Święty Ludwik IX król Francji (1214-1270)
Świta. W pałacu na wyspie Cité wszyscy jeszcze śpią. Blanka, już ubrana, słucha czytającego jej głośno dominikanina, jednego z tych, których przywiódł ze sobą brat Dominik i którzy niedawno założyli w Paryżu klasztor na pielgrzymim szlaku świętego Jakuba. Królowa korzysta z porannej ciszy, aby skupić się i pomodlić, gdyż cały dzień ma wypełniony pracą. Nagle klęczący przy oknie zakonnik daje jej znak. Blanka podchodzi i za jego przykładem patrzy przez okno na pałacowy dziedziniec. Stoi on dla wszystkich otworem, toteż różni biedacy, obszarpańcy, nędzarze i włóczędzy z miasta przychodzą tu rankiem po jałmużnę. I oto w porze, kiedy wydaje się, że wszyscy jeszcze śpią w komnatach ogromnej królewskiej siedziby, młody chłopiec, w odzieniu zwykłego giermka, wyśliznął się którymiś drzwiami na dziedziniec. Krąży między nędzarzami, rozdając im drobne monety. Blanka, zdziwiona, przygląda mu się przez chwilę i po jasnych półdługich włosach, zawsze bardzo starannie uczesanych, poznaje swojego syna, króla Ludwika”.
Ten kilkunastoletni chłopiec rozdający jałmużnę ubogim nie dla poklasku, ale z głębokiej potrzeby serca, to król Francji, już koronowany, choć samodzielnie nie sprawujący jeszcze rządów. Wkrótce jednak zostanie głową państwa, a dzięki swojej postawie stanie się najwspanialszym wzorem budowania Królestwa Bożego w rzeczywistości królestwa ziemskiego. Zasługuje on na pewno na szczególne zainteresowanie, przyjrzyjmy się zatem nieco bliżej postaci tego arcychrześcijańskiego „króla ziemskich królów”, jak go nazwał kronikarz angielski Mateusz Paris.
Ludwik przyszedł na świat 25 kwietnia 1214 roku w Poissy, w małym miasteczku nad Sekwaną niedaleko Paryża, jako drugi syn Ludwika VIII Lwa i świętej Blanki Kastylijskiej (zob. s. 132). Kościół w Poissy stał się dla przyszłego Ludwika IX niezwykle ważnym miejscem, dużo ważniejszym — jak powtarzał — od katedry w Reims, w której namaszczono go na króla Francji, ponieważ w Poissy otrzymał łaskę chrztu świętego, największy dar, jaki człowiek może uzyskać. W 1218 roku zmarł Filip, najstarszy syn pary książęcej, stąd w wieku czterech lat Ludwik został następcą tronu. Wydawało się, że do objęcia rządów miał dużo czasu, bowiem żył wtedy jeszcze jego dziadek, król Filip II August, a jego ojciec był człowiekiem młodym. Jak się jednak okazało, mały Ludwik miał otrzymać koronę szybciej, niż ktokolwiek by się tego spodziewał.
Początkowo wychowaniem chłopca zajmowała się głównie jego matka, która wywarła ogromny wpływ na życie religijne Ludwika, wzrastającego wraz z rodzeństwem w atmosferze pobożności oraz miłości i szacunku do Kościoła. Mówiliśmy już o tym, że każdy dzień rodzina królewska rozpoczynała od Mszy świętej, wieczorami uczestniczyła również w nieszporach, ponadto wszyscy często czytali Pismo Święte, a szczególnie psalmy. W Psałterzu świętego Ludwika jest napisane: „Niniejszy psałterz należał do księcia Świętego Ludwika, potem króla Francji, który w dzieciństwie nauczył się go na pamięć”. Co znamienne, już od najmłodszych lat królewicz sam się garnął do modlitwy, uwielbiał chodzić do kościoła, a Ewangelię starał się natychmiast wprowadzać w życie, poświęcając już jako chłopiec dużo czasu najuboższym, których nazywał żołnierzami i obrońcami królestwa.
W 1223 roku zmarł król Filip II August, a władzę w państwie przejął jego syn Ludwik. Jego panowanie było jednak bardzo krótkie, bowiem trwało zaledwie trzy lata. W 1226 roku królestwo stanęło przed nie lada problemem: oto spadkobierca tronu miał niespełna dwanaście lat, był więc dzieckiem niezdolnym do samodzielnych rządów. Ludwik VIII na łożu śmierci kazał przysiąc zebranym przy nim możnym, że gdy tylko umrze, wszyscy oni złożą hołd jego nieletniemu synowi i szybko doprowadzą do jego koronacji. Prawdopodobnie również wskazał swoją żonę, królowę Blankę, jako tę, która winna rządzić państwem w imieniu króla-dziecka. Sytuacja nie była łatwa, bowiem wielu baronów nie akceptowało takiego stanu rzeczy i czyniło starania, aby przejąć kontrolę nad Ludwikiem, a może nawet nad samą koroną. Do tego nie dopuścili jednak wierni królestwu najbliżsi współpracownicy Ludwika VIII, a przede wszystkim niezłomna monarchini, która — choć pozostawała w żałobie — zajęła się wszystkimi sprawami z wielką energią i determinacją.
