnich wyborów samorządowych, w tym zwłaszcza dużej liczby głosów nieważnych. Już pobieżny przegląd wyników budzi wiele wątpliwości co do rzetelności wyborów.

W ogłoszonych rezultatach najbardziej niepokojący jest  nie tyle wysoki odsetek głosów nieważnych, co ich nieregularny rozkład. Dlaczego w jednych rejonach wyborcy relatywnie dobrze wypełniali karty do głosowania, a w innych nie? Dla przykładu różnica między województwem podlaskim a wielkopolskim pod względem liczby głosów nieważnych wynosi aż 8 %.  Dlaczego wyniki badania exit poll robionego przez Ipsos w jednych województwach były prawidłowe, a w innych aż tak znacząco odbiegały od ogłoszonych oficjalnie rezultatów?

Zejście z analizą na poziom okręgów prowokuje do jeszcze bardziej niepokojących pytań. Okazuje się bowiem, że w wielu rejonach liczba głosów nieważnych  przekroczyła liczbę głosów ważnych! Dla przykładu w okręgu nr 5 w gminie Osieczna w wyborach do sejmiku oddano 320 głosów ważnych, a głosów nieważnych aż 406. Kandydaci PSL zdobyli tam  35%. Z kolei w gminie Poniec aż w czterech na pięć okręgów liczba głosów nieważnych przekroczyła 50%.

Zdumiewające wydają się różnice w  liczbie głosów nieważnych odnotowanych przez komisje w sąsiadujących ze sobą obwodach. Dla przykładu w gminie Powidz, w której były dwa obwody, w jednym było 23% głosów nieważnych, a w drugim aż 55%. Trudno doszukać się przyczyny aż tak dużej różnicy w charakterystyce  socjologicznej lokalnej społeczności. Podejrzenia budzą także obwody, w których liczba głosów nieważnych była nienaturalnie niska lub nie było ich wcale. Dla przykładu w gminie Pieszyce w sześciu na siedem obwodów liczba głosów nieważnych oscylowała w granicach dwudziestu kilku procent, natomiast w jednym z nich, w Zespole Szkół Pieszyce oddano 610 głosów i wszystkie okazały się ważne. I znów niespodzianka: PSL osiągnęło tam zdecydowanie lepszy wynik.

Istnieje wreszcie grupa obwodów, w których jedna partia uzyskała zgoła astronomiczny wynik, znaczne lepszy niż w wyborach cztery lata temu.  Przykładem może być komisja obwodowa we Wzdole Rządowym, gdzie na 1170 oddanych głosów kandydaci PSL uzyskali 1013, co stanowi 87%, wobec 11% dla PiS i PO razem.

Powyższe przykłady, a także wiele innych, muszą skłaniać do ponowienia pytania o poziom rzetelności ubiegłorocznych wyborów w niektórych częściach Polski. Tym większe zaniepokojenie budzi wycofanie się przez przewodniczącego PKW, sędziego Wojciecha Hermelińskiego z zapowiedzi losowego przebadania głosów nieważnych. Jednak największe obawy musi budzić zmiana decyzji podjętej jeszcze przez poprzedni skład PKW, który nakazał przechowywanie głosów. Sędzia Hermeliński w wywiadzie dla Rzeczpospolitej 12.03.2015 powiedział: "Poprzednia Komisja podjęła taką decyzję ale ona  wcale nie musiała być honorowana przez wójtów, burmistrzów, prezydentów, którzy głosy przechowują. Ślą do nas listy, co z nim zrobić. Odpowiadamy, że mają stosować się do przepisów, które ich obowiązują, czyli nie można wykluczyć, że głosy są niszczone".

Innymi słowy PKW najpierw opóźniła ogłoszenie zbiorczej informacji o wynikach wyborów o ponad trzy miesiące, a gdy już to zrobiła, i gdy okazało się, że budzą one liczne wątpliwości, dała przyzwolenie na niszczenie głosów. Pozostaje zapytać, którym to wójtom, burmistrzom i prezydentom tak spieszy się do niszczenia głosów? I co robi PKW by zapobiec niszczeniu ewentualnych dowodów przestępstw wyborczych?

Trudno nie odnieść wrażenia, że przy całkowitej bierności władz RP, które uznały zmianę składu PKW za wystarczający sposób rozwiązania wyborczego skandalu, zmierzamy teraz do jego zamiecenia pod dywan. Towarzyszą temu opisywane przez sędziego Hermelińskiego problemy PKW z uzyskaniem dodatkowych środków finansowych na przygotowanie tegorocznych podwójnych wyborów. Wiadomo już, że w majowych wyborach prezydenckich, głosy będą liczone w taki sam sposób jak przed dwudziestu pięciu laty, kiedy komputery były obecne tylko w nielicznych polskich domach, a o istnieniu internetu wiedzieli tylko ludzie zainteresowani technologicznymi nowinkami. To żałosna wizytówka niemocy państwa polskiego w tak prestiżowej kwestii jak wybór prezydenta RP.

Problem jaki ma młoda polska demokracja z ubiegłorocznymi wyborami samorządowymi wymaga podjęcia działań o charakterze nadzwyczajnym. Władze RP powinny rozważyć nie tylko powołanie interdyscyplinarnego zespołu naukowców, który zająłby się szczegółowym zbadaniem wyników wyborów, ale także uniemożliwić niszczenie zachowanych kart do głosowania i przyjąć ustawę o ich ponownym przeliczeniu.

W kraju takim jak Polska, który ma fatalną tradycję jeśli chodzi o rzetelność przeprowadzania wyborów, nie wolno nam przejść do porządku dziennego nad tak poważnymi wątpliwościami jak te, które rodzi lektura danych ogłoszonych ostatnio przez PKW. Nie można wciąż patrzeć na tę sprawę – jak czyni to niestety część komentatorów – przez pryzmat korzyści i strat tej czy innej partii. Na lekceważeniu transparentności aktu wyborczego traci bowiem cały demokratyczny ład polityczny, którego wiarygodność została w oczach wielu obywateli mocno zachwiana.   

Prof. Jacek Czaputowicz, politolog z UW

Prof. Antoni Dudek, politolog z UKSW

Prof. Antoni Kamiński socjolog z ISP PAN