W dystopijnej wizji roku 2049, Polacy mieliby oni rzekomo mordować tysiące arabskich uchodźców, a ocalałych zamykać w obozach zagłady, pozostałych po Niemcach po II wojnie światowej. Spektakl sugeruje, że te zbrodnie były ukrywane przez dekady, a prawda wychodzi na jaw dzięki działaniom międzynarodowego trybunału.

Krytycy podkreślają, że sztuka nie tylko fałszuje historię, ale również wpisuje się w narrację propagandową reżimu Aleksandra Łukaszenki, który od lat oskarża Polskę o łamanie praw człowieka na granicy z Białorusią. Finansowanie takiego przedsięwzięcia przez władze Warszawy, na czele z prezydentem Rafałem Trzaskowskim, budzi więc poważne wątpliwości co do kierunku polityki kulturalnej i historycznej miasta.

Porównania nasuwają się również z filmem „Zielona granica” Agnieszki Holland, który przedstawia kryzys migracyjny na granicy polsko-białoruskiej. Film ten spotkał się z krytyką ze strony władz i części społeczeństwa, zarzucających mu jednostronność i szkalowanie polskich służb granicznych. Oba dzieła, choć różne w formie, poruszają podobne tematy i budzą kontrowersje dotyczące sposobu przedstawiania Polski i jej historii, a przede wszystkich fałszowania rzeczywistości, co może nie pozostać bez wpływu na wypaczony obraz o Polsce i Polakach.

Decyzja o finansowaniu spektaklu „2049: Witaj, Abdo” przez władze Warszawy rodzi pytania o odpowiedzialność za promowanie dzieł, które wprost są antypolskie. W kontekście napięć geopolitycznych i dezinformacji, szczególnie istotne jest, aby instytucje publiczne wspierały projekty, które rzetelnie przedstawiają historię i rzeczywistość społeczną.