Obóz władzy nawet trwające powodzie wykorzystuje do walki politycznej i próbuje obarczać odpowiedzialnością za nie rząd Zjednoczonej Prawicy. W mediach społecznościowych pojawił się hasztag „Potop Zalewskiej”. Pod adresem europoseł PiS Anny Zalewskiej padają oskarżenia o zablokowanie budowy zbiorników retencyjnych w Kotlinie Kłodzkiej.
#PotopZalewskiej
— Roman Giertych (@GiertychRoman) September 16, 2024
Wszyscy już wiedzą, że za powódź odpowiada PiS, a przede wszystkim Anna Zalewska, która zablokowała budowę zbiorników retencyjnych w Kotlinie Kłodzkiej. Zyskała w 2019 trochę głosów (ludzie nie chcieli się przesiedlać), ale doprowadziła teraz do tragedii. pic.twitter.com/7eyNnyZWTf
Odnosząc się do tych oskarżeń w wywiadzie dla portalu DoRzeczy.pl, europoseł Zalewska podkreśliła, że to „odwracanie uwagi od nieudolnego zarządzania powodzią przez Donalda Tuska”. Przyznała, że z przerażeniem słuchała, jak szef rządu w ostatni piątek uspokajał we Wrocławiu, że „nie ma powodu do paniki”. W jej ocenie premier „zabrał 48 godzina na przygotowania, ściągnięcie wojska, na działania OSP”.
- „Wróćmy jednak do zarzutów. W roku 2019 obecna wicemarszałek Sejmu Monika Wielichowska rozpętała piekło w Kotlinie Kłodzkiej. W każdej wsi, na każdym płocie, wisiały banery z protestem przeciwko zbiornikom i polderom. W każdym samorządzie podejmowano uchwały jako protest oraz absolutnie niepotrzebne inwestycje. Dodatkowo zarząd powiatu kłodzkiego, ze starostą Maciejem Awiżeniem, który w tej chwili jest wojewodą, prowadzili awanturę z ekologami i różnymi lobbystami. Mało tego, była nawet petycja do Parlamentu Europejskiego, gdzie protestowano przeciwko inwestycjom przeciwpowodziowym”
- przypomniała eurodeputowana.
- „Wrzuciłam w tej sprawie na X informacje na ten temat. Jeszcze w 2021 roku stowarzyszenie Nie dla zbiorników na ziemi kłodzkiej twierdziło, że to autorytaryzm i rząd chce im odebrać prawa obywatelskie. O politykach PiS pisali lista hańby. Nawoływali, żeby na nas nie głosować i wypisali osiem gwiazdek. Protestowali, a teraz obwiniają innych za to, co się stało”
- dodała.
Podkreśliła, że w rządzie odbyły się wówczas rozmowy, w ramach których ustalono, iż „w warunkach protestów, braku zgody samorządu, nie jesteśmy w stanie podejmować racjonalnych decyzji”.
- „Wybudowaliśmy zbiorniki, które zdały w tej chwili egzamin, żeby ludziom udowodnić, że potrzebne są kolejne. I przyszła powódź”
- wskazała.