Uroczystość namaszczenia Ludwika na króla Francji odbyła się 29 listopada 1226 roku, a poprzedziła ją przeprowadzona w pośpiechu ceremonia pasowania go na rycerza. W sakrze królewskiej w katedrze w Reims nie uczestniczyło wielu potężnych panów, którzy nie dotarli na tę uroczystość nie tylko z powodu krótkiego czasu, bowiem od dnia śmierci Ludwika VIII do sakry jego syna minęło zaledwie trzy tygodnie, ale raczej z przyczyn politycznych, o których już wspominaliśmy. Nie był to dobry znak. Wkrótce kilku baronów z południa i z południowego zachodu Francji sprzymierzyło się przeciw królowi, a przewodniczyli im Piotr Mauclerc, Hugo La Marche i Tybald z Szampanii. Konieczna była szybka reakcja, dlatego wojska królewskie wyruszyły zawczasu na spotkanie z rebeliantami. Rozpoczęły się negocjacje. Dzięki przejściu Tybalda na stronę Blanki siły spiskowców wyraźnie osłabły, ponadto nie dotarło wsparcie Anglików, zainteresowanych osłabieniem pozycji Ludwika. Jedynym wyjściem było podpisanie traktatu w Vendôme, zwieńczonego złożeniem hołdu monarsze i zaaranżowaniem kilku małżeństw mających stanowić gwarancje przyszłego spokoju.
Podpisany traktat nie zakończył jednak działalności spiskowców, którzy dokonywali kolejnych prób przejęcia kontroli nad Ludwikiem i odsunięcia od rządów jego matki. Tym razem na czoło zdrajców wysunął się Filip Rozczochrany, a celem ataków był najpotężniejszy królewski sojusznik, jakim stał się Tybald z Szampanii. Rzucano również całkowicie bezpodstawne, a przez to na szczęście zupełnie nieskuteczne oskarżenia na Blankę, wykorzystując szkalujące ją piosenki i pamflety, mające wpłynąć na opinię publiczną. Ponownie trzeba było odwołać się do pokazu siły, młody władca stanął więc na czele wojska, którego zadaniem było wymuszenie na niepokornych baronach posłuszeństwa wobec korony. I tym razem udało się tego dokonać bez walki i rozlewu krwi. W taki sam pokojowy sposób zakończono również, głównie za sprawą królowej Blanki, krucjatę przeciw albigensom w Langwedocji, zawierając układ z wichrzycielskim dotąd hrabią Tuluzy Rajmundem VII.
Tak więc pierwsze lata panowania Ludwika IX był okresem trudnym i niebezpiecznym, jednak dzięki bardzo energicznej polityce Blanki i jej doradców udało się okiełznać spiskowców, a także wypromować samego króla na wojownika i władcę, który powoli zaczął zyskiwać autorytet. Pomogły mu w tym działania wojskowe, na czele których sam niejednokrotnie stawał, a także samodzielnie podejmowane decyzje, jak choćby w sprawie uniwersytetu paryskiego, kiedy to przy okazji sporu pomiędzy studentami a królową Blanką młody Ludwik stanął po stronie uniwersytetu, dbając o to, aby Paryż nie ucierpiał z powodu utraty ważnego ośrodka nauki. Monarcha zaangażował się również w fundację i budowę klasztoru Royaumont, często uczestnicząc osobiście w pracach budowlanych: „A kiedy zakonnicy zgodnie z regułą zakonu cysterskiego wychodzili po tercji do pracy i nosili kamienie i zaprawę murarską na miejsce, gdzie wznoszono mur, błogosławiony król brał nosiłki i dźwigał nosiłki naładowane kamieniami i szedł przodem, a z tyłu trzymał je jeden z mnichów, i tak czynił błogosławiony król wiele razy w owym czasie”.
Trudno określić, kiedy Ludwik przejął faktyczną władzę od matki, raczej mówi się o swoistym współkrólowaniu Blanki i jej syna. W każdym razie na bardziej samodzielną pozycję Ludwik wysunął się dopiero około 1234 roku, kiedy to 27 maja ożenił się z Małgorzatą z Prowansji, córką hrabiego Rajmunda Berengariusza IV. Małżeństwo to okazało się bardzo udane i szczęśliwe. Oboje pielęgnowali wierność ówczesnym przepisom kościelnym, przestrzegając wstrzemięźliwości małżeńskiej szczególnie przez okres Adwentu i Wielkiego Postu oraz w inne dni wynikające tak z przepisów religijnych, jak i konieczności naturalnych. Byli sobie wierni aż do końca, a Bóg pobłogosławił im licznym potomstwem. Mieli jedenaścioro dzieci: Blankę, Izabelę (żonę Tybalda V, hrabiego Szampanii i króla Nawarry), Ludwika, Filipa (późniejszego króla Francji Filipa III Śmiałego), Jana (zmarłego w niemowlęctwie), Jana Tristana, Piotra (hrabiego Perche i Alençon), następną Blankę (od 1269 roku żonę Ferdynanda de la Cerdy), Małgorzatę (późniejszą małżonkę księcia Brabantu Jana I Zwycięskiego), Roberta (hrabiego Clermont) i Agnieszkę (od 1279 roku żonę Roberta II, księcia Burgundii).
