Applebaum już tradycyjnie zaprezentowała mechanizm oblężonej twierdzy pisząc, że rzekomo ona sama jak i jej mąż, Radosław Sikorski „staną się obiektem ataku pisowskich trolli”. Tym razem wyraziła to, jak widać, w formie życzeniowej.

W jej tekście można przeczytać także, że PiS "zawłaszcza państwo", przez co ona wraz z mężem mają być rzekomo obiektem ataku "pisowskich trolli".

- "Zawłaszczanie państwa to elegancki, formalny termin, który opisuje skomplikowany i brzydki proces. Partia lub klika zazwyczaj utrwala kontrolę nad instytucjami dopiero po kilku latach stanowienia złego prawa, skoncentrowanej propagandy i różnych form korupcji" – pisze z kolei na portalu wyborcza.pl odnosząc się do reakcji polskich władz na jej tekst Applebaum.

Dalej, kiedy żona Radosława Sikorskiego pisze o obecnej sytuacji w Polsce, mamy już literaturę Science Fiction w czystej postaci.

- "Czasem wymaga to złamania konstytucji, innym razem zastosowania przemocy. Znaczna część społeczeństwa musi zostać przekonana, przekupiona lub zastraszona, by się na to zgodzić" – czytamy.

- "W Polsce proces ten trwa już od ośmiu lat. W 2015 r. nacjonalistyczno-konserwatywne Prawo i Sprawiedliwość wygrało wybory i rozpoczęło rządy od ataku na niezależność sądów. Następnie wzięło się za przejmowanie całej reszty: administracji rządowej i samorządowej, organów regulacyjnych, nawet pozornie apolitycznych instytucji, takich jak służba leśna” – grzmi Applebaum.

- „15 października Polacy znów będą wybierać parlament, ale ma się wrażenie, że te wybory odbywają się w zupełnie innym kraju. Niektórzy kandydaci startowali też w 2015 r., ale zasady są inne, retoryka jest inna, wreszcie stawka jest inna” – przekonuje.

- „Tematami tej kampanii są inflacja, migracje i prawa kobiet. Ale tak naprawdę na karcie do głosowania jest tylko jedna kwestia: czy chcesz, aby PiS dokończył przejmowanie instytucji państwowych, czy też wolisz, aby instytucje te ponownie należały do wszystkich Polaków?" – pisze żona byłego ministra polskiego rządu.

Dalej pisząc o swoim mężu, jako zaangażowanym w kampanię polityczną, choć nie startującym w tych wyborach parlamentarnych, zwraca się do czytelników, że jeśli problemem jest jej zaangażowanie polityczne po stronie męża, to mogą zwyczajnie „przestać czytać” jej tekst.

- „Pamiętaj jednak, że niektóre sprawy lepiej widać od wewnątrz. Gdy tylko ten artykuł zostanie opublikowany, mój mąż i ja zapewne ponownie staniemy się celem zmasowanych internetowych ataków pisowskich trolli, kolejnych oszczerstw w kontrolowanych przez partię rządzącą mediach publicznych” – grzmi złowrogo i – szerze mówiąc – jedynie życzeniowo Applebaum.

Dalej mamy już jedynie czyste fantasmagorie. Oto autorka „widzi” możliwość „jeszcze większej wrogości ze strony instytucji państwowych, które wykorzystują służby bezpieczeństwa do nękania przeciwników politycznych” w odniesieniu do niej i jej męża „poprzez fałszywe dochodzenia w sprawach finansowych lub karnych”.

Powtarza dalej już dawno nieaktualne informacje o „oprogramowaniu szpiegującym w telefonach naszych kolegów i przyjaciół” i porównuje to do czasów komunizmu, w którym nota bene nigdy nie przyszło jej żyć. No ale – zwyczajem „Pytania na śniadanie” w TVN - można to skwitować: „Nie znam się, ale się wypowiem”.