Fundusz Kościelny – niewielka rekompensata za wielką kradzież

Już w XVIII wieku w Europie pojawiła się praktyka przejmowania przez państwo majątków kościelnych, co rekompensowano finansowym wsparciem Kościoła. W latach 50. ub. wieku po mechanizm ten sięgnęli rządzący w Polsce komuniści. W zamian za zrabowane Kościołowi nieruchomości, Polska Ludowa zobowiązała się do udziału w jego utrzymaniu, tworząc Fundusz Kościelny. Wówczas skończyło się na obietnicach. Kościół został ograbiony, a władze PRL-u wykorzystywały Fundusz Kościelny do walki z Kościołem, finansowania antyklerykalnych inicjatyw i dotowania kolaborujących księży. Po zmianach ustrojowych zdecydowano się Fundusz Kościelny zachować. Obecnie instytucja ta służy przede wszystkim opłacaniu składek na ubezpieczenie społeczne i zdrowotne niektórych duchownych, a niewielka jej część jest przeznaczana na konserwację zabytkowych obiektów kościelnych oraz dzieła charytatywne.

 

Postulat likwidacji Funduszu Kościelnego – stały element polskiej polityki 

Od lat 90. ub. wieku pojawiają się postulaty likwidacji Funduszu Kościelnego. Są one podnoszone zarówno przez kolejne rządy, jak i stronę kościelną. Najpopularniejszym pomysłem na pozbycie się tego reliktu z czasów komunizmu jest zastąpienie go dobrowolnym odpisem podatkowym. Już w 2008 roku za taką reformą opowiedziała się Konferencja Episkopatu Polski. Inni przekonują, że najbardziej sprawiedliwym rozwiązaniem jest to przyjęte w Czechach, gdzie państwo zwróciło Kościołowi część zrabowanego mienia, a w ramach rekompensaty za pozostałe dobra zobowiązało się do wypłacenia w ratach określonej sumy pieniędzy. W polskiej debacie nie brakuje też oczywiście głosów, by Fundusz Kościelny zlikwidować, nie proponując nic w zamian.

 

Trzeci rząd Donalda Tuska przyniesie przełom?

Temat z dużym impetem powrócił przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi. Już w 16. punkcie swoich słynnych, w większości niezrealizowanych „100 konkretów na 100 dni” likwidację Funduszu Kościelnego obiecała Platforma Obywatelska. W tym celu powołano Międzyresortowy Zespół ds. Funduszu Kościelnego, na którego czele stanął wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz. Wybór lidera Polskiego Stronnictwa Ludowego był obierany jako sygnał, że choć rządząca koalicja szła do wyborów parlamentarnych z antyklerykalnymi hasłami na sztandarach, w kwestii Funduszu Kościelnego chce szukać porozumienia, a nie wojny ze stroną kościelną. Dotychczas żadnego porozumienia jednak nie udało się osiągnąć. Od ukonstytuowania się rządu Donalda Tuska minęło znacznie więcej niż 100 dni, ale Fundusz Kościelny pozostał niezmieniony. W budżecie na 2025 rok rządzący przeznaczyli na jego utrzymanie 275 mln zł – o blisko 20 mln więcej niż w roku poprzednim.

 

Lewica próbuje przejąć inicjatywę

Szanse na wyróżnienie się w kampanii prezydenckiej i zdobycie głosów antyklerykalnego elektoratu dostrzegła w tej sytuacji Nowa Lewica. Kandydatka na prezydenta Magdalena Biejat wystąpiła dziś na wspólnej konferencji prasowej z minister rodziny, pracy i polityki społecznej Agnieszką Dziemianowicz-Bąk, w czasie której ogłosiła, że Lewica ma już gotowy projekt likwidacji Funduszu Kościelnego.

- „Likwidację Funduszu Kościelnego obiecała koalicja, obiecały partie wchodzące w skład obecnego rządu i czas najwyższy tę obietnicę spełnić”

- oświadczyła wicemarszałek Senatu.

Zapowiedziała przy tym, że w poniedziałek politycy Lewicy zaprezentują „szokujące dane, które pokazują, że poza Funduszem Kościelnym, przez 8 lat rządów PiS z konkretnych ministerstw wypłynęło do Kościoła niemal 10 mld zł”. Zaapelowała też do wszystkich ministrów o przeprowadzenie audytów w tej sprawie, ubolewając nad wypłacaniem pensji katechetom oraz kapelanom w szpitalach czy wojsku.

- „Nie jest nigdzie napisane, że mamy zagwarantować olbrzymie transfery z budżetu państwa do Kościoła. To, co natomiast jest zapisane w polskiej Konstytucji, to wyraźne rozdzielenie Kościoła od państwa. Zagwarantowanie wolności wyznania i równouprawnienie Kościołów”

- mówiła.

