Byłam uwikłana w wróżbiarstwo Mam na imię Sylwia, mam 27 lat. Przeżyłam tyle lat a dopiero teraz zrozumiałam, jak Pan Bóg mnie kocha i pragnę się tym podzielić, bo mimo tego wszystkiego co robiłam Bogu przez te wszystkie lata to nie została sama. Moja historia z wróżbiarstwem zaczęła się gdzieś w wieku 7, być może 11 lat. Mama kupiła gazetę w niej były karty tarota, wycięłam je, bawiłam się nimi, wróżyłam koleżankom, traktowałam to jak nic złego, była to dla mnie zabawa.

Karty gdzieś znikły nie pamiętam, co się z nimi stało. Ale potem w wieku 17 lat przyszły wróżby, horoskopy, wiara w zabobony, a kot drogę przeleciał więc będzie pech itd. Doszło do tego, że popadłam w uzależnienie czytania tych wszystkich bzdur. Jednak to nie wystarczało, Zaczęłam sięgać po porady u wróżek przez sms. Pytałam o miłość, zdrowie, relacje z drugim człowiekiem, czasami wierzyłam w to co wróżka napisze mi w smsie, ale zdarzało się, że niby nie brałam tego do siebie, ale gdzieś to podświadomie zostało. Zaczęły się również porady telefoniczne bo sms już nie wystarczał. Powoli zaczęło mnie to tak uzależniać, że ważniejsze sprawy, które były w moim życiu, kończyły się poradą u wróżki.

Nie potrafiłam już samodzielnie myśleć, podejmować żadnych decyzji, był już dla mnie ogromny trud. Nie wspomnę o rachunkach na telefon które pożerały mi mój limit. Gdy chciałam coś osiągnąć wykonywałam rytuały które mi radziły wróżki - to jakieś palenie świec i topienie róż, czy obrazki pod pościelą, bo to miało podobno pomóc w poczęciu dziecka. Wszystko było by dobrze gdyby nie stany depresyjne,które wkradały się w moje życie, na przemian z normalnym samopoczuciem. W głowie kołatało mi się by targnąć się na życie.

Towarzystwo w szkole i poza nią nie ułatwiało mi tego. Dopiero gdy poznałam pewnego mężczyznę poczułam że znalazłam oparcie. Miało być dobrze, ale po ślubie przytłoczyły mnie ogromne problemy, więc znów porada u wróżki. Nie traktowałam tego jako grzech. Oprócz tego od młodego wieku doszły uzależnienia na tle intymnym. Filmy ,masturbacja i tak działo się długo, nawet gdy już byłam mężatką bliskość z mężem mi nie wystarczała, musiało być coś innego, bym czuła satysfakcję i tak babrałam się w tym błocie dobrych parę lat. W ogóle nie brałam pod uwagę że to grzech...

Chodziłam do kościoła i z rodziną i później z mężem ,modliłam się rzadko jak naszła mnie ochota. Owszem, jeździło się w święte miejsca ,były to chwile niezapomniane pełne przeżyć pomagających w zbliżeniu się do Boga jednak po powrocie nadal działo się to samo. Zrozumiałam to wszystko dopiero całkiem niedawno, bo Pan Jezus nie pozwolił mi o Sobie zapomnieć...

Pewnie kłopoty skłoniły mnie do modlitwy, ale gdy zaczęłam się modlić czy też czytać Pismo Święte nie potrafiłam się skupić, a jak się mi udało to czułam okropny lęk nie wiedząc co się ze mną dzieje/ Ale nie przestałam się modlić jednak bałam się nadal czegoś, sama nie wiem czego... Miałam wrażenie, że ktoś koło mnie stoi ,a gdy patrzyłam na święte obrazy słowa bluźnierstw cisnęły się mi w głowie. Powstawały jakieś demoniczne wyobrażenia obrazów, zaczęłam zaglądać na strony związane z okultyzmem, z erotyzmem. To trwało jakiś czas, doszło do tego że bałam się nocą przejść z kuchni do pokoju, musiałam mieć zaświecone światła i szłam ostrożnie jak bym miała kogoś za sobą. To było nie do wytrzymania, koszmary nocne też nie dały mi wytchnienia, bo były to obrazy bluźniercze przeciwko Bogu, były tak okropne że budziłam się z potem na czole i nie mogłam usnąć bo się bałam. Ciągle czułam czyjąś obecność. Kiedy to wszystko osiągnęło Apogeum, zaczęłam błagać Pana Boga by coś zrobił, jakoś mi pomógł.

