Moi przyjaciele nie mogli mieć dzieci. Zgodziłam się na macierzyństwo zastępcze, myśląc że spełnienie ich marzenie, jakim było posiadanie potomstwa. Kilka razy zostałam matką w sposób naturalny. Naiwnie wierzyłam, że skoro ciąża i poród moich pociech nie spowodowały żadnych komplikacji to macierzyństwo zastępcze również zakończy się pomyślnie. Przeczytałam wiele nieprawdziwych historii szczęśliwych surogatek. Jednocześnie nie miałam pojęcia o bolesnych zabiegach medycznych, przez które będę musiała przejść. Byłam przekonana, że embriony, które powstały w rezultacie sztucznego zapłodnienia będą umieszczone w moim łonie podczas badania mojego cyklu menstruacyjnego. Tak się nie stało. Mój naturalny cykl został zatrzymany. Musiałam zażyć ogromną ilość hormonów syntetycznych, których celem było wywołanie sztucznego cyklu w celu zagnieżdżenia zapłodnionej komórki jajowej pochodzącej od obcej kobiety. Przez procedurą resztki zdrowego rozsądku ostrzegały mnie, abym tego nie robiła, ale ten głos był tylko szeptem. Nie chciałam zawieść moich przyjaciół. Przy pomocy sztucznego zapłodnienia umieszczono w moim łonie dwie zygoty. Laboranci zrobili to w celu zwiększenia szansy na urodzenie dziecka na wypadek gdyby mój organizm odrzucił jedno. Byłam w ciąży z bliźniakami.

Teraz widzę, że naraziłam własne zdrowie po to, aby spełnić kaprys moich przyjaciół. Kobieta, która została dawcą komórek jajowych, była na mnie wściekła i zazdrosna tylko dlatego, że sama nie mogła zajść w ciążę. Ona i jej mąż wywierali na mnie presję w kwestii gdzie i jak mam urodzić ich dzieci. Dawałam im jasno do zrozumienia, że dla matki podczas porodu najważniejsze jest bezpieczeństwo. Jednak biologiczni rodzice byli przekonani, że moje łono należało do nich i to oni decydują o tym gdzie i w jakich okolicznościach mam rodzić. Uważali, że bliźniaki, z którymi byłam w ciąży są ich „własnością”.

Poród był dla mnie bardzo traumatycznym przeżyciem. Doszło do komplikacji. Jedno dziecko zaraz po urodzeniu trafiło na oddział intensywnej terapii. Nie koniec na tym. Położne oskarżyły mnie o to, że nie pozwalałam im asystować podczas porodu i tym samym naraziłam dziecko na utratę zdrowia, a nawet życia. Komisja lekarska prowadziła aż 4 śledztwa w tej sprawie w ciągu dwóch lat. Ostatecznie oczyszczono mnie z wszystkich zarzutów. Komisja uznała, że to lekarki nie udzieliły pomocy dziecku po narodzeniu i tym samym naraziły go na utratę zdrowia, a nawet życia. Na szczęście to dziecko przeżyło.

Po porodzie biologiczni rodzice bliźniaków zerwali ze mną wszelki kontakt. Nie wspierali mnie, ani nie bronili podczas śledztwa. Nie zgodzili się na to, abym uczestniczyła podczas chrztu ich dzieci, pomimo faktu, że rozwijały się pod moim sercem i urodziłam je w bólu i cierpieniu. Uświadomiłam sobie, że ci ludzie wykorzystali moje łono, a po porodzie odrzucili mnie jak wykorzystaną rzecz, która nie nadawała się już do użytku. Surogactwo okazało się najbardziej upokarzającym i okropnym przeżyciem, które doświadczyłam w swoim życiu. Przez dwa lata leczyłam się w szpitalu psychiatrycznym na Zespół Stresu Pourazowego. Oprócz tego poród spowodował liczne komplikacje zdrowotne (między innymi niekontrolowanie czynności fizjologicznych), z którymi zmagam się każdego dnia. Obawiam się, że zażycie tak ogromnej ilości hormonów syntetycznych sprawi, że w przyszłości zachoruję na nowotwór piersi lub nie będę mogła karmić piersią kiedy znowu urodzę następne dziecko.

Obecnie jestem zagorzałym przeciwnikiem surogactwa. Kobiety, które zgadzają się na macierzyństwo zastępcze narażają własne zdrowie, zarówno fizyczne i psychiczne, po to, aby obce osoby mogły spełnić własne kaprysy macierzyństwa lub ojcostwa. Uważam, że ta nieludzka praktyka powinna być zakazana we wszystkich krajach.

Nadia*

*Imię zmienione ponieważ autorka świadectwa chciała zachować anonimowość.

Tłumaczenie z j.ang. na j.pol: Marcin Rak

Źródło:https://nordicmodelnow.org/2020/01/29/i-was-an-altruistic-surrogate-and-am-now-against-all-surrogacy/

Za: zywawiara.pl