Kandydatka Lewicy sięgnęła przy tym po typowe dla swojego środowiska hasła, grzmiąc o „patologiach Kościoła” i „mieszaniu się przez Kościół w politykę”.

Minister Agnieszka Dziemianowicz-Bąk przekazała z kolei, że projekt Lewicy zakłada odejście od dofinansowywania przez państwo składek osób duchownych.

- „Fundusz Kościelny nie może być ZUS-em kleru. Fundusz Kościelny musi zniknąć”

- powiedziała.

Lewica chce rozłożenia składek po połowie na związki wyznaniowe i samych duchownych.

- „Chcemy, aby ten podział wynosił 50:50. Połowę pokrywa osoba duchowna, a połowę pracodawca, czyli Kościół”

- wyjaśniła.

Zaznaczyła, że w przypadku zakonników i misjonarzy 100 proc. ma pokrywać Kościół.

 

Prymas Polski: reforma - „tak”, likwidacja - „nie”

Pod koniec lutego w Sekretariacie Konferencji Episkopatu Polski odbyła się konferencja „Relacja państwo-Kościół. Podstawowe zasady państwa prawa”, w czasie której głos zabrał prymas Polski abp Wojciech Polak, wyrażając stanowisko Kościoła ws. postulatu reformy Funduszu Kościelnego. Metropolita gnieźnieński zapewnił, że strona kościelna jest na tę reformę otwarta, ale nie zgadza się na likwidację funduszu. Uzasadniając swoje podejście, wskazał na zrabowane Kościołowi dobra.

- „Przy całym systemie pracy dotyczącej oddania dóbr Kościołowi, przeszło 60 tysięcy hektarów tylko własności ziemskich, kościelnych jest w rękach państwa. I to nie leży odłogiem. To pracuje dzisiaj, to rodzi pieniądze”

- przypomniał.

 

[OPINIA] Jakie to ma znaczenie?

W końcówce kampanii prezydenckiej nie brakuje tematów, w których Lewica naturalnie powinna wyróżniać się na tle rządzącej koalicji. Na podpis prezydenta oczekuje tzw. ustawa azylowa, za pomocą której rząd chce zawiesić prawo do ubiegania się o azyl w Polsce. Czy to nie Lewica chce uchodzić za pierwszą strażniczkę praw człowieka? Szalejąca drożyzna realnie obniża standard życia najsłabiej sytuowanych Polaków. Narodowy Fundusz Zdrowia boryka się z coraz większymi problemami. Polacy przyznają w kolejnych badaniach, że żyje im się coraz trudniej. Tymczasem Nowa Lewica stawia w tych wyborach na walkę z Kościołem. Mało prawdopodobnym zdaje się, by coraz wyraźniej podzielona koalicja Donalda Tuska zmieniła coś w Funduszu Kościelnym. Tak jak mało prawdopodobnym jest, by „odgrzanie” tego tematu przed majowymi wyborami mogło zagwarantować Magdalenie Biejat przekroczenie bariery 3 proc. poparcia. Abstrahując od politycznego potencjału podnoszenia tematu Funduszu Kościelnego, realnie nie jest to problem pierwszorzędny ani dla państwa, ani dla Kościoła. Jakiś czas temu zwrócił na to uwagę w rozmowie z Wirtualną Polską ks. prof. Andrzej Kobyliński przypominając, że cały fundusz stanowi mniej niż 1 proc. ogólnego budżetu Kościołów i związków wyznaniowych w naszym kraju.

- „W Polsce, w ostatnich latach, Fundusz Kościelny to jest takie bicie piany. I czy Fundusz Kościelny będzie, czy też nie – to jest sprawa absolutnie marginalna”

- stwierdził kierownik Katedry Etyki UKSW w Warszawie.

- „Kłócimy się w Polsce o 1 proc., natomiast nie widzimy reszty”

- dodał.

Sprawą pierwszorzędną pozostaje jednak przestrzeganie zasad państwa prawa. To na ich mocy państwo ma obowiązek utrzymać albo sprawiedliwie przekształcić Fundusz Kościelny w taki sposób, by spłacić swoje zobowiązania wobec Kościoła. Bo – powtórzymy – Fundusz Kościelny nie jest żadnym przywilejem, a jedynie rekompensatą za potężną grabież. Wyrzeczenie się przez państwo odpowiedzialności za tę grabież byłoby pogwałceniem zasady sprawiedliwości społecznej i obowiązku wywiązywania się przez III RP ze zobowiązań państwa podjętych w PRL-u. Co ciekawe, te same środowiska, które dziś chcą odejścia od jakiejkolwiek formy finansowego wsparcia Kościoła przez państwo, powoływały się na ten obowiązek, kiedy poprzedni obóz rządzący odbierał przywileje emerytalne byłym funkcjonariuszom komunistycznych służb.