W piątek wolontariusze Fundacji Pro-Prawo do Życia po raz kolejny zorganizowali akcję pod szpitalem w Oleśnicy. Było to jak zawsze legalnie zgłoszone, pokojowe zgromadzenie publiczne. Już w momencie rozkładania zgromadzenia i rozwijania transparentów, do szpitala wchodził agresywny mężczyzna, który zaczął w wulgarnych słowach ubliżać wolontariuszom i grozić im śmiercią. Gdy wychodził ze szpitala, wyjął nóż i rozciął nim na pół, trzymany przez działaczy Fundacji plakat przedstawiający zdjęcie ofiary aborcji zestawione z obozowym wizerunkiem św. Maksymiliana Kolbe (w szpitalu w Oleśnicy aborcji dokonuje się m.in. za pomocą wstrzyknięcia trucizny nienarodzonym dzieciom. W ten sam sposób naziści zamordowali św. Maksymiliana w Auschwitz). Po ataku oddalił się z miejsca zdarzenia, bez przerwy ubliżając i grożąc wolontariuszom.

Niedługo później, gdy pod szpitalem zaczęto odmawiać różaniec w intencji powstrzymania aborcji, na miejscu zjawiła się urzędniczka miejskiego ratusza z obstawą policji. Funkcjonariusze wylegitymowali wszystkich uczestników modlitwy, a urzędniczka rozwiązała legalne zgromadzenie publiczne argumentując to tym, że plakaty Fundacji stwarzają "zagrożenie dla zdrowia i życia". Nie doprecyzowała, komu transparenty miałyby rzekomo zagrażać.

W odpowiedzi na te bezprawne działania policji i urzędników, wolontariusze Fundacji zorganizowali kolejne zgromadzenie po drugiej stronie ulicy, tym razem spontaniczne. Ono również zostało rozwiązane przez policjantów. W związku z tym, działacze przenieśli się pod Ratusz w Oleśnicy, gdzie zaczęli informować mieszkańców o działaniach burmistrza Adama Horbacza, którego urzędnicy rozwiązują legalne zgromadzenie pod szpitalem, a także o dzieciach mordowanych w Oleśnicy. Po raz kolejny na miejscu zjawiła się policja, po raz kolejny bezprawnie rozwiązano zgromadzenie, a policjanci zarekwirowali działaczom Fundacji sprzęt używany w trakcie akcji, po tym jak wcześniej siłą wyrwali plakaty z rąk wolontariuszy.

Sprawę skomentował Mariusz Dzierżawski, członek zarządu Fundacji:

"Policja zatrzymała później nożownika, który groził śmiercią naszym wolontariuszom. Jednak zarówno działania urzędników, policji i bandytów mają ten sam cel: ukrycie prawdy o tym, że aborcja jest okrutnym morderstwem. Niebezpiecznie szybko rośnie liczba osób, które pod wpływem medialnej propagandy wzywającej do nienawiści, dokonują coraz bardziej zuchwałych ataków i napadów. Pod wpływem medialnej indoktrynacji kolejni ludzie reagują jak zaprogramowane roboty – atakują bez względu na obecność kamer, licznych świadków oraz możliwe konsekwencje prawne swoich działań. Często wydaje się, że są w jakimś amoku i nie kontrolują swoich zachowań. Ich agresję wyzwala m.in. widok prawdy o skutkach aborcji oraz ideologii LGBTQ. To zjawisko się nasila. Kolejne ataki, w tym napady z użyciem niebezpiecznych przedmiotów, groźby śmierci itp. to po prostu zachowania, do których „wytresowały" odbiorców media. Polacy, a zwłaszcza dzieci i młodzież, na masową skalę programowani są za pomocą mediów do reagowania przemocą, wulgarnością i nienawiścią wobec prawdy o aborcji, prawdy o LGBTQ oraz symboli takich jak krzyż, różaniec, kościół, kapliczka czy kapłańska sutanna. Owoce tej medialnej propagandy obserwujemy na ulicach - kolejne ataki i napady. Celem tych działań jest usunięcie z przestrzeni publicznej wszystkiego, co przypomina o prawdzie i dobru. Właśnie dlatego pomimo prześladowań i represji musimy być dalej obecni na ulicach polskich miast i organizować kolejne, niezależne kampanie informacyjne."