Bo rozleję wody po spragnionej glebie
i zdroje po wyschniętej ziemi.
Przeleję Ducha mego na twoje plemię
i błogosławieństwo moje na twych potomków.
Wyrastać będą jak trawa wśród wody,
jak topole nad bieżącymi wodami.
Iz 44, 3-4
Tytułowe pytanie jest głęboko ukryte w sercu każdego człowieka i dlatego szukamy na nie odpowiedzi. Życie bez Ducha Świętego jest śmiercią. Jeśli popatrzymy na ludzi wierzących, często możemy przywołać obraz doliny pełnej kości z księgi Ezechiela (por. Ez 37, 1-14). To widzenie wskazuje na ludzi, którzy nie mają Ducha, są martwi. Często nasze chrześcijaństwo jest martwe, ograniczone do tradycji. Dlatego Ci, którzy pragną lepszego życia, szukają Ducha Świętego i podejmują trud, by Jego doświadczać każdego dnia.
Duch Święty jest bardzo ważną Osobą, bez której nie można w ogóle odnaleźć Jezusa. Mówi się, że jest wiele dróg prowadzących do Boga. Duch Święty wskazuje na jedyną drogę, którą jest Jezus. Sam nawet Jezus mówi, że nikt nie przychodzi do Ojca inaczej, jak tylko przez Niego. Jezus jest tą najwłaściwszą, bezpieczną drogą prowadzącą do Ojca. Podczas Mszy świętej, kiedy gromadzimy się wokół Jezusa i nasze modlitwy zanosimy do Boga przez Niego, to wówczas Duch Święty nas łączy i pozwala doświadczyć Boga w osobie Jezusa. Nasza wiara jest Chrystocentryczna. Dlaczego więc wielu ludzi nie doświadcza miłości Boga? Bo nie poznało Jezusa.
Jest wiele sposobów otwarcia się na działanie Ducha Świętego. Przeżywając każdy dzień możemy na Niego się otwierać.
W ostatnim zaś, najbardziej uroczystym dniu święta Jezus wstał i zawołał donośnym głosem: <<Jeśli ktoś jest spragniony, a wierzy we Mnie – niech przyjdzie do Mnie i pije! Jak rzekło Pismo: Rzeki wody żywej popłyną z jego wnętrza>>. A powiedział to o Duchu, którego mieli otrzymać wierzący w Niego; Duch bowiem jeszcze nie był dany, ponieważ Jezus nie został jeszcze uwielbiony. (J 7, 37 – 39)
Te słowa Jezus wygłosił podczas Święta Namiotów. Podczas każdego dnia tego święta kapłan szedł z procesją do sadzawki, nabierał tam wody i zanosił ją w uroczystej procesji do świątyni, gdzie woda była wylewana na ołtarz. W ostatnim zaś, najbardziej uroczystym dniu Święta kapłan podnosił pusty dzban. Izraelici oczekiwali tego dnia czegoś niezwykłego, cudownego, gdyż atmosfera prowadziła do punktu kulminacyjnego. Tymczasem kiedy radość uczestników święta osiągnęła apogeum, kiedy miało wydarzyć się coś niezwykłego, kapłan podnosił pusty dzban. Nic nadzwyczajnego się nie działo. Ludzie byli zawiedzeni. Ich nadzieje nie były spełnione. Wówczas to Jezus wstaje i woła donośnym głosem: Jeśli ktoś jest spragniony, a wierzy we Mnie, niech przyjdzie i pije. Strumienie wody żywej popłyną z jego wnętrza. Święty Jan wyjaśnia, że Jezus mówił o Duchu Świętym, którego mieli otrzymać wierzący w Niego.
