We wtorek w Brukseli odbyły się wybory władz komisji i podkomisji Parlamentu Europejskiego, gdzie centrowa większość zdecydowała się wykluczyć prawicowe frakcje z procesu obsadzania stanowisk. Patrioci dla Europy oraz Europa Narodów Suwerennych zostały pozbawione możliwości przewodzenia komisjom, mimo że według metody D'Hondta, która bazuje na liczebności grupy, miały prawo do objęcia kilku z nich.

Przewodniczącą Komisji Transportu (TRAN) została Elissawet Wozemberg-Wrionidi z Europejskiej Partii Ludowej (EPL), a stanowiska wiceprzewodniczących zajęli przedstawiciele Zielonych, EPL, Lewicy oraz socjaldemokratów (S&D). Podobnie sytuacja wyglądała w Komisji Kultury (CULT), gdzie przewodniczącą została Nela Riehl z Zielonych, a wiceprzewodniczącymi przedstawiciele KO, socjaldemokratów, Zielonych i liberałów z Odnowić Europę.

Wykluczenie kandydatów PdE i ENS wywołało falę krytyki. Francuski eurodeputowany Francois Kalfon (S&D) publicznie ogłosił na portalu X, że „kordon sanitarny” zadziałał, uniemożliwiając grupie Bardelii (PdE) objęcie przewodnictwa komisji. Wiceprzewodnicząca Patriotów, Kinga Gal z Węgier, oskarżyła EPL o łamanie zasad praworządności i ignorowanie reguł dotyczących równości płci.

Frakcja Europa Narodów Suwerennych również nie otrzymała żadnego stanowiska w prezydium komisji, gdyż ukonstytuowała się po terminie uzgodnionym przed wyborami do PE. Podczas sesji inauguracyjnej PE w Strasburgu część prawicy odpadła także z wyścigu o stanowiska w prezydium instytucji. Niepowodzeniem zakończyły się starania PdE o stanowiska wiceprzewodniczących PE oraz kwestorów.

Europarlamentarzyści z frakcji prawicowych wzywają do ponownego przemyślenia decyzji, argumentując, że wykluczenie ich z procesu decyzyjnego jest sprzeczne z demokratycznymi zasadami, na których opiera się Unia Europejska.