Piłsudskiego przyjmowano już po odzyskaniu przez Polskę niepodległości niechętnie w Wielkopolsce. "Gdy w październiku 1919 roku Piłsudski pojawił się w Gnieźnie, na ulicach doszło do antypiłsudczykowskich manifestacji. "Oliwy do ognia" przez cały okres Dwudziestolecia Międzywojennego dolewał też konserwatywny Dziennik Poznański. W 1925 roku na jego łamach pisano: (...) "bowiem jakąś fatalną manją p. Piłsudskiego, że wątpliwości swe i swary wszczyna zawsze w porę dla państwa groźną (...) wtyka swoje trzy grosze zamętu dla wykolejenia jakby normalnego toku spraw państwowych i wysunięcia na plan pierwszy swego egotycznego widzimisię...". Okres rządów Naczelnika postrzegano jako "dziejową burzę", której Marszałek był "ostatnim pomrokiem". Gdy w latach 30. Piłsudski przejazdem odwiedził stolicę Wielkopolski (z prezydentem Mościckim), tłum skandował w kierunku karocy w której jechał Marszałek: "Niech żyje Józef! Niech żyje Józef!'' Gdy Marszałek wstał, by podziękować, ten sam tłum ryknął na całego "Ale Haller! Ale Haller!"."
To nie koniec, ten dystans trwa do dziś bo "trudno znaleźć symbole upamiętniające wodza w Poznaniu. Od lat nie udało się tu zbudować jego pomnika. A ulica imienia Józefa Piłsudskiego - w przeciwieństwie do Paderewskiego czy Taczaka - znajduje się z dala od centrum - na poznańskich Ratajach" - pisze Roik.