Wzbudzić pragnienie
Dzisiaj uświadamiamy sobie, że mamy Ducha Świętego w sobie, ale jak mówi prorok Izajasz, cytowany na początku, ziemia naszych serc jest twarda, zasklepiona i źródło, którym jest Duch Święty nie może się przebić. Każdy z nas musi uczynić wszystko, co konieczne, aby przebić się do tego źródła. Jednym z warunków jest pragnienie. Ci bowiem, którzy pragną, zaczynają szukać. Pragnienie wręcz zmusza do szukania wody. Ludzie spragnieni zrobią wszystko, by znaleźć wodę, bo bez niej nie ma życia. Bóg przez proroka Izajasza mówi: Rozleję wody po spragnionej glebie. Żeby doświadczyć żywej wody, Ducha Świętego, trzeba być spragnionym. Zauważmy jedną prawidłowość: gdy jest zimno, pada deszcz, nie ma w nas wielkiego pragnienia. Wystarczy nam niewielka ilość wody, by funkcjonować. Jeśli natomiast jest upał i wieje gorący wiatr, potrzebujemy dużej ilość wody. Podobnie jest w życiu duchowym. Trzeba zbliżyć się do Słońca, wystawić się na gorący wiatr, aby pojawiło się wielkie pragnienie. Najlepszym sposobem na wzbudzenie w sobie takiego pragnienia Ducha Świętego jest adoracja Najświętszego Sakramentu. Jezus powiedział o sobie, że jest światłem, które oświeca każdego człowieka. To On jest Słońcem, które nas oświetla. Gdy znajdę się w obecności Jezusa, gdy wystawię się na Jego światło pełne ciepła, to wówczas na pewno zrodzi się we mnie pragnienie Boga. Przyjdź do Jezusa i pij. On do tego zachęcał, wołając donośnym głosem. Dlatego pierwszym kluczem otwarcia się na Ducha Świętego jest właśnie pragnienie. Wówczas z naszego wnętrza zacznie wylewać się Duch Święty. Zaczniemy widzieć Jego owoce.
Objawiać Boga
Drugim kluczem, również bardzo ważnym, jest świadomość, że Duch Święty to nie energia, ale Osoba. Musimy mieć nieustannie świadomość, że Duch Święty to Osoba. Aby nawiązać relację z tą Osobą, trzeba się z Nią jak najczęściej spotykać i przebywać w Jej obecności. Najlepszym miejscem takiego spotkania lub mówiąc inaczej, przestrzenią spotkania, jest modlitwa. To podczas modlitwy kiedy wpatrujemy się w Ducha Świętego, zaczynamy odkrywać siebie, poznawać swoją wartość. Czujemy, że Bogu zależy właśnie na mnie. Duch Święty wskazuje, że Jezus umarł za mnie, że umarł za każdego z nas i że Jego cierpienie i męka to najdoskonalszy sposób objawienia miłości Boga do człowieka. Dla Boga jesteśmy bezcenni. Jego zamiarem było, żeby człowiek się do Niego upodabniał i żeby objawiał wobec całego stworzenia Jego dobroć i miłość.
Możemy objawiać Boga całemu stworzeniu przede wszystkim przez miłość, dobroć, przebaczenie. Tam gdzie ludzie narzekają, bądźmy pełni nadziei i optymizmu. Tam, gdzie jest nienawiść i krzywda, my wybaczajmy i okazujmy miłość. To w taki sposób możemy objawiać dobroć i miłość Boga. Taką zdolność daje nam Duch Święty, który wskazuje na Jezusa. To w pełni streszcza św. Paweł w słowach: "Teraz już nie ja żyję, ale żyje we mnie Chrystus" (Ga 2, 20). Duch Święty jest Osobą, która uczy nas żyć jak Jezus. Jezus natomiast objawia nam Ojca i daje możliwość doświadczenia miłości Boga, a któż z nas nie chciałby jej doświadczyć?
Stanąć w prawdzie i otworzyć się na drugiego człowieka
Kolejny klucz, czyli sposób otwarcia się na Ducha Świętego, to postawienie siebie w świetle prawdy. W przestrzeni miłości nie ma już miejsca na kłamstwo. Odkrywamy wówczas prawdę o nas samych. Zaczynamy widzieć samych siebie oczami Boga. Można wówczas zobaczyć w sobie wiele zła, wiele niedoskonałości, grzechów i zniewoleń, bo przebywanie z Bogiem uświadamia każdemu z nas, że jesteśmy grzesznikami. Ale z drugiej strony zaczynamy dostrzegać wielkie Boże Miłosierdzie, które jest nieporównywalnie większe od całego zła, które jest w nas.
