Publicysta na łamach „Gazety Polskiej” ocenia, że część kandydatów Koalicji Obywatelskiej na posłów to osoby wciągnięte na listy wedle zasady „byleby tylko nazwisko znane, to poglądy się już na chybcika dorobi.
- „KO – jako flagowe przedsięwzięcie antypisu – zaciąga na swój pokład wszystkich, którzy mogą się wydać przydatni do zdobycia poparcia osób zarówno fanatycznych w dewocyjnym opluwaniu obecnej władzy, jak i nieświadomych, które zostaną zwabione znanymi nazwiskami”
- wskazuje autor.
Jako przykład przytacza kandydaturę Michała Kołodziejczaka, którego określa „pseudochłopskim działaczem”.
- „Wystarczyło, że powydzierał się na przedstawicieli władzy i stworzył pozory tego, iż stoją za nim reprezentanci interesów producentów rolnych. Tymczasem Kołodziejczak tak reprezentuje wieś jak Klaudia Jachira kręgi intelektualne”
- pisze Gadowski.
- „Pani Jachira – znana ze zdradzających chyba psychiczne zaburzenia wystąpień publicznych – także bez przeszkód znalazła się na listach KO i zapewne doda partii dalszych psychiatrycznych barw, nagrywając swoje kolejne wystąpienia”
- dodaje.
Zauważa też, że w zwycięstwie Donaldowi Tuskowi pomóc mają „nawet dawni, bezczelni, agenci komunistycznych służb bezpieczeństwa”.