Bóg był cały czas przy mnie, zaczął naprowadzać mnie na dobrą drogę poprzez czytanie artykułów katolickich, oglądanie świadectw nawróconych. Wtedy zrozumiałam, że mam problem z którym sama sobie nie dam rady. Byłam oddalona już całkiem od kościoła, nie chciało mi się tam chodzić, a jak szłam to z przymusu by ludzie nie mówili. Jak już tam byłam to moje myśli były gdzieś indziej. I gdy tak szukałam tej pomocy po omacku natknęłam się na dzienniczek Siostry Faustyny w Internecie. Były to fragmenty i pomyślałam że przeczytam go sobie, ale nie posiadałam w domu całości. Upłynęło parę dni gdy mąż mi przyniósł go do domu. Okazało się, że dostał go od znajomego,który był w Łagiewnikach. To był chyba dar od samego Jezusa bym przeczytała i poznała Jego miłosierdzie. Choć wcześniej znałam Św.Faustynę, nie interesowałam się nią za bardzo. Wiem, że Bóg działał w moim życiu, tylko dyskretnie nawet gdy byłam w tym błocie, bo dał mi coś czego pragnęłam - było to dziecko i jestem mu za to wdzięczna. A wracając do dzienniczka, pozwolił mi odkryć wszystko czego potrzebowałam. Zaczęłam czuć pragnienie by się wyspowiadać, ale nie chciałam u siebie w parafii, nawiązałam kontakt z dawnym znajomym który był księdzem. On polecił mi, bym pojechała do spowiedzi w innej miejscowości.

Po tej spowiedzi coś jak by się uspokoiło, ale do czasu gdy znów grzech się pojawił, to cała reszta dała znać o sobie. Dalej byłam zagubiona. Prosiłam nadal Boga by mi pomógł. I stało się coś nieoczekiwanego. Bóg pozwolił mi zażegnać pewien konflikt który wydawał mi się przegrany już dawno. Do tego natknęłam się w Internecie na świadectwo dziewczyny, która była uzdrowiona i znalazłam kontakt do księdza który się nad nią modlił. Zastanawiałam się czy pisać do niego i zebrałam się na odwagę. Opisałam mu całą sytuację i zapytałam go czy powinnam się udać do egzorcysty, czy do psychiatry bo już nie wiem co robić. Ksiądz odpisał ze będzie akurat w moich stronach i mogę się z nim spotkać, wyspowiadać, pomodlić.

Byłam zaskoczona gdyż był z daleka ale, Bóg tak sprawił że znalazł się na urlopie niedaleko mnie. Umówiłam się z nim choć nie byłam pewna czy pojadę, bo wiele spraw zwaliło mi się na głowę, ale dotarłam. Pierwszy raz w życiu się tak żarliwie wyspowiadałam, powiedziałam wszystko. Kapłan pomodlił się nademną ,dziwne uczucie towarzyszyło mi podczas tej modlitwy. Miałam powiedzieć by już przestał ,lecz wytrwałam do końca, przeżegnawszy się. Dostałam zalecenia po spowiedzi które zmieniły mnie. Ksiądz powiedział że to było zniewolenie, zły duch nie chciał abym się modliła, chodziła do kościoła, czytała Pismo Święte.

To była sprawka szatana, on odciągał mnie od Boga. Otworzyłam mu drzwi poprzez wróży, tarot, okultyzm i erotykę. To wszystko się nawarstwiło tak, że nie mogłam normalnie funkcjonować. Zaczęła się moja własna walka o czystość serca i umysłu, modlę się, czytam Pismo Święte, chodzę do kościoła do spowiedzi i przyjmuję Komunię Świętą.

Czuję, że Jezus jest ze mną, czuję obecność. Mam w sobie taką wewnętrzną euforię wielbiącą Pana Boga, wiem że ON mnie nie zostawił i że nadal będzie ze mną mimo tego że narobiłam wiele głupstw. Zauważyłam zmianę w zachowaniu, chcę rozmawiać o Jezusie, nawet mój mąż to zauważył. Mam takie pragnienie które mnie nagli w sercu, by wstąpić do jakiejś wspólnoty, by pogłębiać swoją wiarę.

Jedynie to co mnie bardzo boli to fakt, że ludzie nie biorą moich słów na poważnie. Bliskie osoby powiedziały mi, że jestem nienormalna itd. Inni się śmieją, jest to przykre ale wolę mówić, że to prawda niż kłamać. Poza tym chciałabym uświadomić młodych i starszych ludzi co mogą przynieść takie praktyki. Wiem że trudno ludziom to zrozumieć. Ale ja się nie poddaję, idę swoją drogą która nie jest łatwa, ale Bóg wymaga od nas też poświęcenia . Ja kocham Jezusa i zawierzam się Jemu i Maryi która też jest moją obrończynią. Nie potrafię opisać jak się teraz czuję widząc co się dzieje w moim sercu, chciałabym żeby inni też to czuli. Jest to taka ogromna miłość i ufność że będzie dobrze bo mam najlepszych opiekunów na świecie!! Pan Mój i Bóg Mój! Szczęść Boże!

Sylwia

www.zywawiara.pl