Wczoraj „Rzeczpospolita” ujawniła, że przed przekazaniem Rubcowa Rosjanom, polska prokuratura umożliwiła mu dostęp do akt ze śledztwa, w tym akt z klauzulą tajności. Dzięki temu oficer GRU mógł zapoznać się ze sposobem prowadzenia śledztwa przez polskie służby oraz personaliami osób je prowadzących.

O skali konsekwencji fatalnej decyzji śledczych mówił dziś na antenie „Trójki” Polskiego Radia szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Jacek Siewiera, który przypomniał, że Rubcow to wysoko postawiony oficer GRU, który „stał za ogromną siatką zrekrutowanych aktywów i za całą serią operacji prowadzonych przez FSB”.

- „Taki oficer to jest broń w wydaniu wywiadu, a kartki z informacją są amunicją. Oficer, tego typu akta traktuje jako źródło niezwykłej wiedzy”

- podkreślił.

Co najprawdopodobniej Rubcow zrobił z udostępnionymi mu przez polską prokuraturę informacjami? Siewiera zaprezentował potencjalny scenariusz.

- „Wracając do Moskwy tego typu oficer melduje u swojego szefa admirała Igora Kostiukowa: z uzyskanych informacji w materiale dowodowym przeciwko mnie Polacy zebrali SMS-y, połączenia i billingi, ale wiadomości, które wysyłałem Signalem nie weszły w skład materiału dowodowego. Wniosek w meldunku: nie mają dostępu do oprogramowania szpiegującego, które w takim wypadku może być zastosowane; zalecić wszystkim oficerom działającym na terenie RP używanie tego, czy tamtego komunikatora”

- powiedział.

To jedynie jeden z przykładów informacji, które poprzez udostępnienie akt Rubcowowi mógł uzyskać rosyjski wywiad.