Gorliwość religijna króla Ludwika wzrastała z biegiem czasu. Jednym z jej przejawów było sprowadzenie do Francji relikwii Korony Cierniowej Chrystusa, którą odsprzedał mu cesarz Konstantynopola Baldwin II. Baronowie łacińscy z Konstantynopola, aby bronić się przed terytorialnymi zakusami Greków, postanowili sprzedać drogocenne relikwie i w ten sposób wzmocnić się finansowo. Gdy Ludwik i królowa Blanka, jego matka, dowiedzieli się, iż ta najwspanialsza święta korona mogłaby dostać się w niepowołane ręce, natychmiast zaaranżowali wszystko, co było konieczne do jej odkupienia i bezpiecznego przewiezienia do kraju. W granice Francji relikwia Męki Pańskiej wjechała w sierpniu 1239 roku, a na jej spotkanie wyruszyli król i królowa, którzy — jak zapisał naoczny świadek, arcybiskup Sens, Gotard Cornut: „na widok upragnionego całym sercem przedmiotu stanęli bez ruchu, a ich pobożne umysły ogarnęła taka żarliwość, że wydało im się, jakby ujrzeli przed sobą w owej chwili samego Pana naszego w koronie cierniowej”.
Po odebraniu świętych relikwii ruszyła pokutna procesja do katedry świętego Stefana w Sens, na czele której szli boso, jedynie w koszuli, król Ludwik z bratem Robertem, trzymający w rękach relikwiarz. Parę dni później relikwie wwieziono w sposób bardzo uroczysty i podniosły do Paryża, gdzie najpierw spoczęły w katedrze Najświętszej Marii Panny (Notre-Dame), a następnie w kaplicy pałacowej świętego Mikołaja. Król zdawał sobie sprawę, iż ta święta korona, choć stanowiła przede wszystkim własność monarchy, miała roztaczać opiekę nad całym królestwem, stąd wypadałoby zbudować dla niej specjalne i godne miejsce. Tak powstała przepiękna Święta Kaplica (Sainte-Chapelle), szczytowe osiągnięcie tradycyjnej architektury gotyckiej.
Pobożny władca, czciciel relikwii świętych, był też rycerzem, królem wojownikiem i taką sławę powoli zaczął sobie zyskiwać, szczególnie po wojnie z Henrykiem III, która toczyła się w latach 1242-1243, a skończyła kompletną klęską angielskiego monarchy i podpisaniem kolejnego pięcioletniego rozejmu. Pod koniec wojny Ludwik ciężko zachorował na czerwonkę, z której wprawdzie dość szybko się wyleczył, jednak choroba powróciła rok później ze zdwojoną siłą i niemalże doprowadziła do jego śmierci. Wtedy też król wziął krzyż, czyli zdecydował, że niedługo wyruszy na krucjatę do Ziemi Świętej. Blanka, jako matka i jako królowa, gorąco namawiała syna, aby zrezygnował z tego przedsięwzięcia, wezwała nawet do pomocy biskupa paryskiego Wilhelma z Owernii, który przekonywał, że ślub złożony podczas choroby jest nieważny i papież chętnie udzieli mu dyspensy. Ludwik, wysłuchawszy wszystkich przestróg, zdjął krzyż i wręczył go biskupowi, po czym, gdy zgromadzeni już cieszyli się skutecznością swojej perswazji, powiedział: „Przyjaciele moi, przyznajcie, że teraz nie jestem ani nieprzytomny, ani pozbawiony wolnej woli, ani chory. Otóż żądam, aby zwrócono mi mój krzyż. Zaklinam się na Tego, który wie wszystko, że nie tknę żadnej strawy, dopóki krzyża z powrotem nie dostanę”.
Król zatem ani myślał o odstąpieniu od złożonego ślubu, na samą krucjatę wyruszył jednak dopiero cztery lata później, w sierpniu 1248 roku. Punktem początkowym wyprawy był port Aigues-Mortes, pośpiesznie wybudowany przez Ludwika na potrzeby wyprawy, który stał się jednym z najznakomitszych przedsięwzięć budowlanych średniowiecznej Francji. Następnie chrześcijańska armia zatrzymała się na zimę na Cyprze, skąd wiosną 1249 roku wyruszyła do Egiptu, zdobywając 5 czerwca Damiettę. W następnych miesiącach na wyprawę krzyżową spadły jednak niepowodzenia związane z wieloma epidemiami, które zaczęły coraz poważniej nękać żołnierzy, a także z przewagą militarną muzułmanów. Wreszcie po nieudanej bitwie pod Al-Mansura, w której zginął brat monarchy, Robert z Artois, Ludwik nakazał odwrót. Muzułmanie odcięli jednak drogę ucieczki francuskim rycerzom i 6 kwietnia 1250 roku wojska krzyżowców zostały doszczętnie rozbite. Król Ludwik wraz z częścią armii został uwięziony.
