„Sukces frekwencyjny marszu i to, jak może on zostać zinterpretowany przez partyjne władze PiS może się okazać demoralizujący. Bowiem zamiast diagnozy, dlaczego ostatnie wybory zostały przegrane w wyniku czego utracono władzę, istnieje niebezpieczeństwo odfajkowania tematu w kluczu narracji: ludzie są z nami, ufają nam i popierają nas. Zamiast diagnozy, rozliczeń i rachunku sumienia z tego, co zostało spartaczone przez te ostatnie 8 lat, PiS przyjmuje taką retorykę, jak gdyby tych 8 lat władzy i odpowiedzialności za jej sprawowanie w ogóle nie było” – powiedział Pospieszalski na kanale PCh24TV.
Były wieloletni prowadzący popularnego telewizyjnego programu „Warto rozmawiać” skonstatował, że „największym zaskoczeniem” było dla niego ujrzenie podczas niedawnego protestu w obronie wolnych mediów, znów tych samych przemawiających postaci z ramienia PiS, takich, jak: Mariusz Błaszczak, Antoni Macierewicz, Jarosław Kaczyński, Elżbieta Witek, Beata Szydło czy Mateusz Morawiecki.
"Jak widzę, że eksponowane są tutaj wciąż te same osoby to już wiem, że tam się kompletnie nic nie zmieniło. Podczas demonstracji pod Sejmem nie dopuszczono nawet do głosu choćby takich osób, jak Patryk Jaki czy Jacek Ozdoba. Nie ma młodego pokolenia, nowych twarzy, nowych idei i wizji Polski w tej formacji, która dziś znajduje się w opozycji, ale przecież rządziła przez ostatnie 8 lat i znów chce do tej władzy wrócić” – stwierdził Jan Pospieszalski.
"Chciałbym przypomnieć tym wszystkim wymienionym postaciom przemawiającym podczas protestów w obronie wolnych mediów, że tamte wolne media, za którymi tęsknią, nie były w stanie dopuścić jakiejkolwiek debaty choćby na temat polityki, jaką wdrożyło PiS, głównie rękami premiera Mateusza Morawieckiego i ministra Adama Niedzielskiego w sprawie pandemii. W związku z tym wszystko, co nie zgadzało się z tamtą oficjalną narracją musiało zniknąć z przestrzeni publicznej, co dotknęło zresztą również prowadzony przeze mnie program „Warto rozmawiać”, który został usunięty w TVP wraz z całym archiwum nagranych odcinków. A dziś podobny rodzaj zemsty i wygumkowania niechcianych treści stosuje ekipa ministra Bartłomieja Sienkiewicza” - tłumaczył dziennikarz.
Zdaniem Pospieszalskiego mówienie o „wolności i suwerenności” w sytuacji, gdy „podczas wspomnianej demonstracji obok Jarosława Kaczyńskiego stoi Morawiecki, który jako szef polskiego rządu od grudnia 2020 roku na kolejnych szczytach unijnych podpisywał właściwie wszystko, zgadzając się na zamordystyczne kamienie milowe, zielone łady itd, a swoimi rozporządzeniami w czasie pandemii doprowadził do ruiny tysiące polskich małych i średnich przedsiębiorstw, czy też dezorganizował cały system opieki zdrowotnej, co zaowocowało 200-tysiącami nadmiarowych zgonów lub uderzał w szkolnictwo zamykając szkoły - to w ustach tego polityka jeden wielki fałsz”.
„Wygląda na to, że nie ma szans abyśmy doczekali się z tej strony jakiejkolwiek refleksji na temat tego, co działo się w Polsce w latach 2020-2022 oraz idących za tym rozliczeń. A cementowanie elektoratu kosztem braku tego rodzaju refleksji oraz koniecznych rozliczeń jest bardzo krótkowzroczne i będzie na dłuższą metę drogo kosztowało” – skonstatował Jan Pospieszalski.
Były autor programu „Warto rozmawiać” przypomniał też, że politycy PiS mają również „ogromne zaniedbania dotyczące chrześcijańskiej antropologii, co dobitnie pokazało jakiś czas temu sejmowe głosowanie w sprawie in vitro, gdzie spora grupa posłów tzw. Zjednoczonej Prawicy poparła finansowanie tej niegodziwej procedury”.