Poseł Giertych oświadczył na konferencji prasowej, że otrzymał od sygnalisty nagranie, na którym zarejestrowano drukowanie banerów wyborczych Marcina Romanowskiego. Wedle polityka, materiały wyborcze m.in. Marcina Romanowskiego, Jana Kanthaka czy Daniela Obajtka powstawały w jednym z garaży w Aleksandrowie w woj. lubelskim. Miejsce to Giertych nazwał „wyborczą dziuplą PiS”. Poinformował, że jego zespół przekaże nagranie do Państwowej Komisji Wyborczej z pytaniem, w jaki sposób PiS rozliczyło zakup widocznej na nagraniu maszyny.

- „Jeśli nie zostało to rozliczone, zalegalizowane i banery mają charakter produkcji nielegalnej, to będziemy mieli sytuację oczywistego pozbawienia PiS-u subwencji wyborczej i dotacji, o co będziemy wnioskować. Jeżeli jedna partia korzysta ze źródeł budżetu państwa, by realizować kampanię wyborczą, to mamy do czynienia właściwie z rabunkiem wyborczym”

- stwierdził.

W czasie konferencji polityk mówił też o Funduszu Sprawiedliwości, zwracając się w tej sprawie do prokuratury.

- „Poza wątkiem pana Wosia, który jest wątkiem odrębnym, bo dotyczy zakupu Pegasusa, nie mamy wniosku o uchylenie immunitetu do dnia dzisiejszego. Minęły dwa miesiące i kilkanaście dni (...). Bardzo bym prosił prokuraturę, aby potraktowała nasze wyciągnięcie ręki jako bardzo poważny gest, bo my wyrażamy zniecierpliwienie, które jest w społeczeństwie w tym zakresie, i nie akceptujemy sytuacji, w której byli prokuratorzy Ziobry próbują zniweczyć skutki postępowań i prawidłowość rozliczenia”

- grzmiał.

Na wystąpienie polityka KO zareagował w mediach społecznościowych poseł Marcin Romanowski.

- „Kolejny kapiszon Giertycha. Stara się zrobić sensację z drukowania banerów w trakcie kampanii wyborczej. Moją prowadziłem zgodnie z prawem. Podejrzany Roman G. lepiej niech się stawi w prokuraturze, bo zarzuty wyprowadzenia 92 mln. zł ze spółki Polnord czekają na wyjaśnienie. Bez omdleń”

- napisał były wiceminister sprawiedliwości.

Dwa dni temu red. Cezary Gmyz ujawnił na łamach portalu tvrepublika.pl, że Roman Giertych został wezwany do prokuratury w charakterze podejrzanego na 7 maja, ale na wezwanie się nie stawił, kwestionując swój status w śledztwie. Jednocześnie jednak skorzystał z przysługujących mu uprawnień i złożył wyjaśnienia na piśmie oraz ustanowił pełnomocnika w sprawie.