Oczywiście dostanie się do niewoli było ogromną tragedią. Ludwik na szczęście nie pozostał w kajdanach zbyt długo, bowiem królowa Małgorzata, która wyruszyła na krucjatę wraz z mężem, zgromadziła bardzo szybko ustanowioną sumę okupu i dostarczyła ją Saracenom. Król pozostawał w okowach cały miesiąc i był to czas, w którym miał okazję wykazać się prawdziwie chrześcijańskimi cnotami. Jak opowiadał później bliski przyjaciel monarchy i jego pierwszy biograf, Joinville, Ludwik pomimo grożących mu tortur, a nawet śmierci, odmawiał kategorycznie złożenia jakichkolwiek deklaracji, które sprzeciwiałyby się wierze w Chrystusa. Gdy dowiedział się, iż pełnomocnicy wyznaczeni do wypłacenia okupu oszukali muzułmanów na 10 000 liwrów, bardzo się rozgniewał, ponieważ uważał, że należy dotrzymywać umowy bez względu na to, z kim jest zawierana. Po odzyskaniu wolności i podpisaniu dziesięcioletniego rozejmu z Sudanem król miał wrócić do Francji, jednakże gdy zobaczył, że mahometanie nie dotrzymują porozumienia, postanowił zostać w Ziemi Świętej i starać się o utrzymanie zamków i twierdz Królestwa Jerozolimskiego oraz o uwolnienie jeńców. Do tego ostatniego zadania przynaglał go charyzmat zakonu trynitarzy (Trójcy Przenajświętszej), do którego należał jako osoba świecka (był tercjarzem tegoż zgromadzenia), a którego jednym z głównych celów było niesienie pomocy chrześcijanom przebywającym w muzułmańskich więzieniach.
Ludwik pozostał na Wschodzie do 1254 roku. Dopiero wiadomość o śmierci matki (zmarła 27 listopada 1252 roku) skłoniła go do powrotu. Król przybył do Paryża 7 września 1254 roku, a lud witał go z ogromną radością. On sam jednak był bardzo przygnębiony klęską odprawy krzyżowej, która dotykała nie tylko jego samego, ale całe chrześcijaństwo. Krucjata odcisnęła na władcy poważne piętno, sprawiła, że Ludwik przeżył głęboką przemianę i zwrócił się ku jeszcze surowszemu życiu, czasem bardziej odpowiadającemu mnichowi aniżeli możnemu tego świata. Królewski spowiednik, Gotfryd z Beaulieu, zapisał: „Po jego szczęśliwym powrocie do Francji świadkowie jego żywota i powiernicy jego sumienia ujrzeli, jak bardzo starał się być nabożny wobec Boga, sprawiedliwy wobec swych poddanych, litościwy wobec nieszczęśliwych, pokorny wobec samego siebie, i ze wszystkich sił czynić postępy we wszelkich cnotach. Tak jak złoto przewyższa wartością srebro, tak jego nowy sposób życia, przywieziony z Ziemi Świętej, przewyższał świętością jego poprzednie życie; a przecież w młodości zawsze był dobry, niewinny i przykładny”.
Ludwik pościł dwa razy w tygodniu. Przez okres Adwentu i Wielkiego Postu, a także przy innych szczególnych okazjach nosił włosiennicę. Wstawał bardzo wcześnie, aby jeszcze przed wschodem słońca odmówić brewiarz. Uczestniczył w codziennej Mszy świętej. Pociągała go pobożność cystersów oraz dwóch nowych, bo powstałych kilkadziesiąt lat wcześniej, zakonów żebraczych, to jest dominikanów i franciszkanów, którymi się otaczał i którym powierzał ważne zadania w królestwie, nie mówiąc już o wielu wzniesionych z fundacji królewskiej klasztorach mendykanckich w Paryżu, Rouen, Compiègne, Carcassonne, Caen i innych. Ludwik nosił podobno pod szatami królewskimi franciszkański habit (był tercjarzem tego zakonu) i za wzorem Poverella z Asyżu usługiwał ubogim i chorym, często własnoręcznie pielęgnując potrzebujących w przytułkach i leprozoriach oraz pocieszając konających w szpitalach. „Odwiedzał z większą skwapliwością i bardziej troskliwie tych, którzy byli najbardziej chorzy, i dotykał nawet ich rąk i chorych miejsc. A im choroba była cięższa, wrzód lub coś innego, tym chętniej król dotykał chorego”. W pałacu królewskim codziennie dawał posiłek stu biedakom, którym sam kroił chleb i podawał napój, ponadto rozdawał im obficie jałmużnę, a w każdy Wielki Czwartek obmywał nogi nędzarzom. Na zarzuty, iż takie zachowanie nie przystoi powadze królewskiej, odpowiadał: „Czyżbym jej mniej ubliżył, gdybym całe dnie i noce przesiedział przy grze i na hulance?”.
