Dokument jest zobowiązaniem do zwiększenia konkurencyjności unijnej gospodarki, uczynienia Europy pierwszym na świecie kontynentem neutralnym dla klimatu oraz zapewnienia państwom członkowskim suwerenności, bezpieczeństwa, odporności i globalnych wpływów.

Jak jednak zauważa analizująca dokument Anna Wiejak z Instytutu Myśli Schumana, postulat zaciągania pożyczek w celu poprawienia konkurencyjności UE, apel o stworzenie nowej i kompleksowej strategii horyzontalnej dot. pogłębienia jednolitego rynku, zapowiedź podjęcia zdecydowanych kroków w kierunku oszczędności i inwestycji do 2026 roku oraz poczynienia pilnych postępów w zakresie unijnych rynków kapitałowych wpisuje się w dążenia do przekazania kolejnych obszarów do kompetencji wspólnych i stworzenia superpaństwa.

W dokumencie pojawia się też postulat „dokończenia budowy unii bankowej”. Jak wskazuje Wiejak, to natomiast „będzie oznaczało przejecie kontroli nad bankami krajowymi, a ponadto włączenie do strefy euro tych krajów, którym do tej pory udało się przed tym obronić”.

- „Polska ma tu szczególne powody do obaw ze względu na posiadane rezerwy złota, które w sytuacji wejścia do eurozony trafią do Frankfurtu nad Menem”

- zauważa autorka.

W Deklaracji pojawia się też wątek obronności.

- „Centralizacja w obszarze obronności to kolejny etap budowania europejskiego superpaństwa. Nie przypadkiem przy tym unijni urzędnicy stawiają właśnie na wzmocnienie Niemiec. Unijna armia, której trzonem ma być niemiecka Bundeswera ma bowiem – wbrew temu, co usiłują wmówić politycy – pilnować nie bezpieczeństwa granic, ale służyć do tłumienia buntów, kiedy dojdzie do przyspieszenia europejskiej rewolucji. Zapisane jest to bezpośrednio w dokumentach: w Białej Księdze o przyszłości Europy oraz w proponowanych zmianach traktatowych w postaci odwołania do Manifestu z Ventotene Altiero Spinellego i Ernesto Rossiego”

- przekonuje Wiejak.

Autorka wskazuje też na postulat dot. dążenia do neutralności klimatycznej, który – jak podkreśla – uderza w konkurencyjność polskiej gospodarki.

- „Niemcy nie tylko że otwierają nowe kopalnie węgla brunatnego, ale i budują nowe elektrownie na gaz pod szyldem hydrogen ready czyli gotowe na wodór, ewidentnie zatem szykują się do tego, aby stać się dla Europy hubem energetycznym. Może się zatem okazać, że kiedy po 2030 roku zacznie w Polsce brakować energii – a takie są przewidywania zawarte w oficjalnych dokumentach rządowych – to będziemy zmuszeni kupować ją od Niemców, ponieważ pozwoliliśmy sobie wmówić, że nasz węgiel jest mniej ekologiczny od niemieckiego”

- alarmuje.

- „W efekcie polska gospodarka będzie stawała się coraz mniej konkurencyjna, a co za tym idzie nasz kraj będzie pogłębiał swój status peryferii”

- dodaje.