Grzegorz Strzemecki
Pisaliśmy niedawno (TUTAJ) o kuriozalnym Oświadczeniu Adama Strzembosza i Andrzeja Zolla (dostępnym m.in. TUTAJ, niedatowanym, ale opublikowanym 7.03.2018), w którym przekonywali oni o rzekomej niekonstytucyjności nowej ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa całkowicie ignorując zapisy Konstytucji iani razu się na nią nie powołując. Trudno podejrzewać koryfeuszy sądownictwa i profesorów prawa o taką głupotę i niekompetencję, musi to więc być przejaw pogardy dla współobywateli wynikającej z przekonania, że takie nonsensy przyjmą oni bezmyślnie za dobrą monetę. Jednak to nie jedyny dowód na pogardliwe traktowanie Polaków w Oświadczeniu.
Fakty rzekomo dowodzące tez Oświadczenia
Dowodząc rzekomej niekonstytucyjności ustawy, zamiast powołać się na Konstytucję, dwaj sędziowie odwołali się do:
a) gruntownej reformy [ściślej: projektu reformy] sądownictwa przygotowanej [w 1981 r.] przez sędziów należących do "Solidarności";
b) uchwał I-ego Zjazdu Solidarności [zawierających owe projekty];
c) zespołu ustaw [w sprawie sądownictwa] z dn. 20.XII.1989r., w tym
d) jednej [z tych ustaw] powołującej do życia KRS
e) autorów Konstytucji RP z 1997, [którzy jakoby] przyjęli uregulowania dotyczące sądownictwa zgodne z ustawami z grudnia 1989r. [co miało sprawić, że] koncepcje „Solidarności” zostały wprowadzone do Konstytucji RP - miało to przede wszystkim dotyczyć powoływania do Rady sędziów przez sędziów.
Sędziowska ekwilibrystyka: jak wprowadzić w błąd, a wprost nie skłamać
Mętny wywód przedstawiony w ostatnim punkcie (e) ma zasugerować i wmówić łatwowiernym, że Konstytucja stawia wymóg, by to sędziowie wybierali sędziów na członków KRS. Zauważmy, że autorzy jak rasowi krętacze nie wypowiadają tej tezy wprost, w ten sposób chytrze unikając zarzutu, że jawnie kłamią na temat treści Konstytucji - piszą jedynie o przyjęciu uregulowań i wprowadzeniu koncepcji, w ramach których ten wymóg powoływania do Rady sędziów przez sędziów był [rzekomo] oczywistością. W rzeczywistości taki wymóg to oczywista bzdura, bo wystarczy rzut oka na art 187.1.2) Konstytucji (do sprawdzenia TUTAJ), by przekonać się, że autorzy Konstytucji RP z 1997nie przyjęli żadnego uregulowania mówiącego o tym że to sędziowie wybierają 15 sędziów-członków KRS - mowa jest jedynie o piętnastu członkach wybranych spośród sędziów... bez najmniejszej wzmianki o tym kto ich wybiera, bo to od początku istnienia KRS regulowała ustawa. Do niedawna była to ustawa w postaci dostępnej TUTAJ, (art 11.), od marca 2018 r. reguluje to nowa ustawa w postaci dostępnej TUTAJ (art. 9a.1.). Strzembosz i Zoll, konsekwentni w swoim krętactwie, unikają przytaczania ustawy zasadniczej jak ognia, bo to ujawniłoby że piszą nieprawdę. Lekceważąc Konstytucję wyraźnie liczą na lenistwo (zwyczajne i umysłowe) czytelników swojego Oświadczenia oraz bezkrytyczny podziw i zaufanie dla siebie, wdrukowywane od prawie 30 lat przez media konstytutywne dla III RP.
Ignorowanie demokratycznej legitymacji
Przede wszystkim trzeba jednak zaznaczyć, że powoływanie się Strzembosza i Zolla na przebrzmiałe fakty historyczne świadczy o ich pogardzie dla fundamentalnych zasad przywoływanej i rzekomo bronionej przez nich demokracji. Pierwszy Zjazd "Solidarności" był niewątpliwie doniosłym wydarzeniem, a jego uchwały miały wyjątkową jak na realia PRL-u legitymację, bo opartą na demokratycznych wyborach wewnątrz 9-milionowego związku. Jednak legitymacja Zjazdu w Oliwii nie może się równać z legitymacją Sejmu RP opartą na demokratycznych wyborach powszechnych. Przecież każdy demokratycznie wybrany Sejm, w tym także ten obecnie urzędujący (niezależnie od czyjejkolwiek antypatii) ma pełne, wynikające z owej demokratycznej legitymacji prawo do własnej oceny spraw państwa i uchwalania w granicach Konstytucji ustaw według własnego rozeznania, niezależnie od historycznych uchwał i porozumień sprzed lat. Konstytucja stwierdza, że ustrój, zakres działania i tryb pracy Krajowej Rady Sądownictwa oraz sposób wyboru jej członków określa ustawa (art. 187.4.) zaś Sejm uchwala ustawy zwykłą większością głosów (art. 120.). Nowa ustawa ten sposób wyboru określiła.
