Minister Sikorski nadyma się i usiłuje przekonać opinię publiczną o swojej roli, ale rzeczywistość jest brutalna: rząd Donalda Tuska nie ma realnych relacji z prezydentem USA, a europejscy liderzy trzymają Tuska w wagonie drugiej klasy.
Rozmowy pokojowe pokazują jedno - Polska przestała się liczyć. Tymczasem negocjacje dotyczą spraw fundamentalnych dla naszego bezpieczeństwa. To wojna tocząca się tuż za polską granicą, a od jej rozstrzygnięcia zależy przyszłość całego systemu bezpieczeństwa w naszym regionie.
Przyczyną marginalizacji Polski jest brak samodzielnej, podmiotowej polityki zagranicznej. Władze realizują koncepcję satelicką, wpisując się automatycznie w linię państw silniejszych od nas, zamiast formułować własną strategię i własne cele. Polska nawet nie przedstawiła swoich kluczowych postulatów dotyczących zakończenia wojny. A są nimi - oprócz zapewnienia Ukrainie warunków do bezpiecznego i stabilnego funkcjonowania - demilitaryzacja obwodu królewieckiego oraz wycofanie wojsk rosyjskich z Białorusi.
Oczywiście, dziś szanse ich realizacji są niewielkie. Jednak samo ich wyartykułowanie i domaganie się ich uznania przez naszych sojuszników byłoby warunkiem koniecznym do ukształtowania zachodniej polityki wobec Rosji tak, aby uwzględniała polskie interesy i prowadziła do trwałej stabilizacji w regionie.
Władze Polski nie tylko nie wysunęły tych postulatów, ale ograniczyły się jedynie do reagowania na inicjatywy innych państw. Nic więc dziwnego, że Polska została wykluczona z procesu współdecydowania o przyszłym ładzie pokojowym w Europie.
Obowiązkiem państwa polskiego jest przede wszystkim obrona tych celów, które są kluczowe dla naszego bezpieczeństwa, a których nikt za nas nie będzie artykułował. Polityka bezpieczeństwa nie może sprowadzać się wyłącznie do polityki kontraktowej, ale także nie może od niej abstrahować. Finansowanie wojny na Ukrainie i pomoc sprzętowa powinny skutkować uznaniem naszych postulatów przez sojuszników. Tymczasem polskie władze nawet ich nie zgłaszają.
W takiej sytuacji dymisja nieudolnych rządzących staje się oczywistym nakazem polskiej racji stanu.