Jeszcze w drodze powrotnej z Palestyny do Francji w klasztorze w Hyères Ludwik usłyszał kazanie franciszkanina Hugona z Digne, który przestrzegał króla, aby poczynał ze swym ludem sprawiedliwie i aby zachował miłość do Boga. Zawsze był wierny tym zasadom, choć teraz wcielał je w życie z jeszcze większym zaangażowaniem. Słowem, podobnie jak jego matka, postanowił uczynić ze swego ziemskiego królestwa jak najdoskonalsze odbicie Królestwa Niebieskiego — na ile to oczywiście jest w ogóle możliwe.
Swoje panowanie po powrocie ze Wschodu Ludwik rozpoczął więc od wprowadzenia reform, których głównym celem było umocnienie władzy królewskiej, ujednolicenie systemu monetarnego, skuteczne nadzorowanie finansów królestwa, a także usprawnienie administracji państwowej. Król robił wszystko, aby jego rządy były sprawiedliwe, dlatego wprowadził system kontroli działalności urzędników państwowych, którzy w razie pomyłki lub niesprawiedliwej decyzji krzywdzącej jakiegoś poddanego byli natychmiast zwalniani, a poszkodowanym wypłacano z królewskiego skarbca odpowiednią rekompensatę. Urzędnicy mieli ponadto nakaz zakładania niewinności każdego oskarżonego, którego nie skazano jeszcze prawomocnym wyrokiem sądowym. Ustanowiono sądy królewskie, tak zwane parlamenty, do których można się było odwoływać od wyroków sądów feudalnych.
Królewskich zarządzeń było oczywiście znacznie więcej, a niektóre z nich określały bardzo restrykcyjnie nowe prawa, które miały na celu przede wszystkim oczyszczenie moralne społeczeństwa. Dlatego też zakazano wówczas uczestnictwa w grach losowych i hazardowych, domy publiczne usunięto poza mury miasta, z dala od kościołów i cmentarzy, natomiast największe ograniczenia dotyczyły samych urzędników państwowych, którzy nie tylko zaczęli odpowiadać za swoje błędne i szkodliwe dla prostych ludzi decyzje administracyjne, ale zabroniono im również bluźnierstw, gry w kości, odwiedzania burdeli i oberż. Te etyczne wymagania miały na celu zapewnienie właściwego funkcjonowania administracji królewskiej i wpojenie ludowi jej wizerunku jako sprawiedliwej i godnej zaufania.
Monarcha otworzył dla poddanych dwór, wysłuchiwał ich skarg, a także objeżdżał całą Francję, aby sprawdzać samemu, czy ludziom nie dzieje się krzywda, przede wszystkim ze strony królewskich urzędników. Papież Bonifacy VIII w jednym ze swoich kazań powiedział o Ludwiku: „Jak wielka była jego sprawiedliwość, widać było w sposób oczywisty nie tylko z przykładów, ale można było tego niemal dotknąć ręką. Prawie stale zasiadał na ziemi, na kobiercu, by wysłuchiwać spraw sądowych, przede wszystkim tego, co tyczyło ubogich i sierot, i kazał oddawać im pełną sprawiedliwość”. Gdy zabrakło już tego nadzwyczajnego króla, ludzie zawsze wracali myślą do czasów jego rządów, domagając się choćby częściowego powrotu do zasad świętego władcy z XIII wieku.
Oprócz sprawiedliwości, jeszcze jeden rys jest znamienny dla tego świętego władcy, a mianowicie był on z pewnością zapalonym obrońcą pokoju. Przy różnego rodzaju konfliktach zawsze działał bardzo ostrożnie, a na sercu leżało mu usunięcie przyczyn powstałych sporów i ustanowienie takiego rozstrzygnięcia, które byłoby trwałe. Starał się nigdy nie występować przeciwko władcom chrześcijańskim i niestrudzenie zabiegał zawsze o sprawiedliwy pokój. Był przekonany, że wojna niesie ze sobą zło, bo nieuchronne są niewinne ofiary, jednakże nie był też człowiekiem, który za wszelką cenę dążyłby do wyidealizowanego świata bez wojen, bowiem wiedział dobrze, iż kiedy wymaga tego dobro ogółu, nieraz trzeba odwołać się do siły. Kiedy był przekonany, że wojna jest sprawiedliwa, przystępował do niej z animuszem i odwagą króla-wojownika, walcząc ramię w ramię ze swoimi rycerzami, i to w pierwszym szeregu. Uważał jednak, że przed wypowiedzeniem wojny należy podjąć wszelkie środki ostrożności, upewnić się, że rzeczywiście jest konieczna, wykorzystać wszystkie możliwości negocjacyjne. Kiedy takie pokojowe zabiegi nie dają rezultatu, należy wroga uprzedzić o podjęciu zbrojnych działań, a następnie prowadzić je w taki sposób, aby ludność cywilna ucierpiała w najmniej możliwym stopniu. Tak sam postępował i taki sposób działania polecał swym następcom.