Tutaj rodzi się nadzieja, na stawanie się podobnym do Jezusa, bo Bóg nam przebacza. I jeszcze jedna prawda. Poznając siebie, możemy poznać też drugiego człowieka. Duch Święty wskazuje nam również, że tak jak my jesteśmy umiłowanymi dziećmi Boga, tak samo jest nim każdy człowiek. My wszyscy jesteśmy stworzeni na podobieństwo Jezusa. By doświadczyć Boga trzeba po prostu kochać, bo Duch Święty jest miłością. Jeśli zamknę się na drugiego człowieka, to równocześnie zamykam się na Boga, bo miłość jest jedna. Ta sama Miłość, która mnie kocha, kocha też drugiego człowieka. Święty Jan w swoim Liście pisze wyraźnie, że nie można kochać Boga, którego nie widzimy, jeśli najpierw nie pokochamy człowieka, którego widzimy (por 1 J 4, 20).
Jeśli otwieramy się na Ducha Świętego, Boża miłość wpływa do naszego wnętrza, wypełnia nas i oczekuje, że ją przekażemy dalej. Jeżeli jesteśmy zamknięci na drugiego człowieka i nie pozwalamy tej miłości płynąć do serc innych ludzi, wszystko zaczyna w nas umierać i wówczas stajemy się martwi. Gdy jednak miłość z nas wypływa dalej, do innych ludzi, zaczynamy naprawdę żyć. Rozwijają się w nas wspaniałe cnoty. Zauważmy też, że tam gdzie ludzie są zamknięci na innych, nigdy nie ma uzdrowień. Bo skoro moc z wysoka, która wychodziła od Jezusa i uzdrawiała wszystkich, to Duch Święty, czyli Osobowa Miłość, to musimy być otwarci na Miłość, by ją przyjąć i przekazać dalej, a tym samym zyskać uzdrowienie. Ludzie zamknięci tego nie doświadczą.
Często droga do serca człowieka jest drogą bardzo trudną. Maryja szła do Elżbiety drogą niebezpieczną i wiodącą pod górę. Drogą, która zajęła jej kilka dni. Maryja podjęła ten trud, nie tylko dlatego, by odwiedzić swą krewną, która była już w szóstym miesiącu i jej pomóc, ale również dlatego, by podzielić się Jezusem, czyli Miłością. Maryja, gdy tylko doświadczyła Ducha Świętego w Zwiastowaniu, od razu wyrusza w drogę by dotrzeć do drugiego człowieka. Usłyszała bowiem podczas zwiastowania o Emmanuelu- Bogu, który jest z nami. Boga trzeba zanieść innym. Nasza droga do drugiego człowieka też może być trudna. I wcale najtrudniejszą drogą nie jest ta, która prowadzi do naszych nieprzyjaciół. Najtrudniejszą drogą jest ta, która prowadzi do tych, z którymi żyjemy na co dzień. To często jest droga do małżonka, do dziecka albo do rodziców. A jeszcze trudniejszą od tych dróg, jest na pewno droga do samego siebie. By dotrzeć do drugiego człowieka, trzeba na początku podjąć trud dotarcia do samego siebie. Odkrycia, że my tak naprawdę potrzebujemy miłości i to miłości do samego siebie. Kiedy Jezus mówi, by kochać innych, jak siebie samego, to wskazuje, że najpierw musimy nauczyć się miłości własnej. To obecność Ducha Świętego uczy nas takiej miłości. On jest najlepszym naszym Nauczycielem.
Pokochać siebie i pokochać drugiego człowieka to ważny stopień w drodze do otwarcia się na Bożą miłość. Każdego dnia spotykamy od kilku do przynajmniej kilkunastu osób, dzięki którym możemy doświadczyć Ducha Świętego. Gdzie dwie osoby z otwartym sercem, z życzliwością i miłością spotykają się, tam Bóg zaczyna istnieć pośród nich. On uzależnił swoją obecność z nami i między nami od miłości.
o. Józef Witko