Przypomnijmy, że 16-letnia Maja wyszła z domu 23 kwietnia wieczorem. Miała spotkać się z kolegą i wrócić po 30 minut, jednak od tego czasu najbliżsi nie mieli z nią kontaktu. Formalnie zaginięcie zgłoszono następnego dnia. Rozpoczęła się zakrojona na szeroką skalę akcja poszukiwawcza nastolatki. 29 kwietnia odnaleziono w pobliżu torów kolejowych telefon zaginionej. Niestety, wczoraj rano policja odnalazła jej ciało.
Dziennikarze Polsat News dotarli do ojca 16-latki. Chociaż mężczyzna podkreślił, że na rozmowę przed kamerami będzie czas po pogrzebie jego córki, to zdradził, w jakim stanie było jej ciało.
- „Powiedział, że w tej chwili dla niego najważniejsze pytanie jest takie, czy obrażenia, które miała jego córka, powstały po jej śmierci, czy były związane z okrutnym cierpieniem, którego mogła doznać przed śmiercią”
- relacjonuje dziennikarka Polsat News red. Weronika Karol.
Mężczyzna twierdzi, że w zabójstwo jego córki mogło być zaangażowanych więcej osób i wyraża nadzieję, że wszyscy winni usłyszą sprawiedliwe wyroki. Zdradził też, że samemu poszukując córki, dwa dni wcześniej trafił w zarośla, w których później odnaleziono jej ciało.
- „Jak wyjaśnił coś go od tego miejsca odepchnęło i wyszedł stamtąd. Powiedział, że ma wrażenie, że po prostu córka nie chciała, aby to on znalazł jej ciało”
- przekazała dziennikarka.
Prokuratura: Liczne obrażenia głowy
Rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Płocku prok. Bartosz Maliszewski przekazał wczoraj, że prawdopodobnie przyczyną śmierci 16-latki były liczne i rozległe obrażenia głowy zadane tępym narzędziem. Dokładne wyjaśnienia przyniesie sekcja zwłok, którą zaplanowano na przyszły tydzień.
Jeszcze wczoraj policja zatrzymała podejrzanego o zabójstwo 17-latka, znajomego ofiary. Nastolatek przebywał na „wymianie uczniowskiej” w Grecji, gdzie trafił do aresztu. Ma usłyszeć zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem. Ponieważ ukończył 17 rok życia, będzie odpowiadał jak dorosły, ale najwyższą karą, którą może wobec niego orzec sąd, nie jest dożywotnie pozbawienie wolności, a 30-letnie pozbawienie wolności.
- „Należy spodziewać się, że podejrzany znajdzie się na terytorium Polski do kilku tygodni. Procedura przewiduje maksymalny termin do 60 dni”
- przekazał rzecznik płockiej prokuratury.