W praktyce wyglądało to tak, iż mediował on w wielu sprawach krajowych, godząc ze sobą zwaśnione rody, jednakże jego wpływy i sława rozjemcy sięgały również poza granice królestwa francuskiego. Do najważniejszych osiągnięć negocjacyjnych króla Ludwika na pewno trzeba zaliczyć traktat z Corbeil, podpisany w 1258 roku i stanowiący o pokoju z hiszpańskim królestwem Aragonii, z którym toczono od lat spory terytorialne dotyczące kilku południowych hrabstw, jak również traktat paryski z 1259 roku, kończący stuletni konflikt z Anglią. Ludwik występował też jako mediator w sporze między papieżem Innocentym IV a cesarzem Fryderykiem II, jednakże w tym niezwykle trudnym przypadku nie zdołał doprowadzić do zgody dwóch zwaśnionych stron. W każdym razie w pokojowym działaniu króla, który w oczach innych władców uchodził za arbitra świata chrześcijańskiego, widać wyraźnie zarówno dbałość o interesy państwa, jak i dążenie do spełnienia chrześcijańskiego ideału władcy, zmierzającego do rozwiązań opartych na negocjacjach, a nie na niepotrzebnym rozlewie krwi.
Dzieła charytatywne króla Ludwika trudno byłoby zliczyć. Poza ogromnymi sumami pieniędzy, które wydał na jałmużny dla biednych, fundował też szpitale, hospicja (między innymi dom dla trzystu niewidomych w Paryżu), kościoły i klasztory. Przy tym wszystkim daleki był od rozrzutności, uporządkował finanse królestwa i zawiadywał nimi w sposób bardzo roztropny.
Ludwik IX miał ogromny wkład w rozwój francuskich miast. Najważniejsze z nich, w dużej części pod naciskiem władzy królewskiej, ukonstytuowały się jako samodzielne społeczności i powstały wówczas tak zwane „dobre miasta”, czyli te, które były ważne dla korony. Monarcha otaczał je opieką, pamiętając jeszcze z dzieciństwa, że mieszczanie, szczególnie paryscy, często stawali w obronie nieletniego jeszcze władcy. W 1257 roku zarządził kontrolę miejskich finansów i kiedy wyszło na jaw, iż większość samorządów ma w rachunkach wielki bałagan, postanowił przeprowadzić gruntowną reorganizację i naprawę miejskiej skarbowości. Wydane wkrótce prawa przyczyniły się do jeszcze większego rozkwitu miejskich ośrodków Francji, które dzięki usprawnieniom administracyjnym i klarowności prawa przeżywały wówczas prawdziwy boom gospodarczy.
Gdybyśmy chcieli uwypuklić jedną najważniejszą cechę świętego Ludwika, to należałoby chyba podkreślić, iż był on człowiekiem umiaru. Widoczne jest to we wszelkich aspektach jego życia. Choć był bardzo religijny i niemalże bez przerwy zatopiony w modlitwie, to nie był z pewnością osobą, którą można by określić współczesnym mianem dewota, a to z tego powodu, że wiedzą teologiczną dorównywał, a nieraz nawet przewyższał, wielu duchownym. Był dzielnym i śmiałym rycerzem, miarkując jednak swoje żołnierskie zacięcie roztropnością na polu walki. Potrafił być bardzo surowy dla siebie tak w ubiorze, jak i na przykład w jedzeniu, równocześnie nie rezygnował też z suto zastawionego stołu w dni uroczyste; nie znosił przesady, wolał raczej oddać swój królewski półmisek, samemu zadowalając się gorszą strawą podaną na zwykłej drewnianej misce, jak również stronił od alkoholu, dolewał sobie do wina dużą ilość wody. Z kwestii religijnych: na przykład w piątki wstrzymywał się od okazywania zewnętrznych objawów radości oraz praktykował w określone dni ascezę i umartwienia, choćna co dzień był wesoły i często się śmiał. Był po prostu człowiekiem prawdziwie statecznym, którego charakteryzowały roztropność, mądrość i umiarkowanie.
Niedługo przed swoją śmiercią Ludwik spisał pouczenia dla swego syna Filipa i córki Izabeli. We wstępie tekstu zredagowanego przez króla z myślą o Filipie, następcy tronu, mówił o wartości rodziny i o znaczeniu pielęgnowania więzi uczuciowych pomiędzy pokoleniami. Następnie przestrzegał, iż nie ma ważniejszych rzeczy na świecie od umiłowania Boga i wartości od Niego płynących, dlatego też Filip ma strzec się grzechu śmiertelnego („zanim dopuścisz się świadomie śmiertelnego grzechu, niech ci raczej obetną nogi i ręce, niech cię nawet pozbawią życia w najokrutniejszych mękach”) i uważać, żeby nigdy nie znieważył Boga. Aby ustrzec się głupich błędów, nie wolno zaniedbywać częstej spowiedzi, a także uczestniczenia we Mszy świętej oraz regularnej modlitwy. Z tych pobożnych praktyk ma wreszcie wypływać prawdziwie chrześcijańska dobroczynność i miłosierdzie wyrażające się w pomocy wszystkim, którzy cierpią na sercu lub na ciele. Król ma być niestrudzonym jałmużnikiem. Następnie Ludwik przykazał synowi, aby ten był zawsze godny Boskiego wyboru i daru władzy królewskiej, a więc aby był przede wszystkim sprawiedliwy, ale i miłosierny. Sam również nie może wywyższać się ponad prawdę i prawo, dlatego musi akceptować decyzje organów wymiaru sprawiedliwości, nie może też wkraczać w uprawnienia przysługujące Kościołowi, natomiast ma z nim ściśle współpracować dla dobra tak doczesnego, jak i wiecznego wszystkich mieszkańców królestwa. Wreszcie monarcha pouczył swego potomka, na czym polega sprawiedliwa wojna i postawa pokojowa władcy oraz zalecił mu gospodarność i wielką ostrożność w nakładaniu podatków, które muszą być pobierane w sposób zasadny i ograniczony oraz dobrze i rozsądnie użytkowane.
