Śledztwo wszczęto w 2018 roku po głośnym reportażu Janusza Schwertnera na łamach Onetu. Artykuł sugerował, że za charytatywną działalnością „Szlachetnej Paczki” kryje się środowisko pracy pełne strachu, manipulacji i presji. Autor przywoływał relacje byłych pracowników, którzy skarżyli się na toksyczną atmosferę, mobbing i poniżanie przez szefa – ks. Stryczka.

Jednak już w 2022 roku prokuratura nie dopatrzyła się znamion przestępstwa. Mimo to, na fali nacisków społecznych i medialnych, postępowanie wznowiono w 2023 roku. Ostatecznie, jak potwierdzono w maju 2025 roku, ponownie nie stwierdzono podstaw do postawienia zarzutów duchownemu.

Po ogłoszeniu decyzji prokuratury ks. Jacek Stryczek zabrał głos w mediach społecznościowych. W emocjonalnym wpisie na serwisie X ostro skrytykował sposób, w jaki został potraktowany przez opinię publiczną i media:

„Jakby Onet był bardziej wiarygodny od społecznika, księdza, idealisty” – napisał duchowny.

W dalszej części wpisu pojawiły się sugestie dotyczące osób i środowisk, które – jego zdaniem – mogły odegrać rolę w jego medialnym upadku. Wśród nich wymienił Joannę Sadzik, obecną prezes Stowarzyszenia Wiosna, oraz prawników związanych z kancelarią Clifford Chance – Sylwię Gregorczyk-Abram i Grzegorza Abrama.

Ksiądz zasugerował, że działania wobec niego były celowe, dobrze zorganizowane i wspierane przez konkretne środowiska mające dostęp do dużych pieniędzy oraz instytucji medialnych i państwowych. W jego ocenie chodziło nie tylko o usunięcie go z życia publicznego, ale także o przejęcie wpływów w organizacji, której był twórcą.

Już po publikacji tekstu w 2018 roku pojawiały się głosy krytyczne wobec metod dziennikarskich użytych przy tworzeniu materiału. Zwracano uwagę, że większość relacji oparta była na anonimowych źródłach, a sam ksiądz Stryczek nie miał możliwości odniesienia się do zarzutów przed publikacją.

Od czasu publikacji Onetu Stowarzyszenie Wiosna przeszło reorganizację. Kierownictwo objęła Joanna Sadzik, a ksiądz Stryczek całkowicie wycofał się z życia publicznego. Sam twierdzi, że został zmarginalizowany i „symbolicznie wykluczony” z przestrzeni, w której przez lata pełnił misję społeczną.

„Zawsze unikałem złych ludzi. Ale oni postanowili wejść do mojego życia. Kto z Was, nawet teraz, jest gotowy mi pomóc? Wciąż potrzebuję pomocy” – zakończył wpis kapłan, sugerując, że sprawa mimo formalnego zakończenia, nie jest jeszcze dla niego zamknięta.