Piramidalną niedorzecznością jest teza, że obecny Sejm wiążą ustalenia Zjazdu Solidarności z 1981 r., umowy Okrągłego stołu z kwietnia 1989 r. czy wynikająca z nich dawno uchylona ustawa z grudnia 1989 r. Jednak tę niedorzeczność niedwuznacznie i całkiem serio forsują Strzembosz i Zoll jako kluczową myśl swojego Oświadczenia: ...w świetle podanych wyżej faktówpowołanie do Rady przez Sejm 15-tu sędziów jest jawnym złamaniem prawa zawartego w ustawie zasadniczej. W rzeczywistości owe fakty to przebrzmiałe ustalenia, umowy i ustawy sprzed lat przedstawione wyżej w punktach od a) do e). Koryfeuszom sądownictwa trzeba najwyraźniej uświadomić truizm, że w demokratycznym państwie prawo jest stanowione przez demokratycznie wybrany parlament oraz że fakty na które się powołują nie mają najmniejszej wagi prawnej i mogą służyć jedynie jako odniesienia historyczne. A tak na poważnie, bez sarkazmu, jest oczywiste, że jeśli osoby tak dobrze zorientowane w zasadach legitymizacji prawa powołują się na tego rodzaju fakty jako na argumenty prawne, to świadczy to o ich wybitnie złej woli i krętactwie: świadomej próbie omamienia odbiorców oraz głębokiej pogardzie i wybitnie manipulatorskim podejściu do fundamentalnych zasad prawa i demokracji.
Kasta przeciw demokracji
Nie jest to zaskakujące, bo uzurpowanie sobie przez sędziów wyłącznego prawa do wyboru sędziów a odmawianie go przedstawicielom narodu oznacza w istocie to samo. Jednak jawne i konsekwentne negowanie prawa parlamentu do stanowienia prawa, czyli faktycznie sygnowana własnym podpisem sędziowska antydemokratyczna rokosz to rzecz symptomatyczna, warta odnotowania, zapamiętania. Takie zjawiska powinno się mieć na uwadze i uwzględniać we wszystkich regulacjach dotyczących sądów, sędziów i całego wymiaru sprawiedliwości. Całkowita niezawisłość, nieodwołalność i pełna autonomia sędziów sprawdzające się w czasach stabilnych i powszechnie przestrzeganych norm moralnych mogą być niebezpieczne w sytuacji epidemicznego (a nawet pandemicznego) załamania tych standardów. W takich okolicznościach sądy stają się niekontrolowaną i nieograniczoną, zdeprawowaną dyktatorską władzą. Z takim zjawiskiem mamy coraz częściej do czynienia już teraz - w Polsce, Europie, USA czy Kanadzie.
Trzeba tu dodać, że dotychczasowy, broniony przez Strzembosza i Zolla wybór sędziów do KRS przez samych sędziów charakteryzował się znamiennym lekceważącym stosunkiem do przeważającej większości sędziów niższych instancji i zasad demokracji. We wszystkich poprzednich ustawach, na które powołują się autorzy Oświadczenia,żadnych praw do wybierania członków KRS nie mieli sędziowie sądów rejonowych, stanowiący przecież najliczniejszą grupę sędziów - około 70% wszystkich sędziów w sądach powszechnych (dane z r. 2013 dostępne TUTAJ). W ustawie z 1989 r. (dostępnej TUTAJ) mówił o tym art. 6.2., który z sądów powszechnych dopuszczał do wyborów tylko sędziów z sądów wojewódzkich (odpowiednik dzisiejszych okręgowych i wyższych). W ustawie z 2011 r. (dostępnej TUTAJ) mówił o tym art. 11.3 i 11.4., który z sądów powszechnych dopuszczał do wyborów jedynie sędziów sądów apelacyjnych i okręgowych. Jak widać przez całą III RP obowiązywała zasada, że głos miała mieć tylko sędziowska "wierchuszka", ustanowiona w PRL-u, a po jej zakończeniu poszerzana przez kooptację.