Listę rad dla syna król Ludwik zakończył słowami: „Kochany Synu, udzielam ci wszelkiego błogosławieństwa, jakiego miłujący ojciec może udzielić swojemu synowi: Niechaj cię ustrzeże przed wszelkim złem Trójca Przenajświętsza i wszyscy Święci! Pan niech obdarzy cię łaską całkowitego spełnienia Jego woli, tak żebyś Jemu służył i Jego czcił, i żebyśmy po życiu na tej ziemi razem osiągnęli łaskę oglądania, miłowania i wysławiania Go bez końca”.
W naukach udzielonych córce Izabeli, która została królową Nawarry, Ludwik powtórzył wiele z tego, co przykazał jej bratu, z tym że dodał kilka pouczeń specjalnie skierowanych do niej, jako kobiety. Napisał między innymi: „Nie miej w nadmiarze sukien ani klejnotów, [...] nie poświęcaj nigdy zbyt wiele czasu ani na starania, żeby się podobać, ani na strojenie się, [...] nie przesadzaj w strojach i skłaniaj się zawsze ku temu, by posiadać raczej mniej niż więcej. [...] Bądź posłuszna mężowi i ojcu według Bożych przykazań; winnaś to robić chętnie ze względu na miłość, jaką dla nich żywisz i ze względu na miłość dla Naszego Pana, który to nakazał, tak jak przystoi”. Wreszcie sformułował krótką, acz jakże ważną sentencję, a mianowicie, że „miarą naszej miłości jest miłowanie bez miary”.
Zanim powiemy o wypadkach, które zaszły u kresu życia króla Ludwika IX, przytoczmy jeszcze słowa jednego z autorów jego Żywota, które przybliżają nam nieco zewnętrzny wygląd świętego. Monarcha był „wysoki i postawny, swą sylwetką górował nad wszystkimi, a piękno postaci brało się z harmonijnych proporcji. Głowa jego, jak przystoi siedzibie mądrości, była okrągła, twarz pogodna i spokojna miała w sobie coś anielskiego, oczy łagodne jak u gołębia rozsyłały wdzięczne promienie, lico było zarazem białe i błyszczące, zaś przedwczesna siwizna włosów i brody znamionowała wewnętrzną dojrzałość i nawet czcigodną mądrość starości”.
Lata sześćdziesiąte XIII wieku przyniosły nowe wydarzenia w Ziemi Świętej, między innymi Grecy odzyskali Konstantynopol, a Mamelucy wtargnęli do Palestyny, co oznaczało, że muzułmanie znów poważnie zagrozili świętym miejscom. Król Ludwik IX postanowił udać się jeszcze raz na wyprawę krzyżową. O swojej decyzji powiadomił w 1267 roku, jednak wyjazd miał nastąpić trzy lata później. W czerwcu 1270 roku monarcha powierzył królestwo opatowi klasztoru świętego Dionizego Mateuszowi z Vendôme oraz najdawniejszemu i zaufanemu doradcy Szymonowi z Nesle, po czym 1 lipca wyruszył do Tunisu, gdzie miał zamiar nawrócić tamtejszego emira. Nadzieje te okazały się jednak płonne, a cała wyprawa trwała bardzo krótko, bowiem na armię krzyżowców spadła epidemia dyzenterii lub tyfusu, która zaczęła dziesiątkować rycerzy. Nie oparł się jej niestety również i sam król. Ze słowami „Jeruzalem, Jeruzalem!” na ustach 25 sierpnia „Sługa Boży, wyciągnięty na łożu z popiołu, usypanego na kształt krzyża, oddał błogosławione tchnienie Stwórcy; a stało się to w tej samej godzinie, w której Syn Boży wydał ostatnie tchnienie, umierając na Krzyżu za zbawienie świata”.
