Dobrograd jest reklamowany jako oaza „rodzinnych wartości”, „nienagannej przyrody” i bezpieczeństwa. „Rodzinocentryzm jest podstawą koncepcji, na której zbudowano Dobrograd” – czytamy w materiałach promocyjnych. Emigrantom oferuje się pomoc w repatriacji, finansowanie przeprowadzki i uproszczoną ścieżkę uzyskania obywatelstwa. Oferta brzmi bajecznie – jednak już pierwsze głosy mieszkańców ujawniają rysy na tym propagandowym fresku.

W czasie, gdy Rosja pogrąża się w kryzysie gospodarczym, społecznym i militarny, Kreml intensyfikuje działania dezinformacyjne skierowane do własnych obywateli i rosyjskiej diaspory. Dobrograd staje się symbolem tego trendu – kolorową fasadą, która ma przykryć brutalną rzeczywistość. Władze promują go jako alternatywę dla „zachodniego chaosu” i „upadku moralnego” Europy. Pojawiają się nawet wypowiedzi jak ta Maksima Żytnikowa, który uciekł z Niemiec, bo nie zgadzał się z tamtejszymi wartościami wychowawczymi i „woli wychowywać dzieci w Rosji”.

W materiałach wideo dostępnych na stronie domoyvdobrograd.com pojawiają się relacje osób, które „szczęśliwie wróciły z nieudanej emigracji”. Promują one nie tylko Dobrograd, ale też przekaz, że Rosja wraca do normalności, a Zachód – jak to ukazuje propaganda – pogrąża się w dekadencji. Przykładem jest Marii Butina, deputowana i była więźniarka z USA, która przedstawiana jest jako dowód triumfu „rosyjskiego ducha” nad „amerykańską opresją”.

W rzeczywistości jednak „rosyjska utopia” boryka się z wieloma problemami. Choć plan zakładał 50 tysięcy mieszkańców, dziś realnie zamieszkuje tam od 400 do 3000 osób, co też trudno określić, a rozstrzał jak widać jest spory. Miasto powstaje od 2012 roku i nadal nie oferuje podstawowych usług – mieszkańcy muszą dojeżdżać do Kowrowa po pomoc medyczną czy codzienne zakupy. Prąd znika często i bez zapowiedzi, a skargi mieszkańców spotykają się z milczeniem administracji. Jak ujęła to jedna z rozmówczyń serwisu Vot Tak: „Reklama to różowe okulary. Można żyć pięknie, ale to nie jest bajka. Tutaj nigdzie nie ma bajek”.

Mechanizmy, jakimi posługuje się kremlowska propaganda, są typowe dla autorytarnych reżimów: tworzenie fałszywej alternatywy, podsycanie emocji i wykorzystanie wzorców patriotyzmu. Dobrograd to nie tylko miasto – to mit, narzędzie inżynierii społecznej, którym Kreml stara się budować „nową Rosję” – wyidealizowaną, konserwatywną i hermetyczną. Program repatriacji służy więc jednocześnie celom demograficznym i wizerunkowym – ma pokazać, że mimo zachodnich sankcji, Rosja „wciąż przyciąga”.

Ponadto, w czasie gdy na Ukrainie giną rosyjscy żołnierze, a Zachód izoluje Rosję gospodarczo i dyplomatycznie, opowieści o powrocie do „czystej, tradycyjnej” Rosji pełnią funkcję znieczulenia. Mają zapewnić społeczeństwo, że państwo dba o jego dobrobyt i moralność. Dobrograd jako „pierwsze prywatne miasto” staje się także wizytówką, którą Władimir Putin przedstawia jako dowód skuteczności rządów – mimo że sam odwołał swój udział w prezentacji projektu i uczestniczył w niej jedynie online. Sam jednak mimo zapowiedzi tam nie pojechał, a mieszkańcy musieli się zadowolić jak zawsze wyreżyserowaną wideokonferencją.

Dobrograd to nie tylko eksperyment urbanistyczny, ale też projekt polityczny. Jego zadaniem jest nie tyle poprawa jakości życia obywateli, ile tworzenie iluzji. Iluzji państwa opiekuńczego, iluzji harmonii i porządku, iluzji powrotu do rzekomo lepszych czasów. A to wszystko w cieniu realnych problemów: biedy, korupcji, wojny i międzynarodowej izolacji.