Na łamach portalu PCh24.pl red. Paweł Chmielewski przygląda się układowi sił na konklawe, które rozpocznie się już w przyszłą środę. Weźmie w nim udział 133 elektorów. W Kolegium Kardynalskim zasiada wprawdzie 136 purpuratów, którzy nie ukończyli jeszcze 80 roku życia, ale dwóch z nich (Antonio Cañizares Llovera i John Njue) nie dotrze do Rzymu z powodów zdrowotnych, a kard. Giovani Becciu ostatecznie uszanował decyzję papieża Franciszka i oświadczył, że nie weźmie udziału w zgromadzeniu.
108 elektorów kreował na kardynałów papież Franciszek. Stanowią oni więc ogromną większość. 21 kardynałów do kolegium włączył Benedykt XVI. Wielu z nich jednak prezentuje poglądy zbliżone bardziej do Franciszka. To na przykład nazywany „Franciszkiem Azji” kard. Luis Antonio Tagla czy uważany za jednego z liderów frakcji progresistów kard. Reinhard Marx. Pięciu elektorów zbliżającego się konklawe do Kolegium Kardynalskiego włączył jeszcze św. Jan Paweł II.
Jak wylicza Paweł Chmielewski, po dodaniu do „bergoglian” – czyli kardynałów włączonych do kolegium przez Franciszka, reprezentujących liberalne poglądy kardynałów nominowanych jeszcze przez św. Jana Pawła II i Benedykta XVI, to łącznie stanowią oni grupę 113 elektorów. Do wyboru papieża potrzebna jest większość kwalifikowana, czyli co najmniej 2/3 głosów. Na najbliższym konklawe będzie to 89 głosów. Taką liczbę mają sami „bergoglianie”, a tym bardziej „bergoglianie” wsparci przez liberalnych elektorów, którzy godność kardynalską otrzymali jeszcze od poprzedników Franciszka.
Można by więc wnioskować, że nowy papież musi być kontynuatorem pontyfikatu Franciszka, popierającym jego rewolucyjne reformy i wizję Kościoła. Jak jednak zauważa Chmielewski, pojawia się kluczowe pytanie o to, czy wszyscy nominaci Franciszka są progresistami.
- „Z całą pewnością nie. Do grona progresistów nie można na pewno zaliczyć takich kardynałów jak: Anders Arborelius, Gerhard Müller, Pierbattista Pizzaballa, Louis Raphael Sako, Daniel Sturla, Emil Paul Tscherrig czy około 10 kardynałów afrykańskich”
- wymienia publicysta.
Już tutaj więc grupa progresistów zmniejsza się do 97 elektorów. Chmielewski zaznacza, że „prawdopodobnie wśród bergoglian znajdują się równie inni kardynałowie, którzy nie są wcale skłonni do poparcia idei progresywnych, pomimo ogólnej otwartości na dialog z liberalizmem”. Progresiści mogą więc mieć problem z uzbieraniem 89 głosów. Z drugiej strony, konserwatystom może brakować głosów do stworzenia mniejszości blokującej, która na tym konklawe oznacza co najmniej 45 elektorów.
- „O wszystkim mogą zatem zadecydować sympatie umiarkowanych bergoglian: grupy kardynałów nominowanych przez Franciszka, ale bez sympatii dla ekstremistycznej agendy spod znaku kardynałów Reinharda Marxa i Jean-Claude Hollericha”
- zauważa dziennikarz PCh24.pl.
W ocenie Chmielewskiego, taki układ sił sprawia, że na tronie św. Piotra może zasiąść na przykład kard. Claudio Gugerottim (Włochy).
- „Gugerotti nie ma opinii liberała, nie wypowiada się na ogół na tematy, które zmuszałyby go do zajęcia pozycji. Znający go ludzie mówią, że jest w kontaktach osobistych niezwykle ujmujący i potrafi przemawiać także do konserwatystów. Z drugiej strony jego kariera jest bardzo specyficzna: protegowany kardynała Achille Silvestriniego z grupy Sankt Gallen, bez żadnego doświadczenia duszpasterskiego, pracujący na wyjątkowo trudnych kierunkach dyplomatycznych, szybko pnący się po szczeblach kariery. Z Rzymu słychać, że Gugerotti jest w grze i jego nazwisko pada wcale nierzadko w rozmowach między kardynałami. Nie wiadomo jednak, na ile zwraca się uwagę na jego zagadkową karierę”
- pisze autor.
Kolejnym wskazanym przez niego papabile, który – jak wskazuje – jest częściej wymieniany przez watykanistow, jest Jean-Marc Aveline (Francja).
- „Francuz jest zadeklarowanym zwolennikiem migracji – sam urodził się w Algierii. Odrzucał błogosławienie par jednopłciowych, ale wykazywał otwartość na dyskusję o diakonacie kobiet czy poluzowaniu celibatu. Jest wielkim orędownikiem synodalności, chciałby też poświęcić dużo uwagi ochronie klimatu. Francuzi nierzadko zasiadali na tronie św. Piotra, a to dodatkowy atut – po Franciszku kardynałowie mogą woleć kogoś z bardziej sprawdzonego kraju, niż Argentyna… Stąd Aveline jawi się jako znakomity kandydat zarówno dla progresistów, jak i dla bergoglian w całym ich spektrum”
- ocenia Chmielewski.
W zaprezentowanym przez siebie kluczu publicysta wymienia też kardynałów Luisa Tagle czy Mattego Zuppiego. W dalszej kolejności wskazuje też na kard. Mario Grecha.
- „Z Rzymu słychać, że Grech, podobnie jak Robert Prevost, gra raczej na innych kardynałów. Niewykluczone jednak, że ze względu na swoje ścisłe zaangażowanie na rzecz synodalności będzie uważany za atrakcyjnego kandydata”
- donosi Chmielewski.
Wedle dziennikarza, dla progresistów kluczowym jest, by nowy papież kontynuował projekt synodalności.
- „Wszystko inne schodzi na dalszy plan, bo Synod o Synodalności stał się workiem, do którego wrzucono całą rewolucyjną agendę. Papież, który zagwarantuje dalsze procedowanie synodalizmu, będzie dla środowiska bergogliańskiego i progresywnego dobrym papieżem. Cała nadzieja w tym, że frakcja konserwatywna kontrolowana przez nominatów Benedykta XVI będzie w stanie pozyskać część głosów umiarkowanych bergoglian, co wystarczy do zablokowania kandydatury zagorzałego synodalisty”
- podsumowuje.