Ponieważ władca zmarł w ziemi pogan, należało czym prędzej przewieźć jego zwłoki do Francji. Po kilkumiesięcznej podróży, podczas której odnotowano kilka cudownych uzdrowień za wstawiennictwem zmarłego, trumna z ciałem Ludwika IX dotarła w maju 1271 roku do Paryża. Zanim złożono ją w katedrze Notre-Dame, zdarzył się głośny cud wyleczenia chłopca, któremu po dotknięciu skrzyni z ziemskimi szczątkami króla Ludwika zniknęła dokuczliwa opuchlizna z chorej szyi. Po kilku tygodniach, 22 maja, w Saint-Denis odbył się uroczysty pogrzeb, a przy królewskim grobie zaczęły się zbierać tłumy chorych, ułomnych, kalek, żebraków, wierzących mocno, iż ten święty człowiek wstawi się u Boga i dopomoże w przezwyciężeniu ich słabości. Najbardziej spektakularnym cudem, jaki wydarzył się za wstawiennictwem Ludwika, było wskrzeszenie martwego dziecka. W procesie kanonizacyjnym uznano za prawdziwe sześćdziesiąt pięć cudów, wśród których dominowały uleczenia na ciele, takie jak odzyskanie mowy, słuchu czy wzroku; do zdrowia powracali też paralitycy, dotknięci skurczem, nieuleczalną gorączką, chorzy na febrę. Na pomoc mogli liczyć również obłąkani, a jeden z oficjalnie uznanych cudów dotyczył nawet osuszenia trzech piwnic paryskich. Trwający dwadzieścia siedem lat proces kanonizacyjny doprowadził do końca papież Bonifacy VIII. Bullą Gloria, laus z 1297 roku uroczyście wyniósł na ołtarze króla Ludwika, który „jaśniał mnogością swych cudów tak samo, jak roztaczał blask liczbą swych zasług”. W jego pierwsze święto, 25 sierpnia 1298 roku, w bazylice świętego Dionizego dokonano podniesienia kości Ludwika IX Świętego i umieszczono je w relikwiarzu za ołtarzem.
Już w pierwszych latach XIV wieku zaczęto rozczłonkowywać królewskie relikwie. Najpierw wnuk Ludwika i jego następca na francuskim tronie, Filip IV Piękny otrzymał od papieża zgodę na przeniesienie głowy świętego do kaplicy Sainte-Chapelle. Wkrótce potem paryska katedra Najświętszej Maryi Panny otrzymała jedno żebro Ludwika, a następnie coraz więcej miejsc zapragnęło mieć choćby cząstkę relikwii tego, który według słów papieża błogosławionego Grzegorza X był „prawdziwym wzorem dla wszystkich chrześcijańskich władców”. I tak fragmenty szkieletu świętego Ludwika, oprócz wielu miejsc w samej Francji, trafiły między innymi do kościoła na wyspie Tysoën w Norwegii, do klasztoru w Vadstena w Szwecji, do katedry w Pradze, do bawarskiego kościoła w Ingolstadt. Podczas Wielkiej Rewolucji Francuskiej polityczni fanatycy doprowadzili do ekshumacji królewskich zwłok, zniszczenia relikwiarza i pozostałych w nim kości. Do dziś we Francji zachowały się cząstki relikwii w katedrze Notre-Dame oraz w bazylice Saint-Denis.
Ikonografia przedstawia Ludwika IX zazwyczaj w szatach królewskich, w koronie i z berłem, czasem jedynie widnieje na obrazach w zbroi rycerskiej z narzuconym na nią płaszczem królewskim. Jego atrybutami są: korona cierniowa, laska z krzyżem, miecz, włócznia, lilia, herb z liliami, księga, ptak myśliwski oraz pierścień. Popularność świętego sprawiła, że coraz więcej ludzi widziało w nim swojego szczególnego opiekuna i obrało go swoim patronem. Stąd jest nim dla wszystkich tercjarzy, ludzi nauki, pielgrzymów i podróżnych, tapicerów, malarzy pokojowych, pracowników budowlanych, kamieniarzy, introligatorów, drukarzy, rybaków, jubilerów, kupców, stolarzy, woźnych sądowych. Wzywany jest również w modlitwach o ustrzeżenie od ślepoty i głuchoty oraz o oddalenie wszelkiego rodzaju zarazy.
Tak nieprzeciętną postać, jaką był król Ludwik IX, trudno podsumować w kilku słowach. Najlepiej oddajmy głos autorowi najobszerniejszej i najdoskonalszej biografii świętego, Jacques'owi Le Goff: „Cechowała go [Ludwika] chęć urzeczywistnienia wzoru idealnego władcy, zdolność bycia jednocześnie głębokim idealistą i w znacznym stopniu realistą, wielkość w zwycięstwie i w klęsce. Był wcieleniem harmonii, pozornie sprzecznej, między polityką a religią, pacyfistycznym wojownikiem, budowniczym państwa, zawsze gotowym niepokoić się postępowaniem swoich przedstawicieli. Fascynowało go ubóstwo, chociaż jednocześnie zachowywał swoją pozycję, jego pasją była sprawiedliwość, choć szanował porządek odznaczający się głębokimi nierównościami. Łączył wolę i łaskę, logikę i porządek, bez których nie ma przeznaczenia”.
Fragment z książki: Jerzy Świdziński, Święci władcy, Leksykon, wyd.: Wydawnictwo Salwator 2010
cyt. za http://www.opoka.org.pl/biblioteka/T/TS/swieci/swieci_wladcy/salwator_2010_wladcy_02.html
oprac. MP