Obłuda i krętactwo
Kiedy więc Strzembosz i Zoll powołują się w swoim Oświadczeniu na demokratyczne i wolnościowe dążenia ruchu "Solidarności", to świadczy to o horrendalnej obłudzie i oszukańczych intencjach. Przecież głównym celem tych dążeń było doprowadzenie do demokratycznego wybrania Parlamentu, by ten stanowił w Polsce prawo, tymczasem "obrońcy demokracji" odmawiają demokratycznie wybranemu Sejmowi prawa do samodzielnego uchwalania ustaw. Jest to z ich strony arogancka, bezczelna i uderzająca w istotę demokracji próba delegitymizacji Parlamentu w oparciu o niedorzeczne i bezsensowne odwołania do wydarzeń historycznych. Zarazem jest to kolejne świadectwo ich głębokiej pogardy dla współobywateli, którym odmawiają prawa do decydowania poprzez organy przedstawicielskie o własnym państwie i których starają się takimi niedorzecznościami omamić. Inna sprawa, że znacząca część Polaków na te niedorzeczności od lat się nabiera, wbrew rozsądkowi, logice i faktom stawiając ich autorów na piedestale. To dramat Polski trwający od 1989 r. Ta postawa bezkrytycznego respektu dla fałszywych autorytetów prowadzi do tego, że antydemokratyczny i antykonstytucyjny bunt zdeprawowanych sędziów - istotne ogniwo współczesnej targowicy nie dopuszczającej do naprawy państwa, cieszy się poparciem znaczącej części społeczeństwa, w tym znaczącej części inteligencji.
Powiedzieć że Oświadczenie zawiera nierzetelną argumentację i wyraża nieodpowiednią dla sędziów postawę to bardzo daleko idący eufemizm. Najwyższe sędziowskie "autorytety" III RP pokazują w nim, że w imię interesów swojej koterii gotowe są uzasadnić dosłownie wszystko klecąc dowolną pseudo-argumentację z lekceważeniem współobywateli, reguł prawa i demokracji, Konstytucji, faktów, logiki, wreszcie zwyczajnego zdrowego rozsądku i zasad przyzwoitości. W to angażują swoją wiedzę, umiejętności i swój wysiłek, wyszukując sofizmaty najskuteczniej osłaniające zło, rzekomo w obronie prawa. W ten sposób "autorytety" te przez 30 lat skutecznie chroniły postkomunistyczny porządek i stan posiadania podtrzymując jedynie pewne pozory przyzwoitości i odcinania się od niego. Teraz chronią ów wypracowany w ten sposób zatruty dorobek III RP. Każda pseudo-argumentacja, która temu służy jest dobra, bo niegodziwy cel uświęca niegodziwe środki.
Pycha
Sędziowskie elity w swej pysze i pogardzie dla współobywateli same nazwały siebie zupełnie nadzwyczajną kastą. Autorka tego określenia twierdzi, że jej słowa zostały wyrwane z kontekstu, tymczasem właśnie w owym kontekście powiedziała również: to my jesteśmy solą tej ziemi, to na nas opiera się demokracja - demokracja to my sędziowie, ściślej nasza sędziowska "wierchuszka", a nie jakiś tam demos, parlament czy inne ciała przedstawicielskie wybrane przez zwyczajnych obywateli. Ktoś może powiedzieć, że to nadinterpretacja, ale takie właśnie przeświadczenie możemy odczytać z Oświadczenia Strzembosza i Zolla, o którym nie da się powiedzieć, że jest niefortunnym, przypadkowym chlapnięciem językiem. Pycha i krętactwo, rządza niekontrolowanej władzy i pogarda dla ludzi, którzy tej władzy mają obowiązek [w mniemaniu kasty] się poddać - oto etos zupełnie nadzwyczajnej kasty, nie uznającej faktu, że sądzi wyłącznie z nadania pogardzanego przez siebie demosu i że sądzeniem tym ma mu służyć.
Władza groźna dla obywateli
A przecież sędziowie codziennie decydują o losach obywateli, czasem o całym ich życiu, czasem o losach bądź nawet istnieniu całych rodzin lub przedsiębiorstw. Czasami sędziowie mają w swoich rękach los całego państwa. Czy musimy się godzić na sędziów, za których decyzjami będą stać podobnie krętackie i niedorzeczne uzasadnienia i argumenty. Czy musimy uznawać ich uzurpacje do bycia nietykalną kastą? Czy nie jest koniecznością, by tę kastę - przegniłą część wymiaru sprawiedliwości wymienić?
Panowie Strzembosz i Zoll od czasów pierwszej "Solidarności" kreowani byli na elitę polskiego sądownictwa. To obecnie emeryci, ale ich Oświadczenie jasno pokazuje, jakiego sortu jest owa "elita" i jaki jest jej etos. W rękach takich ludzi groźna władza sędziowska (jak ją określa Monteskiusz) staje się naprawdę groźna - dla obywateli i dla całego państwa. Historia III RP dobitnie to pokazuje, a Oświadczenie wyraźnie potwierdza, wiele zarazem w tej